[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zakazane miêso.- Wci¹¿ czujê ten smak - powiedzia³.W jego g³osie da³ siê s³yszeæ wstyd: otocz³owiek, który czu³ wstrêt do tego, czym siê sta³.- Nie odpowiada³eœ za siebie - zauwa¿y³a.- Nie panowa³eœ nad sob¹.- Ale teraz tak - odpar³.Zag³êbiaj¹c paznokcie we w³asnych przedramionach, jakgdyby chcia³ siê powœci¹gn¹æ.- Nie zamierzam st¹d iœæ.Zaczekam tu, a¿przyjd¹ mnie powiesiæ.- To na nic siê nie zda, Boone - przypomnia³a mu.- Jezu.- s³owa przesz³y w ³zy.- Wiesz wszystko?- Tak, Narcyz mi powiedzia³.Jesteœ umar³y.Wiêc czemu ¿yczysz sobie, ¿eby ciêpowiesili? I tak ciê nie mog¹ zabiæ.- Znajd¹ jakiœ sposób - stwierdzi³.- Utn¹ mi g³owê.Odstrzel¹ mózg.- Nie mów tak!- Musz¹ ze mn¹ skoñczyæ, Lori.Uwolniæ mnie od mojego nieszczêœcia.- Nie chcê, ¿ebyœ skoñczy³ ze swoim nieszczêœciem - sprzeciwi³a siê.- Ale ja chcê! - odrzek³, podnosz¹c na ni¹ wzrok pierwszy raz.Widz¹c tê twarz,przypomnia³a sobie, jak wiele dziewcz¹t kocha³o go do szaleñstwa Zrozumia³adlaczego.Mo¿na go wielbiæ nie tylko za cierpienie, lecz i za koœci, za oczy.- Chcê skoñczyæ z tym - powiedzia³.- Z tym cia³em.Z tym ¿yciem.- Nie mo¿esz.Midian ciê potrzebuje.Grozi mu zniszczenie, Boone.- ChodŸmy! ChodŸmy wszyscy.Midian to tylko dziura w ziemi, pe³na rzeczy, którepowinny tam le¿eæ i umrzeæ.Oni to dobrze wiedz¹, wszyscy.Po prostu maj¹cykora, ¿eby zrobiæ to, co trzeba.- Nic nie trzeba - powiedzia³a, zanim zd¹¿y³a pomyœleæ (jak¿e d³ug¹ drogêprzeby³a do tego ponurego relatywizmu moralnego) - poza tym, co czujesz iwiesz.Jego wybuch gniewu powoli s³ab³.Zast¹pi³ go smutek, g³êbszy ni¿ kiedykolwiek.- Czujê siê umar³y - odezwa^ siê.- Nic nie wiem.- To nieprawda - odpar³a, czyni¹c w jego stronê kilka kroków, pierwszych odwejœcia do celi.Wysun¹³ rêce, jakby siê obawia³, ¿e Lori go uderzy.- Znasz mnie.Czujesz mnie - mówi³a.Wziê³a go za ramiê i przyci¹gnê³a dosiebie.Nie zd¹¿y³ zacisn¹æ piêœci.Po³o¿y³a jego d³oñ na swoim brzuchu.- S¹dzisz, ¿e mnie odpychasz, Boone? S¹dzisz, ¿e mnie przera¿asz? Nie.Przyci¹gnê³a jego rêkê do swojej piersi.- Ja wci¹¿ ciê chcê, Boone.Midian tak¿e ciebie chce, aleja chcê bardziej.Chcêciebie zimnego, jeœli taki jesteœ.Chcê ciebie umar³ego, jeœli taki jesteœ.Iprzyjdê do ciebie, jeœli ty nie przyjdziesz do mnie.Niech mnie zastrzel¹.-- Nie - powiedzia³.Uœcisk na jego rêce zel¿a³ teraz.Móg³ j¹ wysun¹æ.Ale zostawi³ d³oñ na jejciele, okrytym tylko przez cienki materia³ bluzki.Chcia³aby, ¿eby móg³rozpuœciæ ten materia³ na zawo³anie, ¿eby g³aska³ jej skórê miêdzy piersiami.