[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jednak si³y do tegostopnia opuœci³y trawione gor¹czk¹ cia³o, ¿e Potwór nad³ugie chwile jakby zapad³ w œpi¹czkê.Starali siê towykorzystaæ, poœpiesznie opatruj¹c kolejne rany.J¹t-rzy³y siê, nieprawdopodobnie zapuszczone, i Villemoczêsto musia³a odwracaæ g³owê z obrzydzenia na wi-dok ropy sacz¹cej siê z ods³oniêtych przez Niklasamiejsc.Ksiê¿yc przesun¹³ siê ju¿ daleko, kiedy Elisa szepnê³a:- Panie Niklasie!- Co siê sta³o?- Nie wiem, czy powinnam o tym mówiæ, ale wydajemi siê, ¿e kapitan Dristig knuje coœ niedobrego.- Coœ niedobrego?- S³ysza³am, jak zmawia³ siê z jednym ze swoich ludzi,¿eby wzi¹æ nas, gdy tylko unieszkodliwimy.W blasku pochodni wymienili spojrzenia.Potwórtak¿e podejrzliwie przenosi³ wzrok kolejno z jednej osobyna drug¹.- Ach, tak - zamyœli³ siê Niklas.- Coœ trzeba bêdziez tym zrobiæ.Po pierwsze nie mamy zamiaru unieszkod-liwiæ naszego podopiecznego, a po drugie myœlê, ¿epozbawimy naszego dzielnego kapitana s³awy, któr¹najwyraŸniej za wszelk¹ cenê usi³uje zdobyæ.Ale tozostawimy na póŸniej.A ty, kanalio, zacznij wreszciemówiæ! Coœ przed nami ukrywasz.¯adna z ran, któreobejrzeliœmy, nie mog³a spowodowaæ gor¹czki, drêcz¹cejciê ju¿ chyba od wielu dni.Widzê to po twoich roz-palonych, zapadniêtych oczach i kolorze skóry.Gdzie jestta rana?- Nic ci do tego.- A wiêc wiesz, o co chodzi.Powiedz mi, panie mog¹odejœæ, jeœli to zbyt wstydliwe.- Phhh! - prychn¹³.- Utykanie - podpowiedzia³a Villemo.- Zamknij siê, wœcibska babo! - warkn¹³ Potwór.- Nie mo¿e opieraæ siê na jednej stopie - doda³Dominik.- To prawda - zgodzi³ siê Niklas.- Od dawna ju¿mia³em podejrzenie, ¿e chodzi o tê owiniêt¹ stopê.Czymo¿emy j¹ zobac¿yæ?Potwór poderwa³ siê, usi³uj¹c z³apaæ Niklasa za gard³o.Villemo nie wiedzia³a, jak to siê sta³o, poczu³a tylkogor¹ce pragnienie, by pomóc Niklasowi, a potem nag³yb³ysk œwiat³a pojawi³ siê miêdzy nim a d³oñmi Potwora.Obydwaj krzyknêli, ale bardziej chyba ze strachu.Potwórjeszcze pamiêta³, jak zosta³ przez ni¹ niedawno oœlepiony.WyraŸnie jednak da³ do zrozumienia, ¿e nikomu niewolno siê zbli¿yæ do jego dziwnej, krótkiej stopy.- Drobny kompleks, jak s¹dzê - powiedzia³a Villemoz wyczuwaln¹ kpin¹.- Tak siê wydaje.Nie b¹dŸ g³upi - Niklas usi³owa³przemówiæ Potworowi do rozs¹dku.- Rozumiesz chyba,¿e nie dasz sobie rady.Przecie¿ chcemy ci tylko pomóc.- Sam sobie poradzê!- Nieprawda.Villemo, czy nie mo¿esz go obezw³adniæchoæ na chwilê?Znów siê poderwa³.- Zabierzcie ode mnie tê cholern¹ babê! Inaczejwszystkich was pozabijam!- On naprawdê ma taki zamiar - mrukn¹³ Dominik.- Tym gorzej dla ciebie - pogrozi³ Niklas wzburzonejbestii.- Villemo, spróbuj! ¯adnych kuglarskich sztuczek,postaraj siê tylko go uœpiæ!Dominik uj¹³ j¹ za rêkê.Zauwa¿y³a, ¿e jest niespokoj-ny.Mia³a œwiadomoœæ, ¿e nie opanowa³a sztuki hip-notyzowania.Bêdzie musia³a patrzeæ bestii prosto w oczy.Zapowiada³a siê bardzo trudna walka, ale nie mia³a innegowyjœcia, nale¿a³o spróbowaæ.Wkrótee oka¿e siê, kto masilniejsz¹ wolê.Ale ju¿ przed podjêciem próby wiedzia³a, ¿e praw-dopodobnie przegra.Nie mia³a pojêcia, jak siê za tozabraæ, a Potwór z pewnoœci¹ sprowadzi na ni¹ sen,wykorzystuj¹c jej wahanie i s³aboœæ, jeœli bêdzie d³ugospogl¹daæ mu w oczy.Zamiast mówiæ: "Nie, to siê nie da", powiedzia³adyplomatycznie:- Uwa¿am, ¿e nie powinniœmy go do niezego zmu-szaæ.- Mia³a nadziejê, ¿e towarzysze j¹ zrozumiej¹.Nastêpnie zwróci³a siê do Potwora: - Jak chcesz.Pod-dajemy siê.Teraz dostaniesz tylko wzmacniaj¹cy napój,który Niklas przyrz¹dzi specjalnie dla ciebie.Zobaczysz,¿e noga sama siê zagoi.- A potem? Co bêdzie potem?- Zostawimy ciê tutaj.NajwyraŸniej nie masz ochotyjechaæ z nami, nie wyra¿asz chêci do wspó³pracy.Musimywiêc zrezygnowaæ z naszych planów.Jesteœmy zawiedze-ni, to prawda, ale te¿ nie jesteœmy bezlitoœni.- Przecie¿ ja, do diab³a, wspó³pracowa³em! - wykrzyk-n¹³ dotkniêty.- Ja, który nie wypowiedzia³em s³owa odwielu lat! A ty mówisz, ¿e nie wspó³pracowa³em! Le¿a³emspokojnie i pozwala³em wam znêcaæ siê nade mn¹.Co tysobie w³aœciwie myœlisz, stara czarownico?- Mówiê tylko, ¿e bêdzie tak, jak chcesz - odpar³aVillemo naj³agodniejszym tonem, triumfuj¹c w duchu.Potwór by³ ura¿ony, ¿e chcieli go zostawiæ, choæ jedno-czeœnie nie przestawa³ rozpaczliwie walczyæ o swoj¹niezale¿noœæ.Z pewnoœci¹ nie by³o mu ³atwo, nie przywyk³ doliczenia siê z wol¹ innych.Elisa przez ca³y czas siedzia³a u jego boku, staraj¹c siêgo pocieszaæ i zapewniaæ, ¿e jest wœród przyjació³
[ Pobierz całość w formacie PDF ]