[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tym razem sytuacjê komplikowa³a dodatkowo wysokaradioaktywnoæ uszkodzonego zespo³u.Pracownicy warsztatów remontowych powinniposiadaæ specjalne wyposa¿enie stosowane w takich wypadkach, ale ¿aden z nichnie móg³ znaæ wymienionej maszyny tak dobrze jak wêdrowcy, którzy siê ni¹pos³ugiwali.Ka¿de miasto jest jedyne w swoim rodzaju.Ogl¹dana przez Amalfiego na ekranie Grula okaza³a siê planet¹ doæ pospolit¹.By³a mo¿e odrobinê wiêksza od Marsa, lecz warunki do ¿ycia by³y na niejznacznie przyjemniejsze, poniewa¿ kr¹¿y³a po orbicie o wiele bli¿szej swegos³oñca.Sprawia³a jednak wra¿enie zupe³nie opuszczonej.Kiedy miasto podesz³o bli¿ej,Amalfi zauwa¿y³ charakterystyczne dla planet remontowych dwudziestomiloweospowate blizny doków, ale wszystkie te absolutnie regularne, otoczonepiercieniami maszyn kratery, okaza³y siê zupe³nie puste.- To mi siê nie podoba - us³ysza³ szept Hazletona.Widok by³ rzeczywicie ma³oobiecuj¹cy.Planeta powoli obraca³a siê przed ich oczami.Raptem zza horyzontu ukaza³o siê jakie miasto.Hazleton wci¹gn¹³ gwa³towniepowietrze przez mocno zaciniête zêby.Amalfi us³ysza³ za plecami jaki ruch, apotem odg³os cichych kroków; kilku techników podesz³o do niego, ¿eby popatrzeæmu przez ramiê na wielki ekran.- Na stanowiska! - warkn¹³.Technicy rozbiegli siê jak stadko sp³oszonychkurcz¹t.Miasto obsadzone na powierzchni bezczynnego wiata naprawczego okaza³o siêzaskakuj¹co du¿e.Rozsiad³o siê szeroko jak jaki najeŸdŸca, ale najeŸdŸca nagi,pokonany i bezbronny, pozbawiony nawet swych wiratorowych ekranów.Istnia³ooczywicie wiele przekonuj¹cych powodów, dla których mog³y nie byæ postawione,lecz mimo to miasto bez ich os³ony by³o widokiem równie rzadkim i niepokoj¹cymjak odarte ze skóry zw³oki.Na jego obrze¿ach da³o siê dostrzec jak¹dzia³alnoæ.Amalfi nie móg³ siê oprzeæ wra¿eniu, ¿e jest to aktywnoæ tocz¹cychmiasto bakterii.- Czy to nie dostarcza odpowiedzi takiej, jak¹ sugerowa³a Dee? - odezwa³ siê wkoñcu Hazleton.- Oto miasto, które ma doæ pieniêdzy, by pozwoliæ sobie nanaprawy, z czego wynika, ¿e pieni¹dze pochodz¹ce spoza tego regionu w dalszymci¹gu s¹ zupe³nie dobre.Skoro przeprowadzaj¹ remont, to znaczy, ¿e jednak jestjakie miejsce, do którego mo¿na st¹d odlecieæ.Dam sobie g³owê uci¹æ, ¿e tojacy spryciarze i ¿e warto siê z nimi skonsultowaæ.Nie dali siê Akolitomobedrzeæ ze skóry.Istnienie slumsów mo¿na t³umaczyæ ju¿ teraz tylko jakimakolickim szwindlem.Lepiej skontaktujemy siê z tym miastem jeszcze przedl¹dowaniem, szefie.To nam pozwoli zorientowaæ siê, czego mo¿emy tutajoczekiwaæ.- Nie - rzuci³ krótko Amalfi.- Pilnuj swego stanowiska, Mark.- Dlaczego? Przecie¿ to w ¿adnym wypadku nie mo¿e nam zaszkodziæ.Amalfi nie odpowiedzia³.Jego w³asny dodatkowy zmys³ podsun¹³ mu ju¿ co, cozmieni³o ca³¹ argumentacjê Hazletona w trociny i drobno t³uczone szk³o, a cowskaza³yby ju¿ tak¿e Hazletonowi jego w³asne instrumenty, gdyby tylko zwróci³na nie uwagê.Mened¿er miasta da³ siê ponieæ w³asnym domys³om i interpretacjomw rejony odleg³ej Mg³awicy Pobo¿nych ¯yczeñ.Nagle pulpit zamigota³ sygna³ami naprowadzaj¹cymi.Automatyczna aparatura wie¿ykontrolnej Gruli kierowa³a miasto do odpowiedniego doku.Amalfi pos³uszniezmieni³ po³o¿enie dr¹¿ka sterowniczego, oczekuj¹c na rozb³yniêcie pomarañczowejlampki, oznajmiaj¹cej, ¿e jaka ¿ywa inteligencja gotowa jest wyraziæ sw¹ opiniêna temat stosunku Gruli do wêdrowców.Ale ani g³os, ani lampka nie za¿¹da³y zwrócenia na siebie uwagi, nawet wtedygdy burmistrz wyhamowa³ miasto bezporednio przed nie obiecuj¹cym niczegodobrego l¹dowaniem.Wzruszywszy ramionami, Amalfi prze³¹czy³ stery z powrotem do Ojców Miasta.Skoro l¹dowanie ograniczy³o siê do czynnoci czysto technicznych i nie mia³o siêwi¹zaæ z podejmowaniem ¿adnych powa¿niejszych decyzji politycznych, to nie by³opotrzeby, by zajmowa³ siê nim cz³owiek.Ludzie mieli doæ zajêæ wymagaj¹cych ichudzia³u.Rutynowe czynnoci by³y domen¹ Ojców Miasta.- Pierwsze planetarne l¹dowanie od czasów Mizoginii - powiedzia³ Hazleton zlekkim o¿ywieniem.- Dobrze bêdzie rozprostowaæ trochê nogi.- ¯adnego prostowania nóg ani innych tego typu wygibasów - powiedzia³ Amalfi.-Dopóki nie dowiemy siê czego wiêcej, nie ma o tym nawet mowy.Ta planeta nieodezwa³a siê do nas jeszcze ani s³owem.Mo¿e na przyk³ad lokalne zwyczajezakazuj¹ wêdrowcom wypuszczania swoich mieszkañców poza obrêb miasta.- Czy wie¿a kontrolna by nas nie poinformowa³a?- ¯adna wie¿a nie zosta³aby upowa¿niona do przekazywania takiej informacjiwszystkim bez wyj¹tku.Mog³oby to odstraszyæ jakiego przypadkowego klienta.Naprawdê ma¿e byæ tak, jak mówiê, Mark.Powiniene o tym wiedzieæ.Najpierwtrochê pomyszkujemy.Chwyci³ z pulpitu swój mikrofon.- Dajcie mi sier¿anta zwiadu.Anderson? Mówi burmistrz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]