- Prêdzej czy póŸniej przyjd¹ po nas - stwierdzi³a.I nie blefowa³a.Z zewn¹trz dobiega³y g³osy.Zbiera³ siê mot³och ¿¹dny linczu.Mo¿e i potwory ¿yj¹ wiecznie.Ale ich przeœladowcy równie¿.- Za³atwi¹ nas oboje, Boone.Ciebie za to, kim jesteœ.Mnie za to, ¿e ciêkocham.I ju¿ nigdy ciê nie przytulê.A ja tak nie chcê, Boone.Nie chcê, byœmystali siê py³em unoszonym przez ten sam wiatr.Chcê, byœmy mieli cia³o.Jej jêzyk wyprzedzi³ intencje.Nie zamierza³a tego powiedzieæ tak otwarcie.Alezosta³o powiedziane.Prawda.Nie wstydzi³a siê jej.- Nie pozwolê, ¿ebyœ siê mnie wypar³, Boone - powiedzia³a.S³owa kierowa³y jejgestami.Rêka powêdrowa³a do zimnej czupryny Boone’a, œciskaj¹c garœæ gêstychw³osów.Nie móg³ siê jej oprzeæ.Rêka na jej piersi zacisnê³a siê na bluzce, a onosun¹³ siê na kolana i przycisn¹³ twarz do krocza Lori.Liza³ je, jak gdybyjêzyk móg³ zmyæ ubranie i wejœæ w ni¹ a¿ do zapomnienia, a¿ do stopienia siê wjedno.Pod materia³em by³a wilgotna, W¹cha³ ¿ar, który p³on¹³ dla niego.Wiedzia³, ¿enie k³ama³a.Ca³owa³ jej szparê, czy te¿ raczej materia³ kryj¹cy szparê, wci¹¿,i jeszcze raz, i jeszcze.- Przebacz sam sobie, Boone - prosi³a.Skin¹³ g³ow¹.Chwyci³a go mocniej za w³osy i odci¹gnê³a od rozkosznej woni kobiety.- Powiedz to - nalega³a.- Powiedz, ¿e przebaczasz sobie.Podniós³ wzrok, odrywaj¹c siê od swojej przyjemnoœci.Zauwa¿y³a, zanimprzemówi³, ¿e ciê¿ar hañby znikn¹³ z jego twarzy.Pod uœmiechem Boone’awidzia³a oczy potwora, ciemniej¹ce, gdy siêga³ do rozkoszy.To spojrzenie zabola³o j¹.- Proszê.- wymamrota³a -.kochaj mnie!Poci¹gn¹³ j¹ za bluzkê.Rozdar³a siê.Jednym g³adkim ruchem znalaz³ siêwewn¹trz, za stanikiem, przy piersiach.To ju¿ by³o czyste szaleñstwo.Jeœlinie wyjd¹ st¹d szybko, pojawi siê mot³och.Ale przecie¿ szaleñstwo wci¹gnê³o j¹w ten kr¹g py³u i much.Czemu¿ dziwiæ siê, ¿e podró¿ przywiod³a j¹ znowu dokolejnego szaleñstwa? Lepsze to ni¿ ¿ycie bez niego.Lepsze to ni¿ w³aœciwiewszystko.Podnosi³ siê na nogi, pieszczot¹ wydobywaj¹c pierœ z ukrycia, przyciskaj¹czimne usta do jej gor¹cej brodawki, szczypi¹c j¹, li¿¹c we wspania³ej grzejêzyka i zêbów.Œmieræ zrobi³a z niego kochanka.Da³a mu wiedzê o ciele i otym, jak je polubiæ; zaznajomi³a go z tajemnicami cia³a.Zaw³adn¹³ teraz ca³¹Lori, tar³ swoimi biodrami ojej, zataczaj¹c powolne ko³a; sun¹³ jêzykiem od jejpiersi do zag³êbienia pomiêdzy obojczykami i w górê po grani gard³a a¿ dopodbródka, a stamt¹d do ust.Tylko raz w ca³ym swoim ¿yciu czu³a takie po¿¹danie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]