[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tuœ mi! - krzykn¹³ triumfalnie Jaskier.- U nas, w Nilfgaardzie! Jeszczewczoraj, gdy nazwa³em ciê Nilfgaardczykiem, toœ podskakiwa³, jakby ciê szerszeñu¿¹dli³! Ty mo¿e zdecyduj siê wreszcie, Cahir, kim jesteœ.- Dla was - wzruszy³ ramionami Cahir - muszê byæ Nilfgaardczykiem, nic was, jakwidzê, nie przekona.Gwoli œcis³oœci wiedzcie jednak, ¿e takie miano wCesarstwie przys³uguje tylko rdzennym mieszkañcom stolicy i jej najbli¿szychokolic, po³o¿onych nad doln¹ Alb¹.Mój ród wywodzi siê z Vicovaro, a zatem.- Zamkn¹æ gêby! - skomenderowa³a raptownie i ma³o grzecznie jad¹ca wawangardzie Milva.Wszyscy zamilkli natychmiast i wstrzymali konie, nauczeniju¿, ¿e jest to znak, ¿e dziewczyna widzi, s³yszy lub wyczuwa instynktem coœ,co mo¿na bêdzie zjeœæ, gdy da siê to podejœæ i trafiæ strza³¹.Milva w samejrzeczy przysposobi³a ³uk, ale nie zeskoczy³a z siod³a.Nie chodzi³o zatem opolowanie.Geralt zbli¿y³ siê ostro¿nie.- Dym - powiedzia³a krótko.- Nie widzê.- Nosem poci¹gnij.Wêch nie myli³ ³uczniczki, choæ zapach dymu by³ nik³y.Nie móg³ to te¿ byæ dympo¿aru ani pogorzeliska.Ten dym, skonstatowa³ Geralt, pachnia³ mi³o.Pochodzi³z ogniska, na którym coœ pieczono.- Ominiemy? - spyta³a pó³g³osem Milva.- Ale rzuciwszy okiem - odpowiedzia³, zsiadaj¹c z klaczy i podaj¹c wodzeJaskrowi.- Dobrze bêdzie wiedzieæ co ominêliœmy.I kogo mamy za plecami.ChodŸze mn¹.Reszta niech zostanie w siod³ach.B¹dŸcie czujni.Z zaroœli na skraju lasu roztacza³ siê widok na rozleg³y wyr¹b, na ustawione wrówne s¹gi pnie.Cieniutkie pasemko dymu unosi³o siê w³aœnie spomiêdzy s¹gów.Geralt uspokoi³ siê nieco - w zasiêgu wzroku nic siê nie porusza³o, a miêdzys¹gami za ma³o by³o miejsca, by mog³a siê tam kryæ jakaœ wiêksza grupa.Milvate¿ to spostrzeg³a.- Nie ma koni - szepnê³a.- To nie wojsko.Drwale, widzi mi siê.- Mnie te¿.Ale pójdê sprawdziæ.Os³aniaj mnie.Gdy zbli¿y³ siê, ostro¿nieklucz¹c miêdzy zwa³ami pni, us³ysza³ glosy.Podszed³ bli¿ej.I bardzo siêzdumia³.Ale s³uch nie zwodzi³ go.- Pó³ placka w kule!- Ma³a kupa w dzwonki!- Gwint!- Akces.Wist! Wy³Ã³¿cie wychodek.O ¿e¿ - Ha-ha-ha! Jeno ni¿nik z ma³ymi.Wmiêtkie trafione! Pierwej prawdziwie usrasz siê, nim ma³¹ kupê usk³adasz!- Uwidzim jeszcze.Ni¿nika k³adê.Co, wzi¹³? Ech, Yazon, pogra³eœ jak rzyækacza!- Czemuœ panny nie po³o¿y³, zasrañcze? Ech, wzi¹³bym pa³ê.WiedŸmin, byæ mo¿e, by³by nadal ostro¿ny - ostatecznie w gwinta grywaæ mog³owielu ró¿norakich osobników, a imiê Yazon te¿ nosiæ moglo wielu.W podnieconeglosy karciarzy wdar³ siê jednak nagle znany mu dobrze chrapliwy skrzek.- Rrrr.wa maæ!- Witajcie, ch³opaki - Geralt wyszed³ zza s¹gu.- Rad jestem was widzieæ.Zw³aszcza znowu w pe³nym sk³adzie, nawet z papug¹.- Jasna cholera! - Zoltan Chivay z wra¿enia upuœci³ karty, po czym szybkozerwa³ siê z ziemi, tak gwa³townie, ¿e siedz¹cy na jego ramieniu Feldmarsza³ekDuda zatrzepota³ skrzyd³ami i wrzasn¹³ przestraszony.- WiedŸmin, - jak pragnêdobrobytu! Czy te¿ to fatamorgana? Percival, widzisz to samo co ja?Percival Schuttenbach, Munro Bruys, Yazon Yarda i Figgs Merluzzo obiegliGeralta i mocno nadwerê¿yli mu prawicê uœciskami.A gdy zza zwa³Ã³w pni wy³oni³asiê reszta dru¿yny, ha³aœliwa radoœæ wzmog³a siê odpowiednio.- Milva! Regis! - wykrzykiwa³ Zoltan, œciskaj¹c wszystkich.- Jaskier, ¿ywy,choæ z banda¿em na ³bie! I co powiesz, grajku zatracony, na kolejnymelodramatyczny bana³? ¯ycie, wychodzi, to nie poezja! A wiesz, dlaczego? Bonie poddaje siê krytyce!- A gdzie - rozejrza³ siê Jaskier - Caleb Stratton?Zoltan i reszta zamilkli nagle i spowa¿nieli.- Caleb - powiedzia³ wreszcie krasnolud, poci¹gn¹wszy nosem - w ziemi podbrzezink¹ œpi, daleko od jego ukochanych wierchów i góry Carbon.Jak nas Czarninad In¹ dopadli, zbyt wolno nogami przebiera³, lasu nie dobieg³.Wzi¹³ po³bie mieczem, gdy upad³, sk³uli go rohatynami.No, rozchmurzcie siê, my ju¿jego op³akali, doœæ bêdzie.Cieszyæ siê nam raczej.Wyœcie wszak w komplecie ztumultu w obozie wyszli.Ba, nawet powiêkszy³a siê dru¿yna, jak widzê.Cahir sk³oni³ lekko g³owê pod uwa¿nym spojrzeniem krasnoluda, nic niepowiedzia³.- No, siadajcie - zaprosi³ Zoltan.- My tu owieczkê pieczemy.Napotkaliœmy parêdni temu, samotn¹ i smutn¹, nie daliœmy z³¹ œmierci¹ zgin¹æ, z g³odu albo wwilczej paszczy, litoœciwie zar¿nêliœmy i na strawê przerabiamy.Siadajcie.Ciebie zaœ, Regis, na stronê na chwilkê poproszê.Geralt, ty pozwól równie¿.Za s¹giem siedzia³y dwie kobiety.Jedna karmi³a piersi¹ niemowlê, na widokpodchodz¹cych odwróci³a siê skromnie.Opodal m³oda dziewczyna z owiniêt¹niezbyt czystymi szmatami rêk¹ bawi³a siê na piasku z dwójk¹ dzieci.TêWiedŸmin pozna³ natychmiast, gdy tylko podnios³a na niego zamglone, obojêtneoczy.- Odwi¹zaliœmy j¹ od wozu, który ju¿ siê pali³ - wyjaœni³ krasnolud.- Ma³obrakowa³o, by jednak skoñczy³a tak, jak chcia³ ów zawziêty na ni¹ kap³an.Chrzest ogniowy wszelako¿ przesz³a.Lizn¹³ j¹ p³omieñ, przypiek³ do ¿ywegomiêsa.Opatrzyliœmy, jak umieliœmy, pomazawszy sad³em, ale to siê paprzekrzynkê.Cyruliku, jeœli móg³byœ.- Bezzw³ocznie.Gdy Regis chcia³ odwin¹æ opatrunek, dziewczyna zakwili³a, cofaj¹c siê izas³aniaj¹c twarz zdrow¹ rêk¹.Geralt zbli¿y³ siê, by j¹ przytrzymaæ, alewampir pohamowa³ go gestem.Spojrza³ g³êboko w b³êdne oczy dziewczyny, a tanatychmiast uspokoi³a siê, zmiêk³a.G³owa lekko opad³a jej na pierœ.Nawet niedrgnê³a, gdy Regis ostro¿nie odklei³ brudn¹ szmatê i posmarowa³ przypieczoneramiê ostro i dziwnie pachn¹c¹ maœci¹.Geralt odwróci³ g³owê, popatrzy³ na obie kobiety, na dwójkê dzieci, potem nakrasnoluda.Zoltan chrz¹kn¹³.- Na baby - wyjaœni³ pó³g³osem - i tê parkê ma³olatów natrafiliœmy ju¿ tu, wAngrenie.Zagubi³o siê toto w ucieczce, samo by³o, zestrachane i g³odne, no toprzygarnêliœmy, opiekujemy siê.Jakoœ tak wysz³o.- Jakoœ tak wysz³o - powtórzy³ Geralt, uœmiechaj¹c siê leciutko.- Jesteœniepoprawnym altruist¹, Zoltanie Chivay
[ Pobierz całość w formacie PDF ]