[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pojawi³y siê k³êby dymu gryz¹cego tak, ¿e uciek³emkaszl¹c ze ³zami w oczach.Jednak¿e gdy dusz¹cy zapach rozwia³ siê, zobaczy³emkolumnê dymu bij¹cego prosto w górê; znak, którego nikt nie przeoczy.Wiatru nie by³o prawie wcale nawet tu, na wy¿szej czêœci stoku, i dym szed³kr¹g³¹ kolumn¹.To przywiod³o mi na myœl nastêpny pomys³ - st³umiæ dym ipozwoliæ, byznowu siê wzbi³.Znak bêdzie wyraŸniejszy.Zdj¹³em burkê i z ni¹ w d³oniwróci³em do ogniska.Nie by³o to proste zadanie, lecz chocia¿ niezgrabnie mi sz³o, uda³o siê burk¹przyt³umiæ dym na tyle, by patrz¹cy zrozumia³, i¿ jest to sygna³.W chwilêpotem na s¹siednim szczycie pojawi³ siê wyraŸny b³ysk.Przyjêli wiêcostrze¿enie i têraz bêd¹ obracaæ tarcz¹, aby podaæ je dalej.Lord Imgry mo¿enie otrzyma szczegó³owych wieœci z pó³nocy, lecz przynajmniej dowie siê, i¿wróg dotar³ tutaj.Obowi¹zek spe³niony, mog³em pospieszyæ w drogê, na zachód.Aby poszukiwaæJoisan, musia³em trafiæ na jakiœ trop pozostawiony przez uciekinierów, anastêpnie od nich siê wywiedzieæ, co przytrafi³o siê mojej pani.Je¿eli dot¹d los mi sprzyja³, to od tej chwili siê ode mnie odwróci³.Wkrótceprzekona³em siê, ¿e idzie za mn¹ pogoñ, i to taka, ¿e popêdza³em Hiku, a sercebi³o mi gwa³townie i czu³em suchoœæ w ustach.Spuœcili psy!Nazywamy Alizoñczyków „Ogarami" z powodu ich czworono¿nych myœliwych, zupe³nieniepodobnych do naszych w³asnych psów.Niezwykle szczup³e i d³ugonogie, maj¹bia³oszare kud³y, w¹skie, chude pyski i ¿Ã³³te oczy, a poruszaj¹ siê z wdziêkiemwê¿y.Niewiele ich przywieŸli, ale te, któreœmy widzieli na po³udniu, by³yuczone œcigaæ i zabijaæ i mia³y w sobie coœ na wskroœ z³ego.Gdy odje¿d¿a³em z miejsca, gdzie jeszcze zwija³y siê pasma dymu, s³ysza³em g³osrogu.Gra³ to, co dwakroæ s³ysza³em w po³udniowych stronach -- wezwanie³owc¿ego.Wiedzia³em, ¿e te bia³oszare, pomykaj¹ce zjawy niepodobne do ¿adnychpsów, co strzeg¹ zamki w dolinach, raz pochwyciwszy mój trop odnajd¹ mnie gdziebym siê nie ukry³.Zacz¹³em uciekaæ siê do wszystkich znanych mi sztuczek, aby zatrzeæ i zagmatwaæw³asne œlady.Lecz pró¿ny to by³ wysi³ek, wci¹¿ s³ysza³em w oddali ujadanieœwiadcz¹ce o tym, ¿e nie wymkn¹³em im siê.Wreszcie Hiku, znów ze swej w³asnejwoli, jakby mia³ w czaszce rozum nie zwierzêcy, ale inny, potê¿niejszy,szarpn¹³ cuglami i skierowa³ siê napó³noc.Skacz¹c po krusz¹cym siê pod stopami brzegu strumienia zszed³ w jegokoryto i zacz¹³ st¹paæ pod pr¹d.Wypuœci³em lejce z d³oni i pozwoli³em, aby sam wybiera³ drogê.By³o jasne, ¿edok³adnie wiedzia³, co robi.Niezbyt szeroki strumieñ by³ mo¿e dop³ywem tej rzeki, która p³ynê³a przezIthkrypt.Woda w nim by³a nadzwyczaj czysta.Gdy spojrza³em w dó³, widzia³emnie tylko ¿wir i kamyki na dnie, ale i wszystkie p³etwiaste i