[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ramsay opar³ siê na ³okciu.- Nasze cholerne, schizofrenicznespo³eczeñstwo równie¿ w jakimœ sensie temu podlega.Ca³y postêp dot¹d odbywa³siê w du¿ej mierze z inspiracji wierzeñ.A motorem postêpu by³a nauka, któraowe wierzenia podwa¿a, usi³uje im zaprzeczyæ.- No w³aœnie, a Duckworth ca³kowicie zerwa³ z nauk¹.Nast¹pi³o wiêc cofniêcie?- Jasne, ale to te¿ wynik pewnych ogólnych praw.Religie podlegaj¹ ewolucji,konkurencja zmusza je do ci¹g³ych zmian, tak, ¿eby sta³y siê jak najbardziejkorzystne dla swoich wyznawców.A poniewa¿ nauka sta³a siê dla zwyk³ych ludzizbyt niezrozumia³a, Duckworth musia³ zrezygnowaæ z niej ostatecznie.- Dla zwyk³ych ludzi.- powtórzy³ Sprenger z przek¹sem.- Przecie¿ napocz¹tku równie¿ inteligencja popiera³a Duckwortha.Zaryzykowa³bym nawetstwierdzenie, ¿e to ona go stworzy³a.- Zgoda.Inteligencja z regu³y jest inspiratorem wszelkich zmian.Jeœli jednakdochodzi do ich realizacji, w praktyce zawsze staje siê grup¹ najbardziejkonserwatywn¹, oparciem dla systemu, który ma ulec zburzeniu.Natomiastdogmatyzm mas.- I tu ciebie mam! - przerwa³ mu Sprenger.- Dogmatyzm mas! Wystarczy, ¿egdzieœ lizn¹³eœ trochê wiedzy, sk¹dœ zapamiêta³eœ jakiœ cytat i ju¿ uwa¿asz siêza kogoœ lepszego.- Lepszego? Bzdura! Ja tylko uwa¿am siê za bardziej pokrzywdzonego.Te szcz¹tkiwiedzy, które siê tak jakoœ przypl¹ta³y, sprawiaj¹ jedynie, ¿e bardziejcierpiê.- Ty cierpisz? -- Sprenger a¿ usiad³.- Cz³owieku, czy ty wiesz.- Wiem - Ramsay wpad³ mu w s³owo.- I nie mów mi, ¿e tak naprawdê to nieprze¿y³em prawdziwego cierpienia.W porz¹dku, moje pokolenie nie doœwiadczy³o¿adnej wojny, nigdy nie by³o g³odne.Dobrze, teraz odczuwam g³Ã³d, nietotalny, w koñcu zawsze jednak coœ znajdujemy, ale on nie rozwi¹zuje niczego!Nie jest w stanie zag³uszyæ ani wahañ, ani bezradnoœci.I zrozum, ¿e nie jestdla mnie wa¿ne, ¿e ktoœ cierpia³ lub cierpi bardziej ode mnie.Dla mnieosobiœcie nie jest wa¿ne, ¿e komuœ wybuch urwa³ nogi, ¿e zabito mu rodzinê,albo, ¿e straci³ oczy.W porz¹dku, wspó³czujê mu, ale w gruncie rzeczy nic mnieto nie obchodzi! Ja chcê znaleŸæ rozwi¹zanie dla siebie! Chcê znaleŸæ kresmoich problemów i moich kwestii! Nie cudzych.- Ramsay poderwa³ siê na równenogi.- Nie cierpiê facetów, którzy chc¹c podreperowaæ w³asne samopoczucie id¹pocieszyæ siê widokiem ludzi na wydziale onkologicznym!- Ale nie o to chodzi.- Sprenger ze z³oœci¹ odrzuci³ dawno wygas³yniedopa³ek swojego papierosa.Milczeli d³u¿szy czas, Sprenger le¿¹c i ¿uj¹custnik nastêpnego papierosa, Ramsay napiêty do granic wytrzyma³oœci.Zupe³nienagle przysz³a mu do g³owy myœl, ¿e przecie¿ pastor nie pali.Napiêcie ci¹gleczai³o siê w nim, nie pozwalaj¹c na odpowiednie skupienie.Sk¹dœ jednakprzysz³o przypomnienie pocz¹tku ich rozmowy.A mo¿e tamten usi³owa³.mu coœpowiedzieæ? Coœ, co zanik³o w krzyku idiotycznej dyskusji? Z trudem opanowuj¹cdr¿enie r¹k usiad³ obok, Sprenger jednak nie zamierza³ niczego kontynuowaæ.- S³uchaj - odezwa³ siê dopiero po d³u¿szej chwili zupe³nie innym tonem.- Czywiesz, co zamierzasz zrobiæ?Ramsay czu³, ¿e znowu zapada w ten dziwny stan bezw1adu, jaki towarzyszy³ mucoraz czêœciej.- To samo siê oka¿e.Tamten uœmiechn¹³ siê perfidnie.- Nasz przewodnik bêdzie mia³ trudnoœci z podrzuceniem listu - szepn¹³.- Tunie ma ¿adnych drzew, nie ma jak podejœæ.- Myœlisz, ¿e przewodnika mo¿e powstrzymaæ jakakolwiek przeszkoda?- S¹dzê tylko, ¿e skoro zanosi siê na to, ¿e nikt nie bêdzie spa³, to trudnobêdzie podrzuciæ cokolwiek.Ka¿demu.Po³o¿y³ taki nacisk na s³owo "ka¿demu", jakby mia³ na myœli przede wszystkimRamsaya.Ten jednak uœmiechn¹³ siê zagadkowo.- Nie wiesz.Nie wiesz, ¿e on tkwi we mnie? Sprenger nic nie powiedzia³.Patrzy³ tylko prosto w jego oczy.- S¹dzisz, ¿e mnie opuœci? - spyta³ Ramsay.Sprenger milcza³ w dalszym ci¹gu.Na jego twarzy nie drgn¹³ ani jeden miêsieñ.- On jest we mnie! - krzykn¹³ nagle Ramsay.- Poka¿ê ci.Zerwa³ siê na równe nogi, zupe³nie zaskoczony zmian¹, jaka w nim zasz³a.- Wszyscy wstawaæ! - krzykn¹³.- Wszyscy do swoich maszyn!Gdzieœ ucieka³y racjonalne przes³anki.To, co siê w nim dzia³o, napawa³odzia³aj¹ce jeszcze poprawnie resztki umys³u strachem przed kompletnymzniszczeniem w³asnej osobowoœci.- Ruszamy! Ruszamy natychmiast!Obserwowa³ w sobie tak szybkie zmiany, ¿e nie móg³ za nimi nad¹¿yæ [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl