[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Niech pan pomyœli o niej, nie tylkoo sobie.Jeœli pan tutaj strzeli, ona og³uchnie, niezale¿nie od tego, cojeszcze siê zdarzy.Chcê tylko pod³¹czonego do gniazdka telefonu.Niech panweŸmie przed³u¿acz, niech pan weŸmie piêæ albo szeœæ przed³u¿aczy i po³¹czy jerazem, one maj¹ odpowiednie wtyczki na koñcu, i niech pan spuœci tu telefon.Przeœlê panu psa poczt¹ lotnicz¹.W mojej rodzime s¹ psy.Moja matka kocha psy.Mo¿e pan uciekaæ, nie dbam o to, co pan zrobi.— Nie dostaniesz wiêcej ani kropli wody.— Wiêc ona te¿ nie dostanie, a ja nie dam jej nic z mojej butelki.Przykro mito mówiæ, ale wydaje mi siê, ¿e z³ama³a sobie nogê.— By³o to k³amstwo, ma³ypiesek razem z zawieraj¹cym przynêtê wiadrem spad³ na Catherine i to onaucierpia³a najbardziej, bo zadrapa³ jej policzek pazurami.Nie mog³a postawiæsuczki na ziemi, ¿eby nie zobaczy³, ¿e wcale nie kuleje.— Bardzo j¹ boli.Jej³apa jest ca³a wykrzywiona i ci¹gle j¹ li¿e.Niedobrze mi siê od tego robi —k³ama³a Catherine.— Muszê j¹ zanieœæ do weterynarza.Jêk boleœci i gniewu wydar³ siê z gard³a Gumba.Ma³a suczka zaskomla³a wodpowiedzi.— Uwa¿asz, ¿e bardzo j¹ boli — powiedzia³ Gumb.— Ty jeszcze nie wiesz, co tojest ból.Jeœli j¹ skrzywdzisz, ¿ywcem ciê ugotujê.S³ysz¹c, jak idzie po schodach na górê, Catherine siad³a na ziemi.Ramiona inogi drga³y jej w gwa³townych skurczach.Nie mog³a utrzymaæ psa, nie mog³autrzymaæ butelki z wod¹, nie mog³a utrzymaæ w rêkach niczego.Kiedy ma³a suczka wdrapa³a siê jej na brzuch, przytuli³a j¹, wdziêczna zaciep³o.Rozdzia³ 50Na powierzchni t³ustej, brunatnej wody unosi³y siê drobne, krêcone pióra,przywiane z go³êbników.Podmuchy wiatru marszczy³y skórê rzeki.Podwórka domów przy Fell Street, ulicy, przy której mieszka³a w BelvedereFredrica Bimmel, koñczy³y siê na rozlewiskach i bagnach Licking River i dlategopewnie nieruchomoœci oznaczone by³y w katalogach jako po³o¿one nad wod¹.Stodwunastotysiêczne Belvedere le¿y w wyludniaj¹cym siê tak zwanym RdzawymPasie, na wschód od Columbus, w stanie Ohio.Okolica by³a zaniedbana, domy stare i du¿e.Niektóre z nich kupi³y za taniepieni¹dze m³ode ma³¿eñstwa i pomalowa³y œwie¿¹ farb¹.Pozosta³e wygl¹daj¹ przezto jeszcze gorzej.Dom Bimmelów nie by³ pomalowany.Clarice Starling przystanê³a na chwilê na podwórku Fredriki i patrzy³a naunosz¹ce siê na wodzie pióra.Rêce wcisnê³a g³êboko w kieszenie p³aszcza.Dzieñby³ niezbyt mroŸny, wœród trzcin le¿a³o trochê rozmok³ego, odbijaj¹cego b³êkitnieba œniegu.Za sob¹ s³ysza³a ojca Fredriki przybijaj¹cego coœ m³otkiem w jednym zgo³êbników.Ptaki mia³y tu dla siebie ca³e miasto, prawdziwe go³êbie Orvieto.Klatki rozci¹ga³y siê od skraju wody prawie po sam dom.Nie widzia³a siêjeszcze z panem Bimmelem.Wiedzia³a od s¹siadów, ¿e tam jest.Kiedy o tymmówili, trudno by³o wyczytaæ coœ z ich twarzy.Clarice mia³a trochê k³opotów z sam¹ sob¹.Wtedy, w nocy, gdy postanowi³a, ¿emusi opuœciæ Akademiê, aby œcigaæ Buffalo Billa, umilk³y prawie wszystkieosaczaj¹ce j¹ niespokojne g³osy.Poczu³a, jak ogarnia j¹ nie znana dot¹d cisza,cisza i spokój.Teraz, gdy znalaz³a siê w innym miejscu, wydawa³o jej siêchwilami, ¿e wybra³a siê na beznadziejnie g³upie wagary.Nie reagowa³a na drobne przykroœci tego poranka: zaczepki gimnazjalistów wsamolocie do Columbus ani g³upstwa, które wygadywa³ urzêdnik w biurze wynajmusamochodów.Potraktowa³a go ostro, ale w gruncie rzeczy wcale siê nieprzejê³a.Zap³aci³a wysok¹ cenê za to, ¿e tu by³a, i zamierza³a wykorzystaæ swój czas,jak mog³a najlepiej.Ten czas móg³ siê skoñczyæ w ka¿dej chwili, wystarczy³o,aby ktoœ uniewa¿ni³ decyzjê Crawforda i wycofa³ jej pe³nomocnictwa.Powinna siê œpieszyæ.Uœwiadomienie sobie jednak przyczyny poœpiechu,zastanawianie siê nad po³o¿eniem, w jakim znajduje siê teraz Catherine,oznaczaæ mog³o tylko kompletne zmarnowanie ca³ego dnia.Myœl, ¿e w tej w³aœniechwili poddawana jest ona zabiegom podobnym do tych, które spotka³y KimberlyEmberg i Fredrikê Bimmel, odsuwa³a na bok wszelkie inne rozwa¿ania
[ Pobierz całość w formacie PDF ]