pe³zaj¹cestworzenia, które w nim mieszka³y.Nagle Hiku stan¹³, a woda op³ywa³a jego pêciny.Stan¹³ tak raptownie, ¿e o ma³onie wypad³em z siod³a.Kuc zacz¹³ kiwaæ ³bem tu¿ nad wod¹, potem zar¿a³ cicho izwróci³ ³eb do mnie, jakby przemawia³ w swoim w³asnym jêzyku.Zachowywa³ siê tak dziwnie, ¿e zrozumia³em, i¿ nie jest to coœ b³ahego.Gdy poraz wtóry opuœci³ ³eb nad wod¹, uwierzy³em, ¿e chce zwróciæ moj¹ uwagê na coœ,co tam siê znajdowa³o, i niecierpliwi go mój brak zrozumienia tak wyraŸnejmowy.Pochyli³em siê, by siê przyjrzeæ toni.Zachowanie Hiku przypomina³o zachowaniekogoœ, kto wietrzy³ zasadzkê.Czy¿by w wodzie zobaczy³ coœ strasznego, coœ, coby mu zagra¿a³o?Poluzowawszy miecz oczekiwa³em na atak.Kuc trzyma³ sztywno ³eb, jakby chcia³wskazaæ mi jakieœ miejsce.Spojrza³em tam.Kamyki, ¿wir i.tak! Na dnie le¿a³a jakaœ rzecz, któr¹ trudno by³o odró¿niæod otaczaj¹cych j¹ kamieni.Zeœlizn¹³em siê z grzbietu Hiku, mocno stawiaj¹cracice na niepewnym gruncie strumienia i opieraj¹c siê pr¹dowi.Musia³emzobaczyæ to coœ z bliska.By³a to pêtla czy obrêcz o barwie b³êkitnozielonej, chyba nie kamienna, wka¿dym razie nie ze znanego mi kamienia.Tkwi³a na sztorc, uwiêziona miêdzydwoma g³azami.Z wielk¹ ostro¿noœci¹ zanurzy³em miecz w wodzie, usi³uj¹c j¹wyj¹æ koñcem ostrza.Zdawa³a siê mocno zaklinowana, lecz gdy szarpn¹³emmiecz ku sobie, ma³o brakowa³o, bym straci³ równowagê, bo puœci³a z ³atwoœci¹.Podrzuci³em ostrze w górê, aby to; co na niej zawis³o, nie wpad³o na powrót dowody.Obrêcz zsunê³a siê po ostrzu ku mojej rêce i uderz¹j¹c o rêkojeœæ miecza,dotknê³a moich palców.Niemal j¹ upuœci³em, a nawet chcia³em odrzuciæ, poniewa¿poczu³em, jak do mojego cia³a pop³ynê³a od niej si³a.Ostro¿nie przesun¹³em pêtlê po ostrzu, potrz¹saj¹c mieczem, aby odsun¹æ j¹ odmych palców i unios³em ku oczom.Na klindze wisia³ napiêstek, mo¿e niegdyœs³u¿¹cy do ochrony przedramienia ³ucznika, szeroki na dwa palce.Wykonany by³byæ mo¿e z metalu, ale nie znanego mi.Wyjêty z wody lœni³, przyci¹gaj¹c wzrok.By³ b³êkitnozielony, ale gdy go tak trzyma³em blisko oczu, zauwa¿y³em na nimwielce zawi³y wzór z popl¹tanych i przeplatanych z³otoczerwonych nici.Niektórez nich, by³em pewny, wi³y siê w runy.Nie mia³em ¿adnej w¹tpliwoœci, ¿e ta rzecz nale¿a³a do Dawnych, a i zachowanieHiku upewni³o mnie, i¿ tkwi w niej Moc.My z dolin wiemy, ¿e na reakcjachzwierz¹t mo¿na bardziej polegaæ ni¿ na w³asnych odczuciach, gdy trzebarozpoznaæ jak¹œ rzecz z przesz³oœci.Gdy zbli¿y³em siê z tym napiêstkiem dokuca, nie zdradzi³ ¿adnego niepokoju, co zrobi³by z pewnoœci¹, gdyby to coœprzenika³a Mroczna Si³a.Kuc wyci¹gn¹³ ³eb do przodu, jakby wietrzy³ przyjemnyzapach.Oœmielony jego zachowaniem dotkn¹³em napiêstka koniuszkiem palca.Znowupoczu³em bij¹ce zeñ si³y
[ Pobierz całość w formacie PDF ]