[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ruszyli korytarzem.536— Wiesz, kiedy uniwersytet w San Francisco wystąpiłz propozycją, żebym przyjechał tu uczyć studentów medycyny, dostrzegłem w tym swoją szansę.Nareszcie będę się mógłzająć tym, co tak mnie pasjonuje, myślałem.Ustąpili miejsca sanitariuszom niosącym nosze.— Praktyka, jaką prowadziłem w Saint Louis, była szalenie czasochłonna; nie znajdowałem już wolnej chwili na nic innego.Za to profesura daje mi pole manewru.— A czym chciałbyś się zająć?Zatrzymał się i popatrzył jej w oczy.— Prowadzeniem badań.— Badań! W jakiej dziedzinie?— Chcę się zająć rakiem.Wiedziałaś, prawda? A mamazabroniła ci zdradzić się z tym przede mną?Spojrzała mu prosto w oczy.— Mam nadzieję, że nie cierpiała bardzo.Przez jego twarz przemknął smutek.— Kiedy wróciłem do Nowego Jorku, już nie żyła.Nagle w koiytarzu zrobiło się gorąco i duszno.Samantapodeszła do okna.— Badania nad rakiem to wspaniała rzecz, Marku.Takmało znamy tę chorobę, tak mało umiemy zrobić.Wyjrzała przez okno i czekała, aż Marek do niej dołączy.Zaplecze szpitala wychodziło na okolicę, gdzie dawniej sprzedawano i palono opium.Wbrew ogólnie panującej niegdyś opinii, że szpital usytuowany w tak kiepskiej dzielnicy zniechęci kobiety do korzystania z jego pomocy, stało się wręcz odwrotnie — kobiety przychodziły tłumnie, a okolica bardzosporządniała.Z wolna zamykano okoliczne domy gry, a w ichmiejsce wprowadzano godne szacunku zakłady.Na terenieprzylegającej do szpitala dawnej palarni opium była teraz piekarnia.Marek stanął obok Samanty i spojrzał w stalowosine niebo lutowego dnia.— Boleję nad śmiercią twojej matki, Marku.Chciałam cipowiedzieć o raku, ale.Odnalazł jej rękę; ich palce musnęły o siebie, splotły się,a wreszcie mocno się zacisnęły.537— Gdzie będziesz prowadził badania? — spytała zduszonym głosem.— Rozglądam się za jakimś laboratorium, które mógłbym z kimś dzielić.Niestety, przy obecnych pracach prowadzonych przez uniwersytet nad anatoksynami i szczepionkami mam nieduże szanse.Spojrzała mu w oczy.Niewiele się zmienił przez te trzynaście lat.Nadal nosił dość długie włosy, tak że z tyłu głowyspływały mu na kark; lekka siwizna na skroniach nie postarzała go, jedynie dodawała godności.Wciąż trzymał się prosto,miał szerokie ramiona, a dopasowany surdut w kolorze ciemnej zieleni podkreślał jego muskularne ciało.— Marku.Dostajemy właśnie fundusze od rządu stanowego na otwarcie laboratorium patologii.Nie będziemy już wyrzucać usuniętych z ciał chorych tkanek, tylko wszystkiebędziemy poddawać badaniom.Planujemy adaptowaniew tym celu części piwnicy i wyposażenie jej wydzielonego nalaboratorium fragmentu w stosowną aparaturę.Kupimymikroskopy i cieplarkę.Mam nawet nadzieję na zdobycie wirówki.Nasz patolog będzie pracował tylko na części etatu.Gdybyś chciał korzystać z naszego laboratorium, serdeczniecię zapraszam.— Głos jej zamarł.Marek nie odrywał od niejoczu.— Mogę przyjąć tę propozycję jedynie pod warunkiem,że pozwolisz mi mieć udział w zakupie wirówki — odparł podłuższej chwili.7Lilian Rawlins spóźniała się, a to było nietypowe.Byłaumówiona już na piątą wizytę u Samanty i tym razem miaływypróbować zupełnie nową metodę.Po pięciu miesiącachprób Lilian wciąż nie zachodziła w ciążę.Samanta chciałazaproponować jej coś nowatorskiego, o czym niedawno wyczytała w piśmie medycznym.538Wstała zza biurka i stanęła przy oknie.Był piękny kwietniowy dzień — ciepły i słoneczny, a znad zatoki ciągnęła charakterystyczna dla San Francisco lekka bryza.Ulicami śpieszyli ludzie, przytrzymując na głowach kapelusze; trąbiłklakson automobilu — kierowca domagał się wolnego przejazdu między stłoczonymi powozami.Samanta westchnęła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]