[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wœród krzyków i jêków Dolas usi³owa³wy­gramoliæ siê na wierzch ludzkiej piramidy.Gdy mu siê to uda³o, wyczo³ga³siê na korytarz.Przez wybit¹ szybê wysun¹³ g³owê na zewn¹trz.Wagon le¿a³ naboku, przed nim wyros³a góra spiêtrzonych wagonów, przykrywaj¹ca parowóz, zktórego z g³oœnym sykiem uchodzi³y ob³oki pary.Z lasu przy torze dochodzi³oujadanie karabinów maszynowych.Dolas wyskoczy³ przez okno na tor i skierowa³siê w stronê tylnych wagonów.Strzelanina wzmaga³a siê.Paru oficerów usi³owa³ozorganizowaæ obronê.Z nie wykolejonych wagonów ostrzeliwano siê.Tak! To nieby³a zwyk³a katastrofa, to partyzanci wysadzili ich poci¹g.„W lesie s¹ nasi,wiêc nie ma na co czekaæ."Zbieg³ z niewysokiego nasypu do rowu.Na skarpie uk³adali siê niemieccypiechurzy, pra¿¹c w stronê lasu.„Têdy nie przedostan¹ siê.Albo wykoñcz¹ mnie Niemcy za próbê ucieczki, albonasi — wzi¹wszy za wroga".Przeczo³ga³ siê z powrotem na tor.Jakiœ oficer wystrzeli³ rakietê.Zrobi³o siêjasno, ale to pomog³o tylko partyzantom, którzy ukryci w lesie walili teraz doNiemców jak do kaczek.Dolas przywar³ do œciany przewróconego wagonu.W œrodkuktoœ wzywa³ pomocy.Gdy rakieta zgas³a, pobieg³ w stronê ostatnie­go wagonu.Tunatkn¹³ siê na jakiegoœ majora.— Dlaczego siê szwendasz? Gdzie masz karabin? I to ma byæ grefrajterod­znaczony ¯elaznym Krzy¿em!Nagle major zamilk³, zachwia³ siê i pad³ na tor.Dolas przeskoczy³ trupa ipuœci³ siê biegiem.Z obu stron czêstowano siê coraz gêstszym ogniem.Ubieg³szy oko³o stu metrów us³ysza³ wo³anie:— Halt! Hände hoch!„Czy¿by tu byli Niemcy?"Nie.By³ to oddzia³ partyzancki ubezpieczaj¹cy akcjê.— Na ziemiê — rozkaza³ jeden z partyzantów po stwierdzeniu, ¿e jeniec nieposiada broni.Dolas po³o¿y³ siê pos³usznie na wilgotnej trawie.Strzelanina potêgowa³a siê.Zewsz¹d dobiega³y wrzaski Niemców.Nagle powietrze przeszy³y gwizdy.— Koniec akcji — powiedzia³ ktoœ.— Odwrót.— A co zrobiæ z tym facetem?— Zabierzcie mnie z sob¹ — zaproponowa³ Dolas.— Sk¹d umiesz po polsku?— Jestem Polakiem.— Polakiem? W niemieckim mundurze? I w dodatku z ¯elaznym Krzy¿em? No, wstawaj!Dolas podniós³ siê, poprawi³ okulary.— Po co go ci¹gn¹æ?— Nie gadaæ! Mo¿e siê przydaæ!Ruszyli.Niedu¿a grupa partyzantów, a wœród nich gefrajter, czyli kanonierDolas.Przebiegli niewielkie karczowisko i znaleŸli siê w lesie.Szybkomaszero­wali leœn¹ przesiek¹.— Prêdzej! prêdzej! — przynagla³ dowódca.Zatrzymali siê nas³uchuj¹c.Odg³osy walki dawno ju¿ umilk³y.Partyzanciode­tchnêli.— Mo¿na zapaliæ?— Poczekajcie.Wydostali siê na polanê.Z przeciwnej strony zbli¿a³ siê spory oddzia³.Dolasus³ysza³, ¿e ktoœ pyta o Juhasa.— Jest! Jakie straty? — pad³o w ciemnoœci pytanie.— U nas nic.A u was?— Mamy.Dwóch rannych.Zagin¹³ Stach, obawiam siê, czy nie oberwa³ w czasiestrzelaniny.A có¿ to za facet w nocniku?— Wziêliœmy jeñca.Uciek³ z transportu i wpad³ nam w rêce.Twierdzi, ¿e jestPolakiem.— Tak — wtr¹ci³ siê Dolas — jestem Polakiem.Do Wehrmachtu dosta³em siêprzypadkiem.— Nie gadaj za du¿o, bo dostaniesz w ryja.Potem siê bêdziesz t³umaczy³.Dolasnie chcia³ dostaæ w ryja, wiêc zamilk³ czekaj¹c, co bêdzie dalej.Ostateczniechyba pozwol¹ mu wszystko wyjaœniæ.— Gdzie jest Kruk?— Poszed³ z patrolem przez Adamowo.Do³¹czy do nas za godzinê.No, to ruszajmy.A ty nie próbuj uciekaæ, bo popamiêtasz!— Ja naprawdê.— Powiedzia³em, stul pysk!Maszerowali szerokim leœnym traktem.Partyzanci pó³szeptem omawiali wynikiakcji.Dolas wywnioskowa³, ¿e byli zadowoleni.Parê razy zatrzymali siê.Wokó³panowa³a cisza.Wyszli z lasu i skrêcili na poln¹ drogê.Zrobi³o siê szaro.Mijali jak¹œ wieœ.Dobiega³o ich ujadanie psów.Potem znów skrêcili imaszerowali przez las.ZnaleŸli siê w jakiejœ podmok³ej dolinie.S³oñcezaczyna³o wschodziæ, pod­nios³a siê gêsta poranna mg³a.Leœnymi ostêpamidobrnêli do du¿ej polany i tu zarz¹dzono postój.Mg³a nieco zrzed³a i Dolaswreszcie móg³ siê przyjrzeæ party­zantom.Byli m³odzi, przewa¿nie w wieku oko³o20 lat ró¿nie ubrani.Niektórzy mieli polskie mundury i polowe rogatywki, innipasy wojskowe i opaski na rêka­wach, kilku nosi³o niemieckie sorty mundurowe.Uzbrojeni natomiast byli dobrze i jednolicie.Ka¿dy posiada³ karabin lubpistolet maszynowy uzbrojenie uzupe³­nia³y granaty.„Gdyby starszy ogniomistrz Kaczmarczyk ze Szko³y Podchor¹¿ych zobaczy³ takioddzia³ wojskowy, to na pewno by zemdla³.Bo¿e Œwiêty! ¯o³nierze w cywilnych³achach.¯aden z nich nie prê¿y siê przed dowódc¹, a mo¿liwe, ¿e nie umiej¹nawet uk³adaæ kostek i s³aæ przepisowo ³Ã³¿ka, tak aby koce mia³y kanty ostrejak brzytwa".Usiad³ pod drzewem, przygl¹daj¹c siê polanie.By³o to prawdziwe leœneobo­zowisko: kilka ziemianek, kuchnie, wozy taborowe, konie.Nie brakowa³onawet lekarza opatruj¹cego w³aœnie rannych.W kuchni wydawano œniadanie —smakowity krupnik na miêsie.Jeniec otrzyma³ nale¿n¹ mu porcjê.Kilkupartyzantów, zacie­kawionych widokiem niemieckiego ¿o³nierza, podesz³o,przygl¹daj¹c mu siê z bliska.— Jak myœlisz, dowódca ka¿e go powiesiæ czy rozstrzelaæ? — zada³ jeden z nichrzeczowe pytanie.— Myœlê, ¿e powinien rozstrzelaæ, zawsze to jednak ¿o³nierz.— Ale zdrajca! Szkoda amunicji.Za du¿o jej mamy?— Pewnie.Wzi¹æ goœcia za dupê i powiesiæ na najbli¿szej soœnie.Choæby na tej,pod któr¹ siedzi.— Przestañcie gadaæ g³upstwa — wtr¹ci³ partyzant w futrzanej czapie.— Bêdzietak, jak zadecyduje dowódca.Je¿eli szkop jest niewinny, nic mu siê nie stanie.Dowódca sam go przes³ucha i poweŸmie decyzjê.Dolasowi zrobi³o siê nieco l¿ej.Dowódca zjawi³ siê w oddzielê dopiero popo³udniu.Jeñca nie kaza³ ani powiesiæ, ani rozstrzelaæ.Przeciwnie, bardzo siêucieszy³ na widok Dolasa.Owym dowódc¹ okaza³ siê bowiem Lanckoroñski.Wbrewponurym przewidywaniom! wysi³kom kapitana Lasockiego skoñczy³ pod­chor¹¿Ã³wkê,odby³ kampaniê wrzeœniow¹ i szczêœliwie unikn¹³ niewoli.Niewiele to jednakpomog³o.Z powodu „niearyjskiego" pochodzenia musia³ siê ukrywaæ, a¿ wreszcieuciek³ do lasu.Od roku w stopniu porucznika, pod pseudonimem „Kruk", dowodzi³leœnym oddzia³em [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl