[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.-Niech i tak bêdzie; pani.Nie powiem ci tak ani nie, boœ mnie sama nazwa³a.Alezdaje siê ty i twoi znajdujecie siê w nieweso³ym po³o¿eniu.Mo¿e bêdê móg³ wampomóc?Tak ma³o wiedzia³am! Mówiono, ¿e miêdzy Dawnymi zdarzaj¹ siê tacy, co s¹¿yczliwi ludziom i czasami pomagaj¹ im.Byli te¿ inni, rodem z Ciemnoœci,których z³oœliwoœæ mog³a sprowadziæ na cz³owieka œmiertelne niebezpieczeñstwo.Ufnoœæ to cenny dar.Je¿eli pomylê siê w wyborze, ucierpimy wszyscy.Lecz wjego postaci hy³o coœ, co zadawa³o k³am podejrzeniu, i¿ wyszed³ z Ciemnoœci.- Co mo¿esz nam ofiarowaæ? Chcemy iœæ do Norsdale, ale droga.Przerwa³ mi.- Je¿eli zamierzacie iœæ na zachód, to wiele tam niebe¿pieczeñstw na drodze.Ale ja zaprowadzê was do miejsca,gdzie znajdziecie lepsze ni¿ tu schronienie.S¹ tam owoce i zwierzyna.Patrzy³am w jego z³ote oczy, zak³opotana.Gdy tak przemawia³, chcia³am muwierzyæ.Lecz nie by³am sama mia³am towarzyszy.A zaufaæ Dawnemu.Jego uœmiech znikn¹³, gdy siê waha³am.Na twarzy odmalowa³ siê ch³Ã³d, jakbywyci¹gn¹³ do mnie d³oñ, a ja j¹ odtr¹ci³a.Mój niepokój wzrós³.Mo¿e jest ztych, co pomagaj¹ ludziom, ale gotów obraziæ siê, jeœli odmówimy, i œci¹gniemyna siebie jego z³oœæ:- Musisz mi wybaczyæ, panie.- Szuka³am s³Ã³w, które u³agodzi³yby gniew, który -obawia³am siê ogarnia³ go.- Dot¹d nie spotka³am siê z.podobnymi tobie.Je¿eli nie zachowujê siê jak powinnam, to jedynie z niewiedzy i "nie mia³amzamiaru ciê obraziæ.W dolin¹ch znamy was tylko z legendy.Niektóre opowieœcimaluj¹ was korzystnie, w innych s³yszymy o Mrocznych, którzy nios¹ nienawiœæ,nie przyjaŸñ.St¹d postêpujemy ostro¿nie w waszej obecnoœci.- Poniewa¿ Dawni posiadaj¹ to, co wy nazywacie Moc¹ - powiedzia³.- Có¿, byæmo¿e.Lecz ja mam wobec was tylko dobre zamiary, pani.Spójrz na to, co nosiszna piersiach, weŸ to w d³oñ i podaj mi, abym móg³ dotkn¹æ tego koniuszkiempalca.przekonasz siê, ¿e mówiê prawdê.Spojrza³am na kryszta³ow¹ kulê.Chocia¿ pada³o na ni¹ jasne œwiat³o s³oneczne,a nie poœwiata ksiê¿ycowa, widzia³am, ¿e jaœnieje; zdawa³o siê, ¿e Gryfwewn¹trz uwiêziony przemówi za tym nieznajomym, bo tak dziwnie patrzy³, jakbywszystko wiedzia³.Zrobi³am, jak mi poleci³: zdjê³am ³añcuch z szyi i poda³ammu kulê na d³oni.Dotkn¹³ jej koñcem palca zaledwie, a kula rozb³ys³a tak promiennie, ¿e o ma³ojej nie upuœci³am.W jednej chwili nabra³am pewnoœci, ¿e wszystko, co mówi³,by³o prawd¹, i ¿e oto pojawi³ siê ktoœ, by nam pomóc.Czu³am, ¿e spad³ miciê¿ar z serca, choæ tym wiêkszy sta³ siê mój nabo¿ny lêk.- Panie! - Sk³oni³am przed nim g³owê, oddaj¹c ho³dtemu, kim by³.- Zechciej spojrzeæ na s³u¿kê twoj¹, bo zrobiê, czegoza¿¹dasz.Po raz wtóry przerwa³ mi, tym razem tak ostro, ¿e wyczu³am w jego tonie naganê.a- Nie jestem twoim panem, pani, ani ty moj¹ s³u¿k¹.Jesteœ wolna i mo¿eszwybieraæ.Mogê tobie i twoim daæ dobre schronienie i tak¹ pomoc, jakiejspodziewaæ siê mo¿na od jednego mê¿a, a znam siê trochê na wojaczce.Ale nie¿¹dam od ciebie nic prócz przyjaŸni.je¿eli bêdziesz chcia³a mi j¹ daækiedyœ., gdy lepiej siê poznamy! -- Jego g³os brzmia³ tak w³adczo, jakbyniezbêdne by³o, abym jasno pojê³a sens jel;o s³Ã³w (ulasm°ia¿ wale nie by³ampewna ich znaczenia).Poczu³am siê skarcona i wiedzia³am jedynie, ¿e muszêpostêpowaæ wedle jego ¿yczeñ.Poszliœmy razem do moich ludzi i oni równie¿, przestraszeni, cofnêli siê przednim.Patrzy³am na niego i widzia³am gorycz maluj¹c¹ siê na jego twarzy.Przysz³o mi na myœl, i¿ przykre jest mu wra¿enie jakie na ludziach sprawia, ija z kolei odczu³am jego ból - choæ jak pozna³am, ¿e go boli, nie wiem.Poniewa¿ by³, kim by³, jego polecenia wykonywano bez pytania.Zagwizda³ i zezbocza obieg³ kuc górski, pewnonogi i spokojny.Na kuca wsadzi³ Marunê.Pozosta³e kuce objuczyliœmy wszystkim, co uda³o nam siê zebraæ i pod¹¿yliœmyza nim.Wreszcie przywiód³ nas w miejsce, które by³o wspanialsze i bardziej tajemniczeni¿ sto³py czy baszty w dolinach.By³o to zamczysko wzniesione na wodzie.Prowadzi³y doñ dwa pomosty, jeden z nich zerwany i bezu¿yteczny, ale drugi jaknam pokaza³ - mia³ czêœæ ruchom¹, która odsuniêta pozostawia³a obronn¹ wyrwênie do przebycia dla nieprzyjaciela.A najwa¿niejsze by³o to, ¿e niegdyœ okoliczne ziemie uprawiano.ZnaleŸliœmywiêc owoce i skarla³e dzikie zbo¿e gotowe do ¿êcia.Maj¹c takie zabezpieczenie przed g³odem wicdzieliœnuy, i¿ mo¿emy zostaæ tu takd³ugo jak bêdzie; trzeba, aby ludzieodzyskali si³y i aby zgromadzili zapasy na dalsz¹ drogê.Moje zaufanie do niegowzrasta³o.Nie wymieni³ swojego imienia.Mo¿e uwa¿a³, tak samo jak M¹dre, ¿e ten, ktopozna imiê, jest w mocy zaw³adn¹æ osob¹.W myœlach nazywa³am go lordem Amber --przez jego oczy.Piêæ dni pozosta³ ~ nart~i, upewnis~j¹c siê, ¿e wszystko jest w porz¹dku.I'otcm oz.najrri³, ia wybiera siê na zwiady, by siê pr~ekou~ræ, e7yAlizc~ñc;~ycy nie wdarli siê g³êbiej w l¹d i cny nie zagra7aj¹ rratn.--- Mówi,~z, panie, jakby ~Dg~ry z Alizonu i tobie by³y wrogie -- powiedzia³amzaciekawiona.- Lecz przecie¿ na twoich nie napadaj¹, natomiast mnie podobnychzmiataj¹ z powierzchni ziemi.---- Ta ziemia i do mnie nale¿y -- odpar³.- Walczy³em ju¿ z nimi w innychstronach.Bêdê znowu walczy³, póki nie zepchnie siê ich z powrotem tam, sk¹dprzyszli - do morza!Poczu³am lekkie podniecenie.Ile¿ by to znaczy³o dla mojego biednego,umêczonego ludu, gdyby istnieli inni, jemu podobni, w³adaj¹cy Moc¹, którzywsparliby nas w walce na œmieræ i ¿ycie! Pragnê³am zapytaæ go, czy rzeczywiœcietacy istniej¹.I znowu, zda³o siê, czyta³ w mych myœlach
[ Pobierz całość w formacie PDF ]