[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mój przyjaciel Hermann i ja czêsto ró¿nimy siê w pogl¹dach - oœwiadczy³Kloss.- Tak bywa.Ja lubiê konkrety i fakty.- Prowadzicie - Rioletto mówi³ jakby z pewnym wahaniem - tê sam¹ sprawê.- Co pan ma na myœli?- Dywersjê w zak³adach Reila.Powiedzia³em ju¿ Brunnerowi, ¿e jestem gotówpomóc.Kloss przygl¹da³ mu siê z napiêt¹ uwag¹.Czego naprawdê chce ten W³och? Czypracuje dla Brunnera? Czy Brunner kaza³ mu œledziæ Klossa?- To samo chcia³by pan powtórzyæ mnie? - zapyta³.- Mo¿e - odpowiedzia³ W³och.- Po co, panie Rioletto? Jeœli pracuje pan dla nas.- Tego bym nie powiedzia³ - Rioletto spokojnie pi³ czekoladê.-Ja lubiê innystyl rozmowy, panie poruczniku, a jeœli czasami pomagam.to wcale nieznaczy.-³ natychmiast zmieni³ temat.-Jak¿e siê czuje piêkna ma³¿onkagauleitera?Kloss spojrza³ na zegarek.Zbli¿a³a siê za kwadrans pierwsza.W mieszkaniu przy ulicy Wa³owej 15 Edward równie¿ spojrza³ na zegarek.- Musisz ju¿ iœæ - powiedzia³.- Pope³ni³eœ b³¹d, bardzo powa¿ny b³¹d.Jesteœzdekonspirowany i nie wolno ci by³o tu przychodziæ.- Co mia³em robiæ?- Znikn¹æ i odczekaæ.Wiesz dobrze, ¿e nie wolno podejmowaæ ¿adnych kroków bezmojego pozwolenia.- Ten Niemiec jest uczciwy.- To trzeba jeszcze sprawdziæ.IdŸ i czekaj na dalsze rozkazy.W tej chwili rozleg³ siê dzwonek.Edward podniós³ siê powoli z krzes³a, szybkimspojrzeniem omiót³ pokój.Szkic Kazika wrzuci³ do skrytki.- Broñ? - zapyta³ Kazik.Edward zanurzy³ d³oñ w kieszeni i podszed³ do drzwi.- Kto tam?! - krzykn¹³.- Hydraulik - us³ysza³.- Woda przecieka na pierwszym piêtrze.Edward otworzy³ i odskoczy³ od drzwi.Nie zd¹¿y³.Do przedpokoju wdar³o siêtrzech mê¿czyzn po cywilnemu, w d³oniach trzymali pistolety.Jeden z nich, toby³ w³aœnie Glaubel, rzuci³ Edwarda na pod³ogê, dwóch pozosta³ych dosiêg³oKazika, gdy bieg³ ju¿ do okna.Walka trwa³a krótko.Gestapowiec uderzy³ ch³opcakolb¹ po g³owie.Kazik zwali³ siê na pod³ogê.Do mieszkania wszed³, równie¿ pocywilnemu, Brunner.- Ocuciæ - powiedzia³, wskazuj¹c na Kazika.Po chwili siedzieli na krzes³ach, trzymaj¹c rêce na stole.Gestapowiec z broni¹w rêku nie spuszcza³ ich z oczu, a Brunner i Glaubel przetrz¹sali mieszkanie.Wyrzucali z szafy bieliznê, otwierali szuflady, obmacywali œciany.Na stolikunocnym przy ³Ã³¿ku sta³ blaszany budzik.Edward wiedzia³, ¿e spieszy siê o dwieminuty.Wskazówki budzika zbli¿a³y siê do pierwszej, a Janek by³ zawszepunktualny.Jeszcze cztery minuty.Ogarn¹³ go strach, a potem wróci³ ch³odnyspokój.Jak przestrzec Janka? Na parapecie okna sta³a doniczka z kwiatami,zas³ona by³a lekko uchylona.Jeszcze trzy minuty.- Pomieszkamy tu trochê razem - powiedzia³ Brunner.- Mam nadziejê, ¿e samipodacie nazwiska i adresy wspólników, ale wolimy spotkaæ siê z nimi tutaj, toœwietne miejsce.- Patrzy³ uwa¿nie na Edwarda.- Niecierpliwisz siê, prawda?Oczekujesz wizyty? To bardzo dobrze.- Nikogo nie oczekujê i nic nie rozumiem.- odrzek³ Edward.- Panowie, tunast¹pi³a jakaœ pomy³ka.Glaubel wybuchn¹³ œmiechem i podszed³ do okna.- Pomy³ka! - wykrzykn¹³.- Zapytaj tego ch³opaka -wskaza³ na Kazika.-Jeszczewczoraj opowiada³ mi takie piêkne rzeczy.- Opar³ d³oñ na doniczce i wyjrza³przez okno.- OdejdŸ od okna - rozkaza³ Brunner - i niczego nie ruszaj.Wszystko mo¿e byæwa¿ne.Edward z rozpacz¹ patrzy³ na tarczê budzika.S³ysza³ powolne cykanie zegara.Dwaj gestapowcy rewidowali w³aœnie kuchniê.Brunner œci¹gn¹³ poœciel z ³Ã³¿ka, aGlaubel opukiwa³ framugi.Edward podj¹³ b³yskawiczn¹ decyzjê; od okna dzieli³o go parê kroków.Mo¿ezd¹¿y skoczyæ, zanim tamten wystrzeli, ¿eby tylko zd¹¿y³ skoczyæ.Wbi³ mocnonogi w pod³ogê, pochyli³ siê ca³ym cia³em naprzód, a potem rêce wspar³ oporêcze krzes³a.Kloss podchodzi³ w³aœnie do kamienicy numer piêtnaœcie.W³ocha zostawi³ wkawiarni, waha³ siê jeszcze chwilê, czy iœæ na spotkanie, ale postanowi³ryzykowaæ, chocia¿ mo¿e powinien.Myœla³ ci¹gle o terminie czterech dni, które da³a im centrala i rozwa¿a³rozmaite koncepcje akcji w fabryce.Chcia³ ju¿ skrêciæ do bramy, gdy nagleus³ysza³ krzyk i brzêk t³uczonego szk³a.Z drugiego piêtra spad³a doniczka, uderzy³a o p³yty chodnika.Kloss, nie patrz¹c w górê, przyspieszy³ kroku.Widzia³ przed sob¹ pustychodnik; nic wiêcej, tylko pusty chodnik.Leciutkim, niedostrzegalnym niemalruchem przesun¹³ kaburê pistoletu na brzuch.Wiedzia³ ju¿, co siê sta³o.Nie myœla³ teraz o sobie, myœla³ o nich, o Edwardzie, który zd¹¿y³ wypchn¹ædoniczkê na ulicê i zapewne za to zap³aci, bardzo drogo zap³aci.Ulica Wa³owa by³a d³uga, na tym odcinku niemal bez przecznic.Odrapanekamieniczki, w¹skie chodniki, korytarz, który trzeba przebyæ.Kloss szed³coraz szybciej, myœla³ teraz o Dance.Z jakiego kierunku nadejdzie? Jeœli odstrony Polnej, bêdzie zgubiona.Jeœli od parku, powinien spotkaæ j¹ podrodze.Ciszê rozdar³ warkot motorów.Na Wa³owej pojawi³y siê ciê¿arówki z ¿andarmami.Obstawiaj¹ ulicê - pomyœla³ Kloss.- Brunner musia³ dojœæ do wniosku, ¿e ten,który mia³ zjawiæ siê u Edwarda, nie zd¹¿y³ odejœæ daleko.Parê metrów przed nim zatrzyma³ siê równie¿ samochód, wyskoczyli ¿andarmi,kordon zamkn¹³ ulicê; ci, którzy nie zd¹¿yli schowaæ siê do bram, wpaœæ napodwórze, wêdrowali teraz do ciê¿arówek.¯andarmi wpychali ludzi do bud,rzucaj¹c na ziemiê kenkarty.Rozleg³ siê krzyk kobiet, krzyk, który Kloss zna³dobrze.Min¹³ spokojnie ¿andarmów, zasalutowali, on podniós³ niedbale rêkê dogóry i jeszcze przez chwilê przygl¹da³ siê ³apance.Zatrzyma³ siê na rogu Wa³owej i niewielkiego placyku, przed wystaw¹ sklepu zzabawkami.Postanowi³ tu poczekaæ piêtnaœcie minut.Mo¿e Danka jednaknadejdzie.Zobaczy³ j¹ z daleka; pewna siebie, dobrze ubrana, sz³a od stronyparku.Dostrzeg³a go, gdy by³ ju¿ przy niej.- Edward spalony - szepn¹³.- Za dziesiêæ minut w parku.Zawróci³a i zniknê³a w t³umie przechodniów.Kloss zapali³ papierosa i ruszy³powoli w tym samym kierunku.W parku dzieci bawi³y siê nad jeziorkiem.Kloss przeszed³ powoli obokkawiarenki przy oran¿erii i zanurzy³ siê w wysadzanej drzewami g³Ã³wnej alei.Zobaczy³ Dankê.Siedzia³a na ³awce z puderniczk¹ w rêku.Rozejrza³ siê jeszczeczujnie i podszed³ do niej:- Pozwoli pani, Fräulein?- Oczywiœcie - odpowiedzia³a Danka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]