[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy dowiedzą się, że została ponownie wykorzystana, ich nienawistna pogarda ją zniszczy.Nie chciał o tym myśleć.Po raz pierwszy odkąd ją spotkał, zrobiło mu się jej żal.Była co prawda arystokratką, ale podejrzewał, że od pozostałych angielskich dam różniła się tak, jak światło od ciemności.- Czyżby zabrakło panu słów, panie Trevain?- Nathanie.Proszę się do mnie zwracać po imieniu.Odniósł dziwne wrażenie, że zmrużyła oczy.Tak, na pewno to zrobiła.Niech to diabli, nie ufa mu.- Dobrze, Nathanie.Czyżbym pana zaskoczyła?- Nie - odparł szczerze.- Podziwiam pani bezpośredniość.- Bezpośredniość? Tak to się teraz nazywa?- Tak.Albo szczerość.Sama niech pani wybierze określenie, które bardziej się pani podoba.Tak czy inaczej, bardzo cenię pani uczciwe odpowiedzi.Ariel zmrużyła oczy.Dlaczego tak ją zirytował?- Nie wątpię - mruknęła.- Szkoda, że pan nie jest ze mną równie szczery.Nathan kolejny raz odniósł wrażenie, że Ariel przejrzała jego podwójną grę.Patrzyła na niego podejrzliwie.Zmysłowe usta zacisnęła w wąską linię.Choć starała się przed nim to ukryć, dostrzegł, że w prawej pięści ściskała materiał sukni.- Ariel, ja nie chcę pani oszukać.Kobieta prychnęła z niedowierzaniem.- Nie?Po raz pierwszy głos uwiązł mu w gardle i nie potrafił skłamać.Co się z nim, u licha, działo?Zauroczyły go śliczne oczy, w których odbijało się głębokie rozczarowanie.- Do diabła - zaklął.Puścił jej dłoń i przetarł sobie twarz.Odwrócił wzrok.Czuł się podłe.- Nie wierzy mi pani.- Nie.Spojrzał na nią.Miała taki szczególny wyraz oczu.Spostrzegł w nich ból, złość i rozgoryczenie.Pomyślał, że coś musiało się zmienić w ich stosunkach od poprzedniej nocy.Wyprostował się zaniepokojony.Niemożliwe, żeby dowiedziała się o jego zamiarach.Niespodziewanie przypomniał sobie, że wczoraj, co prawda w innym kontekście, wspomniała jego pseudonim.Czy był to tylko przypadek? Czy zbiegiem okoliczności był również fakt, że liścik otrzymał tego samego dnia? Jeśli jednak odgadła jego tożsamość, dlaczego do tej pory nie został zatrzymany? Na pewno poinformowałaby Departament Wojny o swoich podejrzeniach.Niemożliwe, żeby wiedziała.Reagowała w ten sposób, bo sądziła, że miał coś wspólnego z zachowaniem stryja.- Wygląda pan na zirytowanego, panie Trevain.- Nathanie - poprawił ją odruchowo.- Nathanie - zgodziła się.- Bo jestem.- A dlaczego?- Bo mi pani nie ufa i zastanawiam się, co zrobić, żeby zmieniła pani zdanie.Ariel popatrzyła na niego uważnie, po czym nachyliła się do przodu.Nathana owionął zapach kobiecych perfum.Ulotny, prowokacyjny, kuszący.- Proszę zjeść ze mną jutro kolację - zaproponowała niespodziewanie.- Będziemy sami u mojego ojca w rezydencji.Wyjechał i nikt nie będzie nam przeszkadzał.Udowodni mi pan, że mogę mu zaufać.Trevain nie wierzył własnym uszom.Zaprosiła go do rezydencji? Takiej okazji nie wolno przegapić, pomyślał podekscytowany.- Dobrze, przyjmuję wyzwanie.Ariel kiwnęła głową.Powóz zwolnił.Okazało się, że byli na miejscu.Kilka chwil później pomagał jej wysiąść.- A więc do zobaczenia jutro? - spytała.Nathan uniósł jej dłoń do ust i uśmiechnął się.- Oczywiście.Ariel nie odwzajemniła uśmiechu, nie odwróciła się nawet, gdy odchodziła.Zastanawiał się, czy rzeczywiście chciała go tylko sprawdzić, czy też miała jakiś inny powód, aby wystąpić z takim zaproszeniem.Wiedziała czy nie, kim on jest? Nie mógł się opędzić od wątpliwości.Jutro wieczorem wszystko się wyjaśni.7Ariel denerwowała się już przed poprzednim spotkaniem z Nathanem, ale tego wieczoru nie mogła usiedzieć na miejscu.Nerwowym krokiem przechadzała się po salonie.W pustym, zamkniętym przez dłuższy czas domu powietrze było trochę zatęchłe.Nie chciała przyjeżdżać do rezydencji z Nathanem, bo chciała spokojnie przygotować się do konfrontacji.Co prawda wolałaby mieć przy sobie Phoebe, ale wiedziała, że jej dzisiejsze spotkanie z Nathanem będzie ostatnim.- Proszę pani, przyjechał.W drzwiach salonu stał jeden z niewielu służących, którzy pozostali, aby zajmować się domem.- Świetnie, wprowadź go.Lokaj ukłonił się i wyszedł.- Wszystko gotowe? - krzyknęła za nim.- Tak, proszę pani - odparł.- Dobrze, zjemy za pół godziny.Gdy służący odchodził, znów miała ochotę go o coś zapytać, ale nie chciała odwlekać momentu spotkania.To już ostatni raz, pocieszała się.Czegokolwiek szukał Nathan, miało to związek z jej ojcem i rezydencją
[ Pobierz całość w formacie PDF ]