[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jak to nie wiem? - obrazi³ siê Olszakowski.- To golem.Ktoœ z tutejszychrabinów próbowa³ go zbudowaæ.I w³aœnie dlatego, to cholernie ciekaweznalezisko.¯adne muzeum ¿ydowskie na œwiecie nie ma czegoœ podobnego w swoichzbiorach.Nawet jeœli, to tylko XIX wieczna kopia.Choæ s¹dzê, ¿e jeststarszy.- Wypalono go w Lublinie w XVI wieku - powiedzia³ cicho Jakub.- Wówczaso¿ywiony, zosta³ nastêpnie unieruchomiony.Mój przyjaciel cadyk Goldbergodszuka³ go tu¿ przed wojn¹ i przywióz³ tu.A potem o¿ywi³.- Usi¹dŸcie - archeolog zaciekawiony wskaza³ im krzes³a.- A wiêc ta figura maswoj¹ historiê.- Ma - mrukn¹³ Wêdrowycz - i najwy¿szy czas j¹ zakoñczyæ.Znalaz³eœ trupy?- Jakie trupy? - zdziwi³ siê Olszakowski.- Niemieckie trupy.Cia³a esesmanów,którzy wdarli siê do tego domu i zostali rozerwani na strzêpy przez gole -ma.- wyjaœni³ Mojsze.- Ja siê nie zajmujê bajkami - mrukn¹³ archeolog.- Ja siê zajmujê histori¹.- A jak¿e - Wêdrowcz otar³ usta wierzchem d³oni.- A poodrywane rêki i nogi wgruzie le¿¹.Magister spojrza³ na niego spod oka.- A czego wy chcecie?- Oczywiœcie zniszczyæ to, zanim dojdzie do nieszczêœcia - wyjaœni³ przybysz zAmeryki.- Golem nie czuje bólu, nie ma rozumu, dysponuje potworn¹ si³¹, jestodporny na zranienia.Dziœ jest pi¹tek.Jeœli o¿yje, bêdzie siê próbowa³wedrzeæ do najbli¿szej synagogi.- A to siê zdziwi, bo w tej, która ocala³a, urz¹dzili bibliotekê - za¿artowa³Olszakowski.Obaj intruzi milczeli powa¿nie.- Niemiaszkom uda³o siê tylko dlatego, ¿e u¿yli granatów - wyjaœni³ Jakub.-Rozprys³ siê na kawa³ki, ale nie starto z niego napisów daj¹cych mu¿ycie.Jeœli z³o¿ysz to do kupy, znowu powstanie.A nad nim nie mo¿nazapanowaæ.A przynajmniej nikomu siê nie uda³o.- Zniszczyæ bezcenny zabytek - prychn¹³ kierownik - i to w imiê starych,¿ydowskich bajek.Jesteœcie naiwni albo szaleni.Mojsze wyj¹³ z kieszeni pistolet gazowy i spokojnie wystrzeli³ jeden ³adunek.- No to przeciwnik zneutralizowany - mrukn¹³ Jakub.- Jak to kasujemy?- Tradycyjnie - ¯yd wyj¹³ zza paska sztylet z br¹zu - œcieramy formu³ê i poproblemie - a resztê niech sobie nawet skleja do kupy.- Gówno - mrukn¹³ Jakub - mój kumpel, cadyk Goldberg mówi³, ¿e formu³ê mo¿nazetrzeæ tylko wtedy, gdy jest ¿ywy.Inaczej nie zadzia³a.- Pierdo³y.Jeœli usuniemy formu³ê teraz, to w ogóle nie o¿yje.Archeolog doszed³ do siebie, ale zwi¹zany i zakneblowany, móg³ tylko rzucaæ imspojrzenia pe³ne nienawiœci.- Wystarczy napis - powiedzia³ stanowczo cadyk Mojsze i zeskroba³ ci¹gb³êkitnych znaków.- Zasrani niszczyciele zabytków - warkn¹³ Olszakowski, któremu uda³o siêwreszcie wypluæ knebel.- Czekajcie ja was urz¹dzê - powiedzia³ - tylko siêst¹d wydostanê, a dostaniecie takiego kopa.- Pora na nas - ¯yd podniós³ siê z krzes³a.- Mi³o by³o poznaæ - uœmiechn¹³ siêdo le¿¹cego na ziemi magistra.Skierowa³ siê do furtki.Jakub wyj¹³ z kieszeni zaiwaniony w supermarkecieno¿yk introligatorski i rzuci³ na ziemiê ko³o r¹k zwi¹zanego.- Mo¿e to i fachowiec - gestem wskaza³ oddalaj¹cego siê wspólnika - ale ja, natwoim miejscu, nie rusza³bym tego.Obaj wyszli na ulicê.- Nadal s¹dzê, ¿e siê mylisz - powiedzia³ powa¿nie Wêdrowycz.- Jestem cadykiem - zaprotestowa³ Mojsze.- Studiowa³em kaba³ê, matematykêsefiriotyczn¹, talmud, zohar, ksiêgê sefer jcirach.I wiem, jak obchodziæ siêz goleniami.- Ta - egzorcysta otar³ usta d³oni¹ - i du¿o ich za³atwi³eœ?- Kilka - sk³ama³ przybysz.- Zasrane œwiry - powiedzia³ Olszakowski pod adresem nieobecnych ju¿ intruzów.- Na szczêœcie uszkodzenia tylko powierzchniowe.Nakapa³ w szczelinê kleju iwpasowa³ ostatni brakuj¹cy element.Siódma wieczorem.Pora wracaæ na kwaterê.Zwalizki wyj¹³ pude³ko z tuszem i pêdzelkami.Na d³oni pos¹gu widaæ by³o jeszczeœlady niedok³adnie zdrapanych liter.- Poprawimy - mrukn¹³ - i nikt siê nie zorientuje.Zanurzy³ pêdzelek wka³amarzu.Z zadowoleniem stwierdzi³, ¿e pamiêta jeszcze zajêcia z hebrajskiegoi sztukê kaligrafowania ¿ydowskich liter.Po chwili by³o po wszystkim.Podmucha³ na napis, aby tusz dobrze wysech³.Wsta³ i zacz¹³ sk³adaæ narzêdzia.Odniós³ krzes³o do sk³adziku.Nieoczekiwanie us³ysza³ jêk.Odwróci³ siê napiêcie.Stó³ by³ pusty.Golem sta³ obok.M³ody mê¿czyzna, o lekko semickich rysach, wygl¹da³ jak ulepiony z py³u.Uniós³nogê i post¹pi³ krok.Jego cia³o sta³o siê mokr¹ glin¹.Potem przybra³ocielist¹ barwê.Miêœnie zagra³y pod opalon¹, œniad¹ skór¹.Olszakowski patrzy³, nie wierz¹c w³asnym oczom.Stwór mrugn¹³ glinianymipowiekami.Gdy je otworzy³, jego oczy by³y ju¿ ¿ywe.Wygl¹da³y jak u normalnegocz³owieka.Golem by³ nagi.Podszed³ do magazynu i wyci¹gn¹wszy ze œrodkadrelichowy sort odzie¿owy, ubra³ siê spokojnymi, miarowymi ruchami.Po chwiliwygl¹da³ jak zwyczajny robociarz, tylko lekka sztywnoœæ ruchów sprawia³a, ¿ewygl¹da³ obco, niepokoj¹co.Zbli¿y³ siê do skamienia³ego magistra.- Dziêkujê za odkopanie - powiedzia³ spokojnie po polsku.- Cholerni partacze -mrukn¹³ pod adresem nieobecnych egzorcystów.- Nieuki.Spojrza³ na niebo.S³oñce powoli zapada³o w stronê horyzontu.Zbli¿a³ siê czasszabasu.Odwróci³ siê na piêcie.- Ty, zaczekaj! - hukn¹³ Olszakowski, ³api¹c oddalaj¹cego siê za ramiê.Mia³ wra¿enie, jakby go³¹ rêk¹ usi³owa³ zatrzymaæ odje¿d¿aj¹cy poci¹g.Golem³agodnie, ale z nieprawdopodobn¹ si³¹ oderwa³ jego palce.- Pora na mnie - powiedzia³ pogodnie.- I nie wchodŸ mi w drogê - gestemwskaza³ cztery kartonowe pude³ka z po³amanymi koœæmi esesmanów.A potem wyszed³ przez skrzypi¹c¹ furtkê.Archeolog przez chwilê patrzy³ za nim.- Kurde, jak ja to odnotujê w protokole wykopalisk? - jêkn¹³.Stara, zrujnowana synagoga drzema³a w ciep³ym, letnim pó³mroku.Bibliotekarzeskoñczyli pracê i poszli do domów.Jakub i Mojsze wyleŸli z kibla.- I po jak¹ cholerê mnie tu przywlok³eœ? - warkn¹³ ¯yd.- ¯ebyœ kurde zobaczy³, do czego prowadzi nieuctwo - parskn¹³ egzorcysta.- Powinienem o tej porze byæ w synagodze - wyjaœni³ cadyk - zacz¹³ siê ju¿szabas.- Jesteœ w synagodze - Jakub za¿artowa³ ponuro.- Fakt - mrukn¹³.Stan¹³ pomiêdzy rega³ami i ko³ysz¹c siê na piêtach, pogr¹¿y³ w modlitwie.Jakubzdj¹³ pokrywkê z wiaderka.W powietrze buchn¹³ zapach kwasu fluorokrzemowego.Ustawi³ go w k¹cie.Na wszelki wypadek.Drzwi uderzone piêœci¹ golema popêka³y na szczapy.Stwór stan¹³ u wejœcia dog³Ã³wnej sali.Wygl¹da³ jak cz³owiek i tylko jego skóra po³yskiwa³a dziwnie.Jednak gdy ruszy³ do przodu, pod³oga zatrzês³a siê pod jego stopami.Æwierætony, niesamowita szybkoœæ, gibkoœæ tygrysa, si³a s³onia.Cadyk przerwa³modlitwê i odrzuci³ ta³es.W jego d³oni b³ysnê³a lufa rewolweru magnum.Egzorcysta z uznaniem spostrzeg³, ¿e w oczach jego przyjaciela nie widaæ lêku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]