[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wręczył garść druków Tomowi i z wewnętrznej kieszeni marynarki wyłowił grzebień.Pomimo gorąca wyglądał na rozluźnionego i opanowanego.W przeciwieństwie do niego Tom czuł się brudny, spocony i obawiał się, że łatwo może ulec pokusie zejścia ze ścieżki prawości.Co miałoby go skusić, nie bardzo wiedział, ale był otwarty na propozycje.Chad przeczesał włosy, jednym eleganckim pociągnięciem grzebienia przywracając doskonały blask swej aureoli.Ważne jest, nauczał Wielebny, by wyglądać jak najlepiej.„Jesteście posłańcami Pana - mawiał.- A On chce, byście byli schludni i eleganccy.Byście błyszczeli od stóp do głów”.- Masz - powiedział Chad, wymieniając z Tomem grzebień na broszury.- Jesteś kompletnie rozczochrany.Tom wziął grzebień, na którego zębach osiadł złoty brokat, i podjął chaotyczną próbę uporządkowania swej czupryny, a Chad mu się przyglądał.Włosy Toma nie chciały leżeć płasko jak jego, Chada.Pan z pewnością cmokał na ich widok z dezaprobatą, nie spodobałyby mu się wcale.Ale z drugiej strony, co się Panu podobało? Nie pochwalał palenia, picia, cudzołóstwa, herbaty, kawy, pepsi, kolejki górskiej w wesołym miasteczku, masturbacji.A nad głowami tych słabych stworzeń, które pobłażają sobie w niektórych albo - Boże, miej ich w swej opiece - we wszystkich wyżej wymienionych rzeczach, zawisły wody potopu.Tom modlił się tylko, by te wody, gdy już spadną, były chłodne.Facet w ciemnym garniturze, który otworzył drzwi pod numerem 82 przy Caliban Street, przypominał Tomowi i Cha-dowi Wielebnego.Oczywiście nie fizycznie.Wielebny Bliss był opalonym, tęgim mężczyzną, podczas gdy ten gościu był szczupły i miał ziemistą cerę.Ale z obu emanował ten sam niekwestionowany autorytet; takie samo poczucie wagi własnych zamierzeń.Broszurki przyciągnęły jego uwagę, pierwsze prawdziwe zainteresowanie, jakie ktokolwiek okazał im tego ranka.Przytoczył nawet cytat z Księgi Powtórzonego Prawa - jakiś fragment, którego nie znali - i zaprosił ich do środka, proponując coś do picia.Wyglądało to jak czyjś drugi dom.Nagie ściany i podłogi; zapach środków dezynfekujących i kadzidła, jakby dopiero co tu posprzątano.Prawdę mówiąc, Tom pomyślał sobie, że ten facet doprowadził ascetyzm do ostatecznych granic.Pokój na tyłach domu, do którego ich zaprowadził, mógł poszczycić się tylko dwoma krzesłami, niczym więcej.- Nazywam się Mamoulian.- Bardzo mi miło.Jestem Chad Schuckman, a to jest Tom Loomis.- Obaj święci, co?Młodzi mężczyźni wyglądali na zaskoczonych.- Wasze imiona.Oba są imionami świętych.- Święty Chad? - zdziwił się blondyn.- Ależ oczywiście.Był angielskim biskupem; mówimy o siódmym wieku.Tomasz to rzecz jasna wielki Niewierny.Opuścił ich na chwilę, by przynieść wodę.Tom poruszył się niespokojnie na krześle.- O co ci chodzi? - warknął na niego Chad.- To nasz pierwszy potencjalny nawrócony w tym mieście.- Jest jakiś dziwny.- Myślisz, że dla Pana ma znaczenie, czy ktoś jest dziwny? To było dobre pytanie, lecz nim Tom sformułował na nie odpowiedź, wrócił gospodarz.- Wasza woda.- Mieszka pan sam? - spytał Chad.- To duży dom jak na jedną osobę.- Od pewnego czasu jestem sam - wyjaśnił Mamoulian, podając im szklanki z wodą.-1 muszę przyznać, że bardzo poważnie potrzebuję pomocy.O tak, założę się, że potrzebna ci poważna pomoc, pomyślał Tom.Mężczyzna spojrzał na niego dokładnie w chwili, gdy ta myśl błysnęła mu w głowie; wyglądało to niemal tak, jakby wypowiedział ją na głos.Tom zaczerwienił się i - by pokryć zmieszanie - wypił łyk wody.Była ciepła.Czy Anglicy nie słyszeli o lodówkach? Mamoulian na powrót skierował uwagę na świętego.Chada.- Jakie macie plany na najbliższe kilka dni?- Kontynuować dzieło Pańskie - odpowiedział bez ząjąk-nienia Chad.Mamoulian skinął głową.- To dobrze - przyznał.- Głosimy Słowo Boże.- „Zrobię was rybakami ludzi”.- Mateusz.Rozdział czwarty - uzupełnił Chad.- A jeśli pozwolę wam zbawić moją duszę, czy moglibyście mi pomóc? - spytał gospodarz.- W czym?Mamoulian wzruszył ramionami.- Potrzebuję pomocy dwóch zdrowych, młodych zwierząt, takich jak wy.Zwierząt? To nie brzmiało zbyt ortodoksyjnie.Czy ten biedny grzesznik nie słyszał o ogrodach Edenu? Nie, pomyślał Tom, patrząc na oczy tamtego, prawdopodobnie nigdy nie słyszał.- Obawiam się, że mamy już inne zobowiązania - odparł uprzejmie Chad.- Ale będziemy bardzo radzi ujrzeć pana, gdy przyjedzie Wielebny.Będzie pan mógł przyjąć chrzest.- Chciałbym poznać Wielebnego - odpowiedział mężczyzna.Tom nie był pewien, czy to wszystko nie jest zwykłą farsą.- Tak niewiele czasu nam zostało, nim spadnie na nas gniew Stwórcy - mówił dalej Mamoulian.Chad przytakiwał żarliwie.- Później będziemy jedynie jak szczątki rozbitego statku - czyż nie? - jak szczątki rozbitego statku na wodach powodzi.Te słowa były niemal dokładnie słowami Wielebnego.Tom słyszał, jak padają z wąskich ust mężczyzny, i tamto oskarżenie o bycie Niewiernym nagle okazało się całkiem trafne.Chad natomiast był urzeczony.Jego twarz przybrała ten ewangeliczny wyraz, jaki zwykle pojawiał się na niej podczas kazań; Tom zawsze mu tego zazdrościł, ale tym razem uznał to za przejaw zaciekłego fanatyzmu.- Chad.- próbował coś wtrącić.- Szczątki rozbitego statku na wodach powodzi - rzekł Chad.- Alleluja.Tom postawił szklankę na podłodze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]