[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ellie ponownie zaczê³a coœ mówiæ - jak zwykle gada³a, niczym najêta.Max sta³,nie wiedz¹c, co ze sob¹ zrobiæ i gdyby nie troskliwoœæ Dumonta, wkrótcezamieni³by siê w s³up soli.Jednak steward bezpardonowo uci¹³ tê gadaninê.- Kapitan czeka, ³askawa panienko.- Mam go w nosie - odpar³a bez wahania, lecz po chwili zreflektowa³a siê.- Dobrze, ju¿ idê.Zobaczymy siê po kolacji, Max.Zanim jeszcze dokoñczy³a ostatnich s³Ã³w, ju¿ by³a w drodze do sto³ukapitañskiego.Dumont uszczypn¹³ oniemia³ego Jonesa w ramiê.- Têdy, proszê.Nastêpna wachta rozpoczyna³a siê dopiero nazajutrz, o ósmej rano.Max zjad³œniadanie.Ucieszy³ siê na myœl, ¿e jako oficer dy¿urny bêdzie jada³ przed, lubpo pasa¿erach - przynajmniej w ten sposób uwolni siê od wybryków Ellie.Dwadzieœcia minut przed czasem stan¹³ w sterowni.Kelly rzuci³ w jego stronêkrótkie spojrzenie.- Dzieñ dobry, sir - powiedzia³ zupe³nie naturalnym g³osem, jakby u¿ywa³ tejformu³y ju¿ od d³u¿szego czasu.- Dzieñ.dzieñ dobry, szefie.Nie usz³o jego uwagi, ¿e Smith, stoj¹cy za maszyn¹, wyszczerzy³ zêby.Szybkospojrza³ w inn¹ stronê.- W³aœnie zaparzyliœmy kawê, mr.Jones.¯yczy pan sobie?.Max musia³przystaæ na to, aby Kelly poda³ mu fili¿ankê.Przyj¹³ j¹ bez mrugniêcia okiem.Tym razem uda³o siê zachowaæ twarz.Popijaj¹c paruj¹cy, ciemnobrunatny,aromatyczny napój w spokoju oddali siê omawianiu wszystkich zagadnieñtechnicznych: pozycji, wektorów, si³y ci¹gu, przejrzeli wykonane zdjêcia,stwierdzili, ¿e wszystko jest w porz¹dku.W tym czasie Noguchi przej¹³ wachtêod Smitha, a krótko przed ósm¹ do pomieszczenia wszed³ doktor Hendrix.- Dzieñ dobry, sir.- Dzieñ dobry, doktorze.- Dobry.Hendriz takie wzi¹³ fili¿ankê kawy i spojrza³ na Maxa.- Czy ju¿ przej¹³ pan wachtê od dy¿urnego oficera? '- Jeszcze.jeszcze nie,sir.- A zatem proszê to zrobiæ.Ma pan tylko minutê.Max zerwa³ siê na równe nogi, dr¿¹c¹ rêkê przy³o¿y³ do daszka czapki iwykrztusi³.- Gotowy do zmiany, sir.- W porz¹dku, sir.Kelly zszed³ na dó³, na podwy¿szeniu zaj¹³ miejsce Hendrix i normaln¹ kolej¹rzeczy rozpocz¹³ urzêdowanie.Z szuflady wyci¹gn¹³ ksi¹¿ki, przejrza³ raporty izag³êbi³ siê w lekturze.Maxowi zrobi³o siê zimno ju¿ na sam¹ myœl o tym, ¿e za chwilê rzuc¹ go naszerokie wody i albo bêdzie p³ywa³, albo pójdzie na samo dno.Zaczerpn¹³ oddechpo czym ruszy³ w stronê Noguchi'ego.- Przygotujmy kasety do zdjêæ.Noggy spojrza³ na zegarek.- Wiem, wiem.mamy jeszcze mnóstwo czasu, ale w tej chwili moglibyœmy zaj¹æsiê dooplerami.- Tak jest, sir!Noguchi zsun¹³ siê z krzes³a, gdzie dotychczas spêdza³ czas w s³odkim lenistwiei wraz z Maxem przyst¹pi³ do pracy.Kiedy zebrali ju¿ dane, Jones usiad³ wœródstosu tabel, po czyn, sprawdzaj¹c uzyskane wyniki w rzêdach cyfr wykrzykiwa³ jew stronê kolegi, który zaj¹³ stanowisko przy maszynie licz¹cej.Poniewa¿ nieby³o nikogo do pomocy, ca³¹ tê operacjê musieli wykonaæ we dwóch.Choæ Max mia³ przed oczami stosowne strony, zgodnie z rad¹ Hendrixa niedowierza³ w³asnej pamiêci, lecz liczba za liczb¹ sprawdza³ uzyskane wyniki wodpowiednich tabelach.Wynik obliczeñ zaniepokoi³ go: w³aœnie wydostawali siê z "bruzdy" i choæ"Asgard" niezbyt daleko odbieg³ od wyznaczonego toru lotu, jednak rozbie¿noœæmiêdzy przewidywaniami a rzeczywistymi koordynatami rejsu by³a zauwa¿alna.Sprawdzi³ raz jeszcze poprawnoœæ obliczeñ, póŸniej o to samo poprosi³Noguchi'ego, lecz rezultat by³ ten sam.Wzdychaj¹c wyliczy³ korektê i chcia³ przed³o¿yæ j¹ Hendrixowi w celu uzyskaniapotwierdzenia, lecz astronauta jakby og³uch³: nie zwa¿a³ na pó³s³Ã³wka,westchniêcia i zupe³nie wyraŸne znaki, tylko siedzia³ przy sterach, pogr¹¿onybez reszty w jakimœ powieœcidle z biblioteki statku.W koñcu trzeba by³o coœpostanowiæ.Max podszed³ do góruj¹cego nad reszt¹ sali pulpitu.- Przepraszam, sir, ale muszê na chwilkê skorzystaæ z telefonu.Hendrix bez s³owa wsta³, usiad³ na drugim krzeœle i podj¹³ przerwan¹ lekturê.Jones zaj¹³ jego miejsce.Po³¹czy³ siê z maszynowni¹.- Tu oficer dy¿urny.Proponujê zwiêkszyæ szybkoœæ oko³o godziny jedenastej.Oczekuj kontroli.Hendrix nie móg³ nie us³yszeæ tego wrzasku, ale i tym razem nie zareagowa³.Maxdokoñczy³ obliczeñ oraz nastawi³ stoper, aby dok³adnie o jedenastej wprowadziækorektê.Tu¿ przed po³udniem w sterowni pokaza³ siê Simes.Jones dokona³ w³aœnie wpisu do ksiêgi pok³adowej, gdzie po raz pierwszyznalaz³o siê zamaszyste "M.Jones".Simes podszed³ do Hendrixa, zasalutowa³.- Gotowy do zmiany, sir.Astronauta odezwa³ siê po raz pierwszy od oœmiugodzin.- On zauwa¿y³.Simes sprawia³ wra¿enie, jakby ktoœ stukn¹³ go piêœci¹ prosto miêdzy oczy.Wkoñcu podszed³ w stronê Maxa.- Gotowy do zmiany.Jones zacz¹³, mu zdawaæ relacjê, podczas gdy on sam przejrza³ ksi¹¿kê pok³adow¹i dziennik wachtowy.W³aœnie by³ przy wyjaœnianiu korekty lotu, jak¹ przedchwil¹ wprowadzi³, kiedy Simes przerwa³ mu niezwykle s³u¿bistym tonem.- Przej¹³em wachtê.Proszê opuœciæ sterowniê, mister.Max bez s³owa wyszed³.Doktor Hendrix od dawna by³ ju¿ na dole.Noguchi przystan¹³ przy drabince -najwyraŸniej czeka³ na kogoœ.Gdy spotkali siê spojrzeniami, Noggy z³o¿y³ palce w kó³ko i pokiwa³ g³ow¹.Maxuœmiechn¹³ siê.Przez chwilê pomyœla³, czy to przypadkiem nie odpowiednimoment, aby spytaæ co to w³aœciwie by³o z rozbie¿noœciami kursu - mo¿e Kellyprzygotowa³ dlañ kolejny próbny alarm, lecz w koñcu siê rozmyœli³.Zawsze móg³zaspokoiæ sw¹ ciekawoœæ wprost u Ÿród³a.- Dziêkujê, Noggy.W porównaniu z kolejnymi, ta wachta by³a zaledwie sielank¹.Doktor Hendrixzacz¹³ obarczaæ Maxa typowymi zadaniami oficera bezpoœrednio odpowiedzialnegoza tranzycjê.Tym razem nie trzyma³ siê na dystans, wrêcz przeciwnie - siedzia³mu na karku, ¿¹daj¹c rozwi¹zywania coraz to nowych i nowych ³amig³Ã³wek.Wszystko dzia³o siê tak, jak gdyby "Asgard" rzeczywiœcie mia³ wykonywaæ kolejnyskok w przestrzeni.Astronauta nie pozwoli³ mu wykonywaæ obliczeñ na papierze,lecz krzycza³, ¿e nie ma czasu na podobne ³amig³Ã³wki - dane musz¹ byænatychmiast za³adowane w pamiêæ maszyny.Max wydobywa³ z siebie ostatnie poty, podaj¹c niekoñcz¹ce siê szeregi cyfr
[ Pobierz całość w formacie PDF ]