[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jak duża? – chciał wiedzieć Darrick.Denser wzruszył ramionami i nalał sobie kubek herbaty.Statek zakołysał się lekko i kubek przesunął się po blacie stołu, ale na szczęście nic się nie wylało.– Szczegóły nie są znane.Gyernath też padło ofiarą powodzi.Sytkan spróbuje skontaktować się ze mną w ciągu najbliższych dwóch lub trzech dni, jeśli dostanie jakieś informacje.– Czy możemy wezwać wsparcie? – zaczął rozważać Hirad.– Tego właśnie Sytkan chce się dowiedzieć – odparł Denser.– To niczego nie zmieni – wtrącił Darrick.– O ile mój wywiad się nie pomylił, w odległości dziesięciu dni od któregokolwiek południowego portu nie ma większych sił Xetesku.To znaczy poza armią Protektorów, ale gdyby oni nawet pobiegli z powrotem do Arlen i tam wsiedli na statek, nie daliby rady wypłynąć w ciągu jednego dnia, gdyż zmarliby na morzu z głodu.– Jak myślisz, kto dowodzi Dordovańczykami? – zapytał Denser.– Vuldaroq – odpowiedział natychmiast Darrick.– Ten tłusty idiota był oczekiwany w Arlen wiele dni temu, ale nie pojawił się.Mam przeczucie, że wpadł w kłopoty w krajach magów.– Czyli jesteśmy my przeciwko nie wiadomo ilu – podsumował Hirad.– Mam tylko nadzieję, że wyspa jest łatwa do obrony.– Na Herendeneth jest tylko jedno miejsce, gdzie można wyjść na ląd.Wyspa została starannie wybrana – powiedziała Ren’erei.– Teraz nie ma sensu się tym martwić – powiedział Ilkar.– A co z Erienne?– Chroni ją tarcza – rzekł Denser.– Czegoś takiego można się było spodziewać.Nie mogę przebić się przez nią.przynajmniej w taki sposób, żeby nie ostrzec tamtych magów.– Wpatrzył się markotnie w swój kubek.– Wszystko w porządku, Xeteskianinie? – Hirad popatrzył na niego z niepokojem.Dopiero teraz, gdy siedział we względnie spokojnej kajucie kapitana Słońca Calaius, zaczynał pojmować to, co mu powiedział niemal od niechcenia Ilkar: uratowanie Lyanny będzie kosztować Densera życie.Widział, że Julatsańczyk odczuwa żal, a on sam, gdy o tym myślał, czuł ucisk w żołądku i ból serca.Czuł się winny z powodu tego, jak potraktował Densera w lesie niedaleko Greythorne.On przez ten cały czas wiedział, że umrze, i nic im nie powiedział.Hirad zastanawiał się, czy to odwaga, czy głupota.Teraz, kiedy o tym wiedzą, Krucy będą go wspierać, ale byłoby dobrze, gdyby mógł dłużej cieszyć się tym wsparciem.Bo choć Denser był czasem trudnym człowiekiem, Hirad nie chciał żyć na tym świecie bez niego.Teraz czuł, że ich kłótnie i milczenie przez ostatnich kilka lat były głupie.Ale wtedy myślał, że Denser będzie zawsze.Teraz poznał prawdę, i to łamało mu serce.Denser podniósł wzrok i smutno się uśmiechnął.– Potrzebuję jej, Hirad.Nie pozostało nam wiele czasu.– Wiem, Denser, i bardzo mi przykro.Uwolnimy ją dla ciebie.– Jeśli ktoś może tego dokonać, to tylko Krucy – stwierdził Darrick.– Nie do końca zapomniałem, że to przez ciebie znaleźliśmy się w takich kłopotach – powiedział Denser, choć w jego głosie nie było już gniewu.Darrick nic nie odpowiedział, jedynie pokiwał głową i spuścił oczy.– Pomówmy o czymś innym – odezwał się Ilkar.– Co mówił kapitan, Ren?– Powiedział, że porozmawia z załogą, ale niczego nie obiecywał.– Będzie musiał – powiedział Hirad.– Nie interesują mnie żadne usprawiedliwienia.– Czy mogę coś powiedzieć? – zapytała Ren’erei.– Oczywiście – odparł Ilkar.– Bardzo dobrze znam kapitana Wiązu Oceanu i wiem, że zrobi wszystko, co można, by statek płynął jak najwolniej.On zna sporo różnych sztuczek.Musicie też zaufać Jevinowi.Jest doświadczonym kapitanem i płynie najszybciej, jak to możliwe.Ale nie spodziewajcie się, że będzie niepotrzebnie narażał statek i załogę.– Pewne ryzyko musi podjąć – zauważył Hirad.– Mamy tylko trzy dni.– On jest tego świadom.– Zawsze może być jeszcze bardziej świadom.– Nie strasz go.Nie tędy droga.Hirad odepchnął swój kubek i talerz i pochylił się do przodu.– Ren, pozwól, że coś ci powiem.Wszyscy jesteśmy bardzo zadowoleni, że jesteś z nami.I szanujemy zarówno twoją wiedzę, jak i to, co już zrobiłaś dla Kruków, a szczególnie dla Erienne.Ale jesteśmy Krukami i zwyciężaliśmy dlatego, że zawsze robiliśmy to, co konieczne
[ Pobierz całość w formacie PDF ]