[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wdzisiejszychczasach, tak jak i przed wiekami, równie¿ zdarzaj¹ siê przypadki opêtañ ludziprzez demony.Mniej, lub wcale o nich nie s³ychaæ, bo nieszczêœnicy owi, zamiast trafiæ doegzorcystów, s¹zamykani w szpitalach psychiatrycznych, uznani za ob³¹kanych.Dziœ bowiem ma³o kto wierzy w osobowe istnienie Szatana.A to jest jegonajwiêkszezwyciêstwo.Mniej wiêcej dwieœcie lat temu rozpoczê³a siê nowa epoka.Wiek XVIII, aszczególniejego schy³ek, ostatecznie pogrzeba³ nadw¹tlone przez niedowiarstwo minionychstuleciautorytety.Sta³ siê wiekiem Krytycyzmu, Rozumu i Wolnomyœlnej Bezbo¿noœci,uzurpuj¹csobie prawo do nazwania siebie tak¿e epok¹ Wolnoœci.To w³aœnie w imiê owej Wolnoœci walczono z wszystkim, co siêga³o dalej ni¿wczoraj,stawiaj¹c sobie za najwa¿niejszy cel zburzenie, zdruzgotanie „starego” œwiata i³adu, iwzniesienie na ich gruzach wszystkiego od nowa.Ba! Og³oszono, ¿e nie istnieje nic prócz materii, ¿e duch to wytwór chorejwyobraŸnizacofanych, nieoœwieconych pokoleñ.Teraz patrz¹c z perspektywy dwóch stulecina tamteczasy i na tamte has³a, widzimy jakie przynios³y ¿a³osne plony.Rozum – ubóstwiony i wys³awiony, któremu wznoszono œwi¹tynie okaza³ siê zbytciasny,aby obj¹æ (nie mówi¹c o ich wyjaœnieniu) wszystkie tajemnice naszej Ziemi, ¿enie wspomnêo tajemnicach Wszechœwiata.Krytycyzm przerodzi³ siê w równie ciasny dogmatyzm: „Kto twierdzi coœ innegoni¿ my,jedyne uprawnione autorytety, jest zacofanym g³upcem!” czy¿ nie to w³aœnieci¹gle i ci¹gles³yszymy?Owa wspania³a Wolnoœæ, któr¹ obiecywano burzycielom Bastylii, ju¿ w nied³ugiczaspotem przynios³a terror i gilotynê demokracji, obozy koncentracyjne i wojnêtotaln¹narodowych socjalistów Hitlera, komunistyczn¹ œmieræ w najrozmaitszychpostaciach, któr¹szczuli niewinnych: Lenin, Stalin, Mao, czy Pol–Pot.Wolnoœæ, której wci¹¿ zama³o ofiar.Jedynie wolnomyœlna Bezbo¿noœæ nie zmieni³a siê ani na jotê.Ba! Okrzep³anawet,spotê¿nia³a i uros³a.Tylko ona nie zawiod³a oczekiwañ naiwnego cz³owieka,ustawicznieg³osz¹c, ci¹gle mu wmawiaj¹c, ¿e to on, i nikt inny, jest najwa¿niejszy.Wbijaj¹c go w pychê, tumani¹c i mami¹c, a jednoczeœnie – jakby mimochodem –popychaj¹c ku tym, którzy w imiê Wolnoœci strzel¹ mu w potylicê.Kontynuatorzy i spadkobiercy tamtych, XVIII – wiecznych, g³osicielimaterializmu iateizmu, wbrew oczywistym faktom, wbrew temu, co mo¿na zobaczyæ, z uporemmaniaków ijak¹œ przedziwn¹ œlepot¹, nieustannie g³osz¹, ¿e istnieje tylko to, co oniumiej¹ zwa¿yæ izmierzyæ.A w³aœciwie nawet inaczej – tylko to, w co oni p o z w o l ¹ wierzyæ.Jeœli mo¿na by próbowaæ ich rozgrzeszyæ i zrozumieæ, kiedy neguj¹ jako niepewneœwiadectwo pojedynczych osób, które mia³y mo¿noœæ (a mo¿e przywilej?)zetkniêcia siê zNieznanym, to absolutnie niezrozumia³e i niemo¿liwe do wybaczenia bêdziebezkrytyczneodrzucenie przez nich pewnych, nie mieszcz¹cych siê w ramach przaœnejpowszednioœcifaktów, takich jak na przyk³ad: ukazywanie siê zjaw (co bywa potwierdzanefotograficznie, atak¿e przez uzyskiwanie odlewów koñczyn, b¹dŸ pozostawienie wypalonych œladówr¹k lubnóg tych, co siê zmaterializowali), eksterioryzacji, bilokacji (duolokacji),telekinezy,jasnowidzenia, czy prekognicji.Chocia¿ to wszystko niezbicie wskazuje na istnienie – realne, rzeczywiste iabsolutnieniepodwa¿alne – innego œwiata, czy mo¿e raczej innej rzeczywistoœci ni¿ taznana nam,codzienna, owi sceptyczni mêdrkowie wszystko odrzucaj¹ a priori, nie zadaj¹csobie trudu ju¿nawet nie zbadania ponadnaturalnych zjawisk zdaj¹cych siê œwiadczyæ o istnieniuobok183œwiata materialnego równie¿ i œwiata niematerialnego, duchowego, ale nawetszczegó³owegozapoznania siê z nimi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]