[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wsta³, wgramoli³ siê na osio³ka iwyjecha³przez otwarte tymczasem na oœcie¿ wrota, bardzo z siebie zadowolony, ¿e nie da³siêprzekonaæ do uiszczenia rachunku.Nie zauwa¿y³, co prawda, ¿e sakwy pozosta³y wgospodzie i ¿e mo¿e dlatego karczmarz nie broni mu ju¿ wyjazdu.Na drodze giermek przy³¹czy³ siê do rycerza i razem ruszyli dalej.– Nie przeczê – odezwa³ siê po chwili Don Kichot – ¿e nie by³ to wcale zamek,leczzajazd, nie zwyczajny wszak¿e zajazd, ale zaklêty.Kim innym, jeœli nie maramiimieszkañcami zaœwiatów, mogli byæ ci, którzy ciê tak drêczyli? To dlatego wszakniezdo³a³em ani z konia zejœæ, ani przez mur siê przedostaæ, by ci przybyæ zpomoc¹.Gdyby nierzucili na mnie czarów.Sanczo Pansa nie podj¹³ dyskusji i tylko wymownie westchn¹³.46Rozdzia³ szesnasty, w którym i my zadaæ sobie musimy pytanie, cojest rzeczywistoœci¹, co zaœ z³udzeniemCa³y czas opowieœæ siê ci¹gnie o tym, jak myli³ siê Don Kichot, bior¹c coœzwyczajnego zanadzwyczajne, niskiego za wznios³e, ludzkiego lub bydlêcego nawet – zaniebiañskie iczarodziejskie.Nie wierzy³ w widoczn¹ postaæ niczego, nie ufa³ kszta³tom przez cokolwiekprzybranym,wierzy³ w to, co mu siê roi³o, ufa³ temu, co wyobrazi³ sobie, ¿e widzi.Z takiego to odmiennego od wszystkich wierzenia i niewierzenia wynika³yDonkichotoweprzygody, najczêœciej, niestety, niemi³e i dotkliwe dla jego skóry.Podobnie bêdzie te¿ dalej; i w chwili, w której rycerz z giermkiem, opuœciwszygospodêswoich nocnych i porannych niedobrych przygód, znaleŸli siê na królewskimgoœciñcu, gdziepierwsze zdania wymieniæ zdo³ali na temat przyczyn prawdziwych tego, co ichspotka³o, ju¿nieporozumienie szykuje siê nowej jeszcze o nim nie wiedz¹, jeszczezwiastuj¹cych gotumanów kurzu, z dwu stron do nich drog¹ spiesz¹cych, nie widz¹, ale ja ju¿widzê i wiemnawet, co to, albo zdaje mi siê, ¿e wiem; i co z tego wyniknie, przeczuwam,albo zdaje mi siê,¿e przeczuwam.Nie s¹dŸcie jednak, proszê was o to z ca³ym naciskiem, i¿bym lekcewa¿y³pomyloneDonkichotowe niewiary i wiary.To nie takie proste – co jest rzeczywistoœci¹, a co ni¹ nie jest, i czybardziej nas ³udzi to, cosobie roimy, czy to, co widzimy na w³asne oczy.Od paru tysiêcy lat najuczeñsi, najwnikliwsi myœliciele i filozofowiezastanawiaj¹ siê, c oj e s t r z e c z y w i s t o œ c i ¹ , i nie potrafi¹ daæ odpowiedzi, która bywszystkich raz na zawszezadowoli³a.Czy rzeczywistoœci¹ jest codzienne s³oñca dooko³a ziemi kr¹¿enie, jak kozy napostronkudoko³a s³upa?Czy rzeczywistoœci¹ jest powa³a niebios i horyzont zamykaj¹cy przestrzeñ, iwszystko, cozdaje siê nas nieub³aganie wiêziæ, ograniczaæ, hamowaæ, przeszkody nie doprzebycia stawiaænaszym ruchom i myœlom?Czy jest ni¹ powierzchnia nieprzenikalna kamienia, drzewa, ludzkiego cia³a?Czy rzeczywistoœci¹ jest to, co poszczególni ludzie i ca³e narody s¹dz¹ o swoimpostêpowaniu, o przyczynach wojen, które tocz¹, wypraw, które przedsiêbior¹,sympatii iantypatii, które ¿ywi¹ do innych, o wszelkich swoich emocjach, snach,przera¿eniach?47Od paru tysiêcy lat kolejne odkrycia ludzkie, b³yski geniuszu, wynikirozmaitychdoœwiadczeñ podwa¿aj¹ niezbite przedtem mniemania o tym, co rzeczywiste.Coraz powszechniejsze jest tedy przeczucie, ¿e nasza wiedza o rzeczywistoœci –to nierzeczywistoœæ sama, lecz jej niedoskona³e, pe³ne luk i nieœcis³oœci,wyobra¿enie.Platon, wielki filozof staro¿ytnej Grecji, przedstawi³ sytuacjê cz³owieka wobecrzeczywistoœci w postaci takiego porównania: jesteœmy jak wiêŸniowie w ciemnejjaskini,zwróceni twarz¹ ku jej œcianie, po której przemykaj¹ cienie tego, co siê dziejena zewn¹trz.Zcieniów tych, jedynie dostêpnych naszemu wzrokowi, wró¿ymy sobie orzeczywistoœci, którejnaprawdê zobaczyæ nie potrafimy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]