[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem wpad³ w pu³apkê brudnych, pokrêtnych i zakamuflowanychmachinacji w krêgach ludzi walcz¹cych o w³adzê.To, czego Sowa w tej chwili pragn¹³ - podpisania traktatu o prawach cz³owieka -mog³o zapewniæ ludziom lepsze ¿ycie.A jednak podejrzewa³, ¿e traktat ten ma wsektorze pañstwowym wiêcej przeciwników ni¿ zwolenników.Ale by³o tak dlatego,¿e wystêpowa³o przeciwko niemu wielu wysokich dygnitarzy, i to po obu brzegachoceanu.HongkongZ grzecznym uœmiechem usiad³ na krzeœle w recepcji.S³ysza³, jak Ralph McDermidmówi sekretarce, ¿e go przyjmie.Czekaj¹c, trzasn¹³ zamkiem dyplomatki, jakbychcia³ zajrzeæ do notatek.Otworzy³ j¹, gwa³townie zamkn¹³ i zerwa³ siê na równe nogi.- Cholera jasna! Przepraszam pani¹, wypsnê³o mi siê.Zostawi³em mój notebook wDonk & LaPierre.- Zerkn¹³ na zegarek, a potem na wysoki zegar w rogu pokoju.-McDermid przyjdzie za piêtnaœcie minut.Ja bêdê za dziesiêæ.Zanim Filipinka zd¹¿y³a zareagowaæ, pobieg³ do windy.Wcisn¹³ guzik i wsiad³ dopustej kabiny.Gdy drzwi zaczê³y siê zamykaæ, pomacha³ z uœmiechemzdezorientowanej sekretarce.Mia³ ma³o czasu i w duchu ponagla³ windê doszybszej jazdy.Wysiad³ dwa piêtra ni¿ej, przebieg³ korytarzem i wpad³ doubikacji.W kabinie œci¹gn¹³ garnitur, w³o¿y³ sportow¹ marynarkê z marszczonejbawe³ny, niebieskie p³Ã³cienne buty i panamê.Do tego luŸne szare spodnie,krzykliwa hawajska koszula - wygl¹da³ w tym jak amerykañski turysta, który mawiêcej pieniêdzy ni¿ gustu.Garnitur spakowa³ do dyplomatki, dyplomatkêwepchn¹³ do plecaka, po czym ostro¿nie wyszed³ na, korytarz.Zastanawiaj¹c siê, co zaraz bêdzie, wsiad³ do innej windy i stan¹³ z ty³u,ustêpuj¹c miejsca urzêdnikom, którzy wsiadali i wysiadali na ró¿nych piêtrach wdrodze na dó³.Przepchn¹³ siê do drzwi dopiero wtedy, gdy winda dojecha³a doantresoli nad parterem.Wysiad³.Od wewn¹trz ca³a antresola by³a zabudowana kosztownymi butikami,biurami podró¿y i sklepami.Od zewn¹trz nie mia³a œcian.Zamiast nich bieg³otam coœ w rodzaju wysokiego do pasa marmurowego parapetu, z którego wznosi³ysiê podtrzymuj¹ce strop kolumny.Zza parapetu rozci¹ga³ siê dobry widok nawielki hol.Jon stan¹³ za kolumn¹.Widzia³ stamt¹d marmurowe schody prowadz¹cena antresolê, windy i g³Ã³wne wejœcie.Sta³ i niecierpliwie czeka³.Nagle dostrzeg³ cz³owieka, którego spodziewa³ siêtu zobaczyæ: potê¿nie zbudowanego Chiñczyka, tego z Szanghaju.Feng Dun.Przepycha³ siê w stronê przeszklonych drzwi w holu, a za nim bieg³o trzechinnych, których Smith te¿ rozpozna³.Po raz pierwszy móg³ siê mu spokojnieprzyjrzeæ.Chiñczyk by³ tak blady, jakby cierpia³ na anemiê.Mia³ krótkoostrzy¿one rudo-siwe w³osy.W ciemnoœci, gdy Smith widzia³ go ostatni raz,wydawa³ siê trochê wy¿szy.Mimo to jak na Chiñczyka by³ wysoki, bo mierzy³ conajmniej metr osiemdziesi¹t piêæ i wa¿y³ ponad dziewiêædziesi¹t kilo.Przystan¹³ w drzwiach, jakby czegoœ szuka³.Czegoœ lub kogoœ.Ralph McDermid wysiad³ z prywatnej windy z zastrze¿onym na takie okazjeprzyjaznym uœmiechem na twarzy.Wysiad³ i rozejrza³ siê w poszukiwaniu doktoraKennetha St.Germaina.Ale w luksusowo urz¹dzonej recepcji nie by³o nikogo prócz sekretarki.McDermid zmarszczy³ brwi.Gdzie on jest?Bardzo mi przykro, panie dyrektorze, ale doktor St.Germain zostawi³ na dolenotebook.Jest w Donk & LaPierre, zaraz wróci.– Spojrza³a na zegar.- Ojej.Powiedzia³, ¿e potrwa to najwy¿ej dziesiêæ minut, a minê³o ju¿ piêtnaœcie.Mamdo nich zadzwoniæ?Tak, ale proszê tylko spytaæ, czy tam jest lub by³, to wszystko.Niech pani znim nie rozmawia ani nie zaprasza go na górê.- Z jakiegoœ powodu Smith móg³tam naprawdê pójœæ.Sekretarka podnios³a s³uchawkê telefonu, zada³a, kilka pytañ i spojrza³a naniego skonsternowana.- Mówi¹, ¿e nie ma go i nie by³o.Ani teraz, ani przedtem.Otworzy³y siê drzwiwindy i wysiad³ z niej Feng.Wielki glock wygl¹da³ w jego rêku jak ma³azabawka.Sekretarka wytrzeszczy³a oczy.Przera¿ona zatrzyma³a spojrzenie na pistolecie.- Gdzie on? - szepn¹³ Feng.Znikn¹³ - odrzek³ zdegustowany McDermid.- Wyszed³ kwadranstemu.Jest w budynku - powiedzia³ bezbarwnym g³osem Feng.- Obserwowaliœmy go.Niemóg³ uciec.Jest w potrzasku.Smith zaczyna³ siê denerwowaæ.Stê¿a³y mu ramiona, miêœnie rwa³y siê do walki.Mimo to wci¹¿ sta³ za kolumn¹ na antresoli, obserwuj¹c hol.Wydawszy rozkazy swoim ludziom, Feng wsiad³ do windy.Migaj¹ce nad drzwiamicyferki wskazywa³y, ¿e pojecha³ na sam¹ górê, do przybudówki na dachuwie¿owca.Jon by³ wstrz¹œniêty, chocia¿ domyœla³ siê tego wczeœniej.Corazwiêcej faktów wskazywa³o na to, ¿e Ralph McDermid próbowa³ zatrzymaæ go wrecepcji, ¿eby wezwaæ Fenga i jego zabójców.Co oznacza³o, ¿e przewodnicz¹cyzarz¹du i prezes Grupy Altmana ma nie tylko du¿o wspólnego ze spraw¹„Cesarzowej", ale jest tak¿e zamieszany w jej najbardziej krwawe aspekty.Trzech myœliwych Fenga sta³o na dole i nie rzucaj¹c siê w oczy, obserwowa³owszystkie wyjœcia.Feng wróci³, lecz nie wysiad³ z windy, tylko pojawi³ siê wholu jak za dotkniêciem czarodziejskiej ró¿d¿ki.Prawie niewidoczny gest rêk¹na wysokoœci pasa i ca³a czwórka przystanê³a za rzêdem palm doniczkowych.Naradzaj¹c siê, nieustannie zerkali na wszystkich, którzy ich mijali.W pewnymmomencie Feng podniós³ wzrok i zdawa³o siê, ¿e patrzy na antresolê, nakolumnê, w cieniu której sta³ Jon.Smith powoli siê cofn¹³.Jeszcze raz sprawdzi³ swoje przebranie, od hawajskiejkoszuli poczynaj¹c, na niebieskich butach do biegania koñcz¹c.Nasun¹³ panamêg³êbiej na czo³o, ukry³ pistolet za paskiem na plecach i obci¹gn¹³ marynarkê.Ruszaj¹c w stronê schodów, lekko ugi¹³ kolana i skierowa³ stopy do œrodka,dziêki czemu szed³ krokiem sztywnym i napuszonym.Nie patrzy³ na tamtych, chocia¿ ka¿dy z nich zerkn¹³ na niego.By³ bardzospiêty i tylko czeka³, a¿ Feng dojdzie do wniosku, ¿e warto go zatrzymaæ.Mijaj¹c palmy i popychaj¹c skrzyd³o szklanych drzwi, czu³ na sobie czyjœ wzroki by³ pewien, ¿e zaraz go dopadn¹.Ale nie, nikt go nie zatrzyma³.Ogarnê³y go ulga i zdziwienie.Przeszed³ nadrug¹ stronê ulicy i stan¹³ w cieniu.Czeka³.Rozdzia³ 22HongkongBy³o ju¿ prawie ciemno, gdy McDermid wyszed³ wreszcie bocznymi drzwiami; FengDun i jego ludzie wybyli jeden po drugim wiele godzin wczeœniej, jakbyprzydzielono im kolejne zadanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]