[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ani razu.Poraz pierwszy Elizabeth zrozumiała, skąd się wzięło powiedzenie, żekomuś serce pęka.Jej serce pękało z bólu, od którego łzy cisnęłyjej się do oczu.Powołano pierwszego świadka oskarżenia.Nerwy Elizabeth drżałyz napięcia do tego stopnia, że ściskało ją w dołku i mdliło zniepokoju.Jednego po drugim, wzywano kolejnych ludzi, którzyzaświadczali, że Lucien często zazdrościł bratu, iż ten miałszczęście urodzić się pierwszy.Na każdego świadka, któryzeznawał na rzecz Luciena, prokurator królewski zebrał pięciuswoich.W pewnej chwili John zniknął jej z oczu - wezwano go dozłożenia zeznań.Potem nadeszła kolej na nią.Elizabeth położyła dłonie na barierce,w której drewnianej powierzchni odbijały się złocenia sali.Odprężyła się i poczuła szaloną chęć, by pokazać wszystkimlordom język.- Elizabeth St.Aubyn - rzekł przewodniczący posiedzenia.-Zostałaś wezwana w charakterze świadka oskarżenia.Czy będzieszzeznawać z własnej woli?- Tak, lordzie - odpowiedziała, sama zaskoczona tym, jak pewnie ispokojnie zabrzmiał jej głos, mimo iż w środku dygotała.Prokurator królewski, człowiek uczony z wyglądu, wyszedł zzastołu.Jego siwa peruka sprawiała wrażenie za malej na jego głowę,a luźna szata nie była w stanie zamaskować jego potężnej tuszy.Mężczyzna miał zaczerwienioną twarz i przekrwione niebieskieoczy, przez co sprawiał wrażenie, jakby większość życia spędził wstanie nietrzeźwości.Elizabeth znienawidziła go od pierwszegospojrzenia.- Elizabeth St.Aubyn, od jak dawna znasz księcia Ravenwood?Oblizała wargi, przyglądając się zgromadzonym parom.Próbowałapatrzeć im w oczy, jednemu po drugim.- Znam go od wielu lat.W istocie pierwszy raz zwróciłam na niegouwagę, gdy pojawiła się plotka, iż książę uwiódł pańską córkę,lordzie Glashow.- Wyłowiła osobę jego lordowskiej mościspośród morza postaci w karmazynowych szatach i uśmiechnęłasię.- Przez lata słyszałam o wielu innych kobietach, które rzekomouwiódł, tak wielu, w rzeczy samej, że zastanawiam się, jak jegomiłość miał czas na uknucie morderstwa, a co dopiero jegowykonanie.Komentarz Elizabeth wywołał chichoty na sali, co było jejzamierzeniem.Prokurator królewski nie wyglądał, jakby było mu do śmiechu.- Czy może pani opisać okoliczności, w jakich poznaliście się nabalu lady Derby?Elizabeth oczekiwała tego pytania, więc odparła na nie śmiało.- Skompromitował mnie.- Posłała mu suchy uśmiech.- Zrujnował pani reputację? - wyjaśnił mężczyzna.- Zaiste, sir.Bardzo dokładnie.Kolejne śmiechy.Na ustach prokuratora nie zagościł nawet cieńuśmiechu.- Czy nazwałaby pani postępowanie swego męża tego wieczorugodnym?- Tego wieczoru, nie.Godnym postępkiem natomiast było jegomałżeństwo ze mną.- Nie o to pytałem.- Nie? Pewnie chciałby pan, abym powiedziała, że mój mążzachował się tego wieczoru ze wszech miar niegodnie, co jestzgodne z prawdą, lecz w moich oczach, i oczach całegotowarzystwa, odkupił swoje przewinienia.- Odkupił swoje przewinienia, powiada pani? Ależ, pani, jestemtym zdumiony.Sam wiem, jak ciężkie jest pani położenie wtowarzystwie.Córka szlachcica, lecz niezupełnie szlachcianka.Policzki Elizabeth zaczerwieniły się.Podły człowiek.- Wiem, że starała się pani ze wszelkich sił zasłużyć na dobrąopinię.Pokazywała się pani przez.ile to sezonów? Dwa? Ajednak w ciągu jednej nocy ten mężczyzna - wskazał na Luciena -mężczyzna, który, jak pani twierdzi, odkupił swoje winy w panioczach, zniweczył całe pani starania.Czy nazwałaby to panipostępkiem człowieka godnego szacunku?Elizabeth uniosła głowę, dziękując niebiosom za wychowanie,jakie otrzymała, które pozwoliło jej uśmiechać się uprzejmie.- Nie, nie był to godny postępek, sir.Jednakże, zważywszy namoją wątpliwą pozycję w towarzystwie - pozycję, do której właśniepan nawiązał - jakże łatwo byłoby mojemu mężowi odwrócić sięode mnie plecami.On jest księciem.A ja, jak sam pan powiedział,prawie osobą z gminu.Nie musiał się ze mną żenić.A jednak tozrobił.- I od chwili ślubu książę traktował panią dobrze?- Jak królową.Prokurator uniósł brew i coś w sposobie, w jaki jego oczy zabłysły,zwróciło jej uwagę na następne pytanie.- Wasza miłość - zaczął spokojnie.- Czy słyszała pani o statku onazwie Revenger?Elizabeth poczuła, że policzki jej drętwieją.- Tak, słyszałam.- Jaki to statek?- Duży - odrzekła, grając na zwłokę.Prokurator królewski zmrużyłoczy.- Pozwoli pani, że ujmę to w ten sposób: czy Revenger to statekpiracki?Elizabeth uniosła głowę najdumniej, jak umiała.- Tak, to prawda.- Czy może mi pani powiedzieć, kto był kapitanem tego statku?- Mężczyzna imieniem Jolly.- Czy Jolly był piratem?- Był.- I czy pani mąż pozostawał w dobrych stosunkach z tymmężczyzną?Elizabeth nie chciała odpowiadać.Boże, dałaby wszystko, żebytego nie robić, lecz wiedziała, że prokurator przycisnął ją do muru.On również o tym wiedział.- Tak, to prawda.- Czy pani mąż brał udział w zatopieniu statku o nazwie Swan,będąc przyjacielem tego człowieka? - Prokurator wykrzywiłpogardliwie wargi.- Tego pirata imieniem Jolly?Kto mu o tym powiedział?- Lady Ravenwood? - zachęcił ją do odpowiedzi.Elizabethprzełknęła ślinę, wiedząc, że kłamstwo nie miałoby sensu.- To prawda.- Tak? - Prokurator królewski udawał zdumienie.Keats byłbydumny z jego talentu aktorskiego.- Twierdzi pani jednak, że jegolordowska mość jest człowiekiem godnym.- Bo tak jest - odparła Elizabeth.- Człowiek, który zatapia statek handlowy, jest godny?- Wtedy był inny.- Wystarczająco inny, by zabić swego brata w pojedynku?- Nie.- Potrząsnęła głową.- To znaczy, tak.- To znaczy jak, wasza miłość?- Nie, nie był zdolny do tego, by zabić własnego brata.- Znała go pani wystarczająco dobrze, by to ocenić?- Znałam.- I czy to dlatego nazwała go pani
[ Pobierz całość w formacie PDF ]