[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.* * *–Gotowe.Zgaście światło! – polecił uroczystym głosem Maximilian Carver, umieszczając szpulę filmu w projektorze.Machina wyglądała tak, jakby pochodziła z epoki samego Kopernika, i Max miai poważne wątpliwości, czy uda się wprawić ją w ruch.–Co takiego obejrzymy? – spytała Andrea Carver, tuląc w ramionach małą Irinę.–Nie mam zielonego pojęcia – przyznał zegarmistrz.W garażu znalazłem wielkie pudło z tuzinami filmów, żaden nie jest podpisany.Wziąłem kilka, na chybił trafił.Nie zdziwiłbym się, gdyby nie było nic widać.Emulsje, którymi powleka się celuloid, bardzo łatwo ulegają zniszczeniu i po tylu latach najprawdopodobniej zdążyły się odkleić.–Co chcesz przez to powiedzieć? – przerwała Irina.– Że nic nie zobaczymy?–Jest tylko jeden sposób, by się o tym przekonać – odparł Maximilian Carver, kręcąc korbą projektora.Z urządzenia dobył się natychmiast hałas przypominający warkot starego motocykla, a drgający snop z obiek-tywu przeciął pokój niczym świetlista lanca.Max skupił wzrok na prostokącie, który pojawił się na białej ścianie.Wyobraził sobie, że zagląda teraz do wnętrza latarni czarnoksięskiej, chcąc się przekonać, jakie wizje mogą się kryć w podobnym wynalazku.Z emocji wstrzymał oddech.Pochwili strumień obrazów zalał ścianę.* * *Już po pierwszej sekwencji Max był zupełnie pewien, że ten film nie pochodzi bynajmniej z magazynu jakiegoś starego kina.Nie była to kopia żadnego szlagieru srebrnego ekranu ani nawet zagubiona szpula nieszczególnie zabawnej niemej komedii.Nieostre ujęcia, które czas zatarł jeszcze bardziej, nie pozostawiały najmniejszej wątp-liwości, że ich autor był amatorem.Mieli przed sobą film domowej roboty, nakręcony zapewne wiele lat temu przez dawnego właściciela tego domu – doktora Fleischmanna.Max pomyślał, że pewno takiego samego pochodzenia jest reszta szpul, które ojciec znalazł w garażu obok starożytnego projektora.Rojenia Maximiliana Carvera o domowym kinie w kilka sekund legły w gruzach.Film był nieudolnym zapisem spaceru przez coś, co przypominało las.Nakręcony został z ręki.Operator szedł powoli pomiędzy drzewami; obraz, to jasny, to znów tak ciemny, że nic nie było widać, skakał chaotycznie, ukazując rozmyte kształty, po których nie sposób było rozpoznać miejsca będącego scenerią dziwnej przechadzki.–Co to w ogóle jest? – wykrzyknęła Irina zawiedziona, patrząc na ojca, jakby domagała się od niego wyjaśnień.Maximilian Carver z konsternacją oglądał ten dziwny i od pierwszej minuty projekcji przeraźliwie nudny film.–Nie wiem – mruknął zegarmistrz, wyraźnie przygaszony.– Tego się nie spodziewałem…Również i Max zaczynał tracić zainteresowanie tego typu domowym kinem, kiedy wśród chaotycznej kaskady obrazów ukazało się coś, co zwróciło jego uwagę.–A może spróbujemy z inną szpulą, kochanie? – zaproponowała Andrea Carver, starając się ocalić przed ostateczną katastrofą złudzenia męża co do garażowej kolekcji filmów.–Poczekaj – poprosił Max, rozpoznając na filmie znajome miejsce.Teraz kamerzysta wynurzał się z lasu i szedł w kierunku otoczonej wysokim kamiennym murem posiadłości i dużej bramy z żelaznymi sztachetami.Max zobaczył mury i bramę prowadzącą do posesji, którą wczoraj odwiedził.Całkowicie zafascynowany, obserwował, jak kamera, z początku jakby potknąwszy się, odzyskuje równowagę, by następnie zacząć zagłębiać się w ogród z posągami.–Wygląda jak cmentarz – szepnęła Andrea Carver.– Co to jest?Kamera przesuwała się powoli po ogrodzie.Max szybko stwierdził, że sceneria filmu ma niewiele wspólnego z za-puszczonym miejscem, na które natrafił.Nie było chaszczy i zielska, a ułożone na ziemi kamienne płyty aż lśniły, wypucowane, jakby jakiś zapobiegliwy dozorca, pracując dzień i noc, starał się utrzymać zakątek w nieskazitelnej czystości.Kamera zatrzymywała się na każdym z posągów ustawionych w punktach kardynalnych wielkiej gwiazdy, której zarys można było dojrzeć bez najmniejszego problemu u podnóża figur.Max rozpoznawał białe kamienne twarze i odzienia jarmarcznych straganiarzy.Było coś niepokojącego w pełnej napięcia postawie, w jakiej ukazane zostały rzeźby, i w teatralnym grymasie zakrzepłym na ich twarzach, w znieruchomieniu, które wydawało się tylko udawane.Kamera filmowała członków trupy cyrkowej jednym ciągłym ujęciem, bez żadnego cięcia.Carverowie przypat-rywali się ekranowym zjawom w milczeniu.Słychać było jedynie terkot projektora.W końcu obiektyw kamery skierowany został ku środkowi gwiazdy nakreślonej na ziemi posesji [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl