[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powiedzia³ Amerykaninowi, ¿e spróbuje razjeszcze, choæ nie ¿ywi³ zbyt wielkich nadziei.Jakieœ dziwne przypuszczenie,myœl, która wydawa³a siê ci¹gle nieprawdopodobna, nie dawa³a mu spokoju.Dlaczego tylko tych czterech? Dlaczego nikt inny spoœród dziesi¹tkówpracowników SS i gestapo nie widzia³ nigdy Wolfa? S¹dzi³, ¿e bêdzie mia³powa¿ne trudnoœci ze sk³onieniem gestapowców do nowego spotkania, ale Ohlers,którego zobaczy³ nastêpnego dnia rano na dziedziñcu koszarowym, zgodzi³ siênadspodziewanie ³atwo.- Tak, tak - powiedzia³ z dziwnym uœmiechem.- Myœmy tak¿e chcieli porozmawiaæz panem, Kloss.Umówili siê znowu wieczorem na strychu.Kloss poinformowa³ o tym spotkaniuKarpinsky'ego, ale wyda³o mu siê, ¿e Amerykanin nie wykazywa³ wielkiegozainteresowania.- To siê nie mo¿e udaæ - powiedzia³ i doda³ natychmiast: - Dlaczego pan, panieKloss, tak bardzo chce znaleŸæ Wolfa? Wyrazi³ jednak zgodê na jeszcze jedn¹próbê.By³o ju¿ zupe³nie ciemno, gdy Kloss wszed³ na najwy¿sze piêtro budynku i,rozgl¹daj¹c siê uwa¿nie, rozpocz¹³ wspinaczkê po krêtych schodach.Drzwi nastrych by³y zamkniête; gdy zapuka³, otworzono mu natychmiast i zobaczy³ ca³¹czwórkê siedz¹c¹ nieco w g³êbi na starych sto³kach i skrzyniach.Powiedzia³:„dobry wieczór".Nie otrzyma³ odpowiedzi i patrz¹c na ich twarze zrozumia³, ¿eszykuj¹ dla niego jak¹œ niespodziankê, ¿e coœ tu siê stanie; przez chwilêogarnê³a go chêæ wycofania siê, ale by³o ju¿ za póŸno, a zreszt¹ on, Kloss,nigdy nie przerywa³ raz rozpoczêtej gry.Na w¹skim okienku wisia³a ciemnaszmata, pomyœla³, ¿e wystarczy zerwaæ tê szmatê, aby zjawi³ siê Karpinsky zeswymi ludŸmi, ale by³a to ostatecznoœæ, mia³ ci¹gle nadziejê, ¿e uda mu siêzrealizowaæ jeszcze swój pomys³.- Czekaliœmy na pana, Kloss - przerwa³ wreszcie milczenie Ohlers.W jego g³osiepobrzmiewa³y z³owrogie nuty.- Byliœmy pewni - doda³ natychmiast von Lueboff -¿e pana wypuszcz¹.- Uda³o mi siê wykaraskaæ - rzek³ Kloss, jakby nie dostrzegaj¹c tonu Lueboffa.- Po prostu przyszli za wczeœnie.Nic mi nie udowodnili.Nikt te¿ niepodejrzewa ani panów, ani gruppenfuehrera.Dostrzeg³ uœmiechy na ich twarzach.Czy¿by zagra³ zbyt naiwnie? Czy¿by niedoceni³ tym razem przeciwnika?- Wierzymy panu, Kloss, wierzymy, ¿e jest pan dobrym Niemcem i œwietnym koleg¹- Wormitz nie ukrywa³ ju¿ nawet ironii.- I ¿e zrobi³ pan z tych Amerykanówskoñczonych os³Ã³w, na co zreszt¹ ca³kowicie zas³uguj¹.-Nie rozumiem tego tonu! - Kloss podniós³ g³os.Wiedzia³, ¿e w tym towarzystwiekrzyk bywa zawsze najskuteczniejszy.- Sytuacja jest bardzo powa¿na.Musimyopracowaæ nowy plan ucieczki.Nie mamy innego wyboru.- Bywa tak, ¿e w ogóle nie ma ju¿ wyboru - rzek³ powa¿nie Wormitz.- Panowie - Kloss postanowi³ zaatakowaæ pierwszy - tylko nas piêciu zna³odok³adnie termin ucieczki - popatrzy³ na nich i zobaczy³ znowu uœmiechy natwarzach.- Tylko nas piêciu - powtórzy³ - jeden z nas wiêc zdradzi³.Musimywiedzieæ, kto.Uratowanie ¿ycia gruppenfueh-rera Wolfa jest spraw¹ tak wa¿n¹,¿e nale¿y wyeliminowaæ zbêdne ryzyko.Czy dobrze zagra³? Wydawa³o siê, ¿e s¹ zaskoczeni.Po chwili zabra³ g³os vonLueboff.- Z ust nam pan to wyj¹³ - powiedzia³.- Niech pan sobie wyobrazi - ci¹gn¹³ -¿e myœmy te¿ doszli do wniosku, i¿ wœród nas jest zdrajca.Nawet wiemy, ktojest zdrajc¹.Nie interesuje to pana, Kloss?W tej chwili z ciemnej g³êbi strychu wynurzy³ siê mê¿czyzna, którego Klosspozna³ natychmiast, zanim tamten zd¹¿y³ dotkn¹æ jego ramienia i zanim zobaczy³wycelowan¹ w siebie lufê pistoletu.Brunner! Wiêc to by³a ta niespodzianka!Wiêc w tym obozie, zapewne w skórze szeregowca Wehrmachtu, ukrywa³ siê jegonajdawniejszy L najbardziej zaciêty przeciwnik.- Poznaje pan? - zapyta³ Ohlers.- Mieliœmy wyj¹tkowe szczêœcie.Dzisiaj ranospotka³em mojego starego znajomego Brunnera, który okaza³ siê tak¿e panaznajomym,Kloss, i który wyjaœni³ nam, dlaczego tak bardzo chcia³ pan pomóc w ucieczcegruppenfuehrerowi Wolfowi.Pozostali wybuchnêli œmiechem.- Stój spokojnie, Hans, drogi przyjacielu - szepn¹³ tymczasem Brunner.- Jeœlizaczniesz krzyczeæ, zastrzelê natychmiast.Kloss milcza³.Sytuacja by³a w³aœciwie beznadziejna.Rozumia³, ¿e musz¹ gozastrzeliæ, wiedzia³ ju¿ zbyt wiele.Nie mia³ ¿adnej szansy dotarcia do okna,zerwania zas³ony i zaalarmowania w ten sposób Karpinsky'ego.Wydawa³o siê, ¿e wogóle nie ma ¿adnej szansy.- Koñcz - powiedzia³ Wormitz.Brunner zapali³ papierosa.- Zaraz, za chwilê.Zbyt d³ugo na to czeka³em - i zwróci³ siê do Klossa: -Masz twarde ¿ycie, Hans, uda³o ci siê oszukiwaæ nas przez piêæ lat, ale niewyjdziesz z tego ¿ywy.- Ciebie powinni powiesiæ ju¿ piêtnaœcie razy - rzek³ Kloss.- Ale w koñcu ciêto nie minie.-I doda³: - ¯a³ujê, ¿e nie z³apa³em gruppenfuehrera Wolfa, aleto, co nie uda³o siê mnie, uda siê komuœ innemu.- Nigdy go nie z³apiecie - stwierdzi³ Wormitz.Kloss usiad³ na skrzynce ty³em do okna.Zachowywa³ siê tak, jakby nie istnia³oniebezpieczeñstwo, jakby nie wiedzia³, ¿e za chwilê musi zgin¹æ.Czy uda mu siêzyskaæ trochê czasu?- Chcecie mnie zastrzeliæ od razu - zapyta³ - czy wolicie porozmawiaæ? Móg³bymwam powiedzieæ coœ interesuj¹cego.-Nic nas nie interesuje - przerwa³ Brunner [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl