[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Harry zdziwi³ siê nieco.Br¹zowow³osy ch³opak zazwyczaj pija³piwo kremowe lub sok dyniowy.- Czeœæ – przywita³ siê, gdy tylko spostrzeg³ Gryfona.– Dziœ nie bêdziemyprzerabiaæ oklumencji.Wiêcej ciê nauczyæ nie mogê.Z reszt¹ i tak sam musiszsiê broniæ przed tym Gadzim Pyskiem – zamilk³ na chwilê, jakby zastanawia³ siêczy powiedzieæ coœ wiêcej.- Ostatnio sta³o siê coœ dziwnego – odezwa³ siê Harry.Pablo spojrza³ na niegoz zainteresowaniem.– Przed meczem rozmawia³em z Ronem – kontynuowa³.– Wpewnym momencie, nie wiem co to by³o, s³ysza³em jego myœli, znaczy Rona.Co toznaczy?- Nie jestem pewien – odpowiedzia³ po d³u¿szej chwili ch³opak.– Chyba przezprzypadek wdar³eœ siê do jego umys³u, chocia¿ w to w¹tpiê.Ale w³aœnie podda³eœmi œwietny pomys³ – o¿ywi³ siê gwa³townie.– Poæwiczymy Leglimencjê, a potem,kiedy nie bêdziesz mia³ z ni¹ wiêkszych problemów przejdziemy do artymencji.Dziœ bêdzie tylko teoria.Domyœlam siê, ¿e Louis da³ ci niez³y wycisk.Równo godzinê póŸniej Harry wraca³ do pokoju wspólnego.Czu³, ¿e tej nocy niezaœnie.Jeszcze teraz s³ysza³ s³owa kolegi. - Legilimencja to sztuka.Nie mo¿na siê jej uczyæ nie znaj¹c przynajmniejpodstaw oklumencji.Trzeba wiedzieæ kiedy przestaæ zag³êbiaæ siê w cudzewspomnienia.Jeœli wejdziesz zbyt g³êboko mo¿esz ju¿ nigdy siê z nich niewydostaæ.Bêdziesz ¿y³ na granicy wspomnieñ swoich i cudzych, nie mog¹c ruszyæani w jedn¹, ani w drug¹ stronê.Dobrn¹wszy wreszcie do Pokoju Wspólnego opad³ bezw³adnie na fotel stoj¹cynajbli¿ej kominka.Rona i Hermiony nie by³o.Pewnie jak zwykle dziewczynazaci¹gnê³a przyjaciela do biblioteki.Analizuj¹c mijaj¹cy dzieñ, Potterstwierdzi³, ¿e musi odrobiæ zadanie z transmutacji i eliksirów.Dobrzeprzynajmniej, ¿e jutro nie musi mêczyæ siê ze Snapem.Z westchnieniemrezygnacji przywo³a³ do siebie ksi¹¿kê, pergamin, atrament i pióro.Roz³o¿y³wszystko na najbli¿szym stoliku i pogr¹¿y³ siê w pracy.Oko³o dwóch godzin póŸniej z zadowoleniem stwierdzi³, ¿e wypracowanie niewygl¹da najgorzej.Teraz pozosta³o mu napisanie eseju dla Mistrza Eliksirów.Zmin¹ cierpiêtnika poszed³ do biblioteki.Mia³ jeszcze co najmniej czterygodziny, wiêc powinien zd¹¿yæ. Kolejne kilka tygodni by³y dla Harry’ego mêczarni¹.Mia³ problemy zeskoncentrowaniem siê, na zajêciach praktycznie w ogóle siê nie odzywa³.Obronaby³a chyba jedyn¹ lekcj¹, kiedy mo¿na by³o us³yszeæ jego g³os.W wie¿y bractwazazwyczaj odpowiada³ pó³s³Ã³wkami, czêsto odburkiwa³ i nie sprawia³ wra¿eniacz³owieka chêtnego do pogawêdek.Carmen to nie przeszkadza³o, bo walczyæ lubi³a w ciszy.Zauwa¿y³a, ¿e popamiêtnej przemowie Louisa, Harry zacz¹³ sobie lepiej radziæ, ale nadal z³atwoœci¹ potrafi³a go pokonaæ.Pablo by³ zadowolony z pocz¹tkowych efektów nauki.Potter wiedzia³ ju¿, ¿etrzeba siê bardzo natrudziæ, aby w³amaæ siê do czyjegoœ umys³u.Do tej porywysz³o mu to tylko raz i to przy pomocy ró¿d¿ki.Pablo mia³ cich¹ nadziejê, ¿eza jakieœ trzy mo¿e cztery miesi¹ce przejd¹ do artymencji, która jestnajtrudniejsz¹ ze sztuk umys³u.Angelica nie przejmowa³a siê problemami czarnow³osego ch³opaka.Owszem trochêmartwi³o j¹ jego zachowanie, ale teraz mia³a powa¿niejsze rzeczy na g³owie.Eliksir Wielosokowy dochodzi³ ju¿ w jednym z kocio³ków.W kolejnym gotowa³o siêVeritaserum dla Zabiniego.Kiedy w czwartek o umówionej porze, Harry stawi³ siê w salonie bardzo siêzdziwi³.Carmen, Pablo i Angelica siedzieli na wygodnych fotelach i zzaciekawionymi minami patrzyli na nowoprzyby³ego.Zdezorientowany ch³opakrównie¿ usiad³ i spojrza³ na nich pytaj¹cym wzrokiem.- Chcielibyœmy wiedzieæ czy coœ ci siê sta³o – powiedzia³a bez zbêdnych wstêpówŒlizgonka.- Nie – odpowiedzia³ zdziwiony ch³opak.– Czemu mia³oby siê coœ staæ?- Dziwnie siê zachowujesz – pa³eczkê przej¹³ Krukon.– Od kilku dni milczyszjak pos¹g.A odzywasz siê tylko, kiedy pytanie wykrzyknie ci siê do ucha.Harry zamyœli³ siê.Z konsternacj¹ stwierdzi³, ¿e Pablo ma racjê.Mo¿e gdyby impowiedzia³, zapewni³by sobie dodatkow¹ ochronê? W koñcu taka zawsze siêprzyda.- Kilka tygodni temu dosta³em list…M³odzi ludzie siedzieli cicho i s³uchali uwa¿nie.Nie przerywali koledze.Wiedzieli ile kosztowa³o go zdradzenie tej jednej tajemnicy, z któr¹ wi¹za³osiê zapewne tysi¹ce innych.Gdy skoñczy³ mówiæ przez chwilê panowa³a cisza.Carmen bez s³owa wsta³a i posz³a na górê.Po piêciu minutach da³o siê s³yszeæwœciek³y krzyk nastolatki.- Nie obchodzi mnie sk¹d to zdobêdziesz! Masz to mieæ i koniec kropka! Jasne?Odpowiedzi nie us³yszeli.Spojrzeli na siebie z nieco zdziwionymi minami.OCarmen mo¿na by³o powiedzieæ wiele.¯e jest wredna i uparta, ¿e jest cyniczna isarkastyczna, ale na pewno nie, ¿e jest nerwowa.Panna Black nale¿a³a do osób owyj¹tkowo spokojnym usposobieniu.Mo¿e, dlatego, ¿e ca³¹ swoj¹ z³oœæ ifrustracjê potrafi³a w³adