[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Postaraj siêo nowe sadzonki rzepy, Torque.- Nie ma strachu - bekn¹³ diabe³.- Tu z tym nie ma problemu, tu wszystkoroœnie jak cholera.Dostarczê wam, nie bój siê.- I jeszcze jedno - powiedzia³ Galarr.- Dowiedz siê wreszcie, na czym polegata ich trójpolówka.WiedŸmin ostro¿nie uniós³ g³owê i spróbowa³ siê obróciæ.- Geralt.- us³ysza³ szept.- Ockn¹³eœ siê?- Jaskier.- odszepn¹³.- Gdzie my.Co z nami.Jaskier tylko stêkn¹³ z cicha.Geralt mia³ doœæ.Zakl¹³, wyprê¿y³ siê iprzewróci³ na bok.Na œrodku polany sta³ diabe³, nosz¹cy, jak to ju¿ wiedzia³, dŸwiêczne imiêTorque.By³ zajêty ³adowaniem na konie worków, saków i juków.W czynnoœci tejpomaga³ mu szczup³y, wysoki mê¿czyzna mog¹cy byæ wy³¹cznie Galarrem.Ten,us³yszawszy ruch wiedŸmina, odwróci³ siê.Jego w³osy by³y czarne z wyraŸnymodcieniem granatu.Mia³ ostre rysy twarzy i wielkie, b³yszcz¹ce oczy.Iszpiczaste zakoñczone uszy.Galarr by³ elfem.Elfem z gór.Czystej krwi Aen Sei-dhe, przedstawicielemStarszego Ludu.Galarr nie by³ jedynym elfem w zasiêgu wzroku.Na skraju polany siedzia³o ichjeszcze szeœciu.Jeden zajêty by³ wybebeszaniem juków Jaskra, drugi brzd¹ka³ nalutni trubadura.Pozostali, zebrani dooko³a rozwi¹zanego worka, zajmowali siê³apczywym po¿eraniem rzepy i surowej marchwi.- Yanadain, Toruviel - powiedzia³ Galarr, wskazuj¹c jeñców ruchem g³owy.-Vedrai! Enn'le! Torque podskoczy³ i zabecza³.- Nie, Galarr! Nie! Filavandrel zabroni³! Zapomnia³eœ?- Nie, nie zapomnia³em.- Galarr przerzuci³ dwa zwi¹zane worki przez grzbietkonia.- Ale trzeba sprawdziæ, czy nie rozluŸnili pêt.- Czego chcecie od nas? - jêkn¹³ trubadur, podczas gdy któryœ z elfów,przygniót³szy go do ziemi kolanem, sprawdza³ wêz³y.- Dlaczego nas wiêzicie? Oco wam chodzi? Jestem Jaskier, poe.Geralt us³ysza³ odg³os uderzenia.Obróci³ siê, wykrêci³ g³owê.Stoj¹ca nad Jaskrem elfka mia³a czarne oczy i krucze w³osy, bujnie opadaj¹ce naramiona, tylko na skroniach zaplecione w dwa cieniutkie warkoczyki.Nosi³akrótki skórzany kabacik na luŸnej koszuli z zielonej satyny i obcis³e we³nianelegginsy wpuszczone w jeŸdzieckie buty.Biodra mia³a owiniête kolorow¹ chust¹siêgaj¹c¹ po³owy ud.- Que glosse? - spyta³a, patrz¹c na wiedŸmina i bawi¹c siê rêkojeœci¹ d³ugiegosztyletu u pasa.- Que l'en pavienn, ell'ea?- NelFea - zaprzeczy³.- Ten pavienn, Aen Seidhe.- S³ysza³eœ? - elfka obróci³a siê w stronê towarzysza, wysokiego Seidhe, którynie zadaj¹c sobie trudu sprawdzania wiêzów Geralta brzd¹ka³ na lutni Jaskra zobojêtnym wyrazem poci¹g³ej twarzy.- S³ysza³eœ, Vanadain? Ma³polud potrafimówiæ! Potrafi nawet byæ bezczelny!Seidhe wzruszy³ ramionami.Pióra dekoruj¹ce jego kurtkê zaszeleœci³y.- Jeszcze jeden powód, by go zakneblowaæ, Toruviel.Elfka pochyli³a siê nadGeraltem.Mia³a d³ugie rzêsy, nienaturalnie blad¹ cerê i spierzchniête, spêkanewargi.Nosi³a d³ugi naszyjnik z rzeŸbionych kawa³ków z³otej brzozy nawleczonychna rzemyk kilkakrotnie owiniêty wokó³ szyi.- No, powiedz coœ jeszcze, ma³poludzie - syknê³a.- Zobaczymy, na co staæ twoj¹przywyk³¹ do szczekania krtañ.- Có¿ to, potrzebujesz pretekstu - wiedŸmin z wysi³kiem obróci³ siê na plecy,wyplu³ piasek - by uderzyæ zwi¹zanego? Bij bez pretekstu, przecie¿ widzia³em,ze to lubisz.Ul¿yj sobie.Elfka wyprostowa³a siê.- Na tobie ju¿ sobie ul¿y³am, i to wówczas, gdy mia³eœ wolne rêce -powiedzia³a.- To ja rozjecha³am ciê koniem i da³am po ³bie.Wiedz, ¿e torównie¿ ja z tob¹ skoñczê, gdy czas przyjdzie.Nie odpowiedzia³.- Najchêtniej pchnê³abym ciê z bliska, patrz¹c w oczy- ci¹gnê³a elfka.- Aleogromnie œmierdzisz, cz³owieku.Zastrzelê ciê z ³uku.- Twoja wola - wiedŸmin wzruszy³ ramionami, na ilepozwala³y mu na to pêta.- Zrobisz, co zechcesz, szlachetna Aen Seidhe.Dozwi¹zanego i nieruchomego celu powinnaœ trafiæ.Elfka stanê³a nad nim w rozkroku, pochyli³a siê, b³ysnê³a zêbami.- Powinnam - syknê³a.- Trafiam, w co zechcê.Ale mo¿esz byæ pewien, ¿e niezginiesz od pierwszej strza³y.Ani od drugiej.Postaram siê, byœ czu³, ¿eumierasz.- Nie podchodŸ tak blisko - wykrzywi³ siê; udaj¹c wstrêt.- Ogromnieœmierdzisz, Aen Seidhe.Elfka odskoczy³a, zako³ysa³a siê w w¹skich biodrach i z rozmachem kopnê³a go wudo.Geralt skurczy³ siê i zwin¹³ widz¹c, w które miejsce zamierza go kopn¹æponownie.Uda³o mu siê, dosta³ w biodro, ale tak, ¿e a¿ zêby mu zadzwoni³y.Stoj¹cy obok wysoki elf kwitowa³ kopniêcia ostrymi akordami na strunach lutni.- Zostaw go, Toruviel! - zabecza³ diabe³.- Zwariowa³aœ? Galarr, ka¿ jejprzestaæ!- Thaesse! - wrzasnê³a Toruviel i kopnê³a wiedŸmina raz jeszcze.Wysoki Seidhegwa³townie szarpin¹³ struny, jedna pêk³a z przeci¹g³ym jêkiem.- Doœæ tego! Doœæ, na bogów! - rozdar³ siê nerwowo Jaskier, szamocz¹c iciskaj¹c w powrozach.- Dlaczego znêcasz siê nad nim, g³upia dziwko? Zostawcienas w spokoju! A ty zostaw w spokoju moj¹ lutniê, dobrze?Toruviel odwróci³a siê ku niemu ze z³ym grymasem na spêkanych ustach.- Muzyk! - warknê³a.- Cz³owiek, a muzyk! Lutnista! Bez s³owa wyci¹gnê³ainstrument z r¹k wysokiego elfa i z rozmachem roztrzaska³a lutniê o pieñ sosny,rzuci³a oplatane strunami resztki na pierœ Jaskra.- Na krowim rogu ci graæ, dzikusie, nie na lutni.Poeta zblad³ œmiertelnie,wargi mu zadr¿a³y.Geralt, czuj¹c rosn¹c¹ gdzieœ w œrodku zimn¹ wœciek³oœæ,przyci¹gn¹³ wzrokiem czarne oczy Toruviel.- Co siê tak gapisz? - syknê³a elfka, pochylaj¹c siê.-Brudny ma³poludzie!Chcesz, bym wyk³u³a ci te gadzie oczy?Jej naszyjnik zawis³ tu¿ nad nim.WiedŸmin wyprê¿y³ siê, poderwa³ nag³ymrzutem, chwyci³ naszyjnik zêbami i targn¹³ potê¿nie, kurcz¹c nogi i wykrêcaj¹csiê w bok.Toruviel straci³a równowagê, zwali³a siê na niego.Geralt miotn¹³siê w wiêzach jak wyci¹gniêta na brzeg ryba, przygniót³ sob¹ elfkê, odrzuci³g³owê w ty³ tak, ¿e a¿ chrupnê³o mu w krêgach szyjnych i z ca³ej si³y uderzy³j¹ czo³em w twarz.Toruviel zawy³a, zach³ysnê³a siê.Brutalnie œci¹gnêli go z niej, wlok¹c za ubranie i w³osy, unieœli.Któryœuderzy³ go, poczu³, jak pierœcienie tn¹ skórê na koœci policzkowej, las przedoczyma zatañczy³ i pop³yn¹³.Dostrzeg³, jak Toruviel zrywa siê na klêczki,zobaczy³ krew p³yn¹c¹ jej z nosa i ust.Elfka wyszarpnê³a sztylet z pochwy, alenagle za³ka³a, zgarbi³a siê, chwyci³a za twarz i opuœci³a g³owê miêdzy kolana.Wysoki elf w przybranej pstrokatymi piórami kurtce wyj¹³ sztylet z jej rêki,podszed³ do podtrzymywanego wiedŸmina.Uœmiecha³ siê, unosz¹c ostrze.Geraltwidzia³ go ju¿ na czerwono, krew z czo³a rozciêtego o zêby Toruviel zalewa³a muoczodó³.- Nie! - zabecza³ Torque, dopadaj¹c do elfa i wieszaj¹c siê u jego rêki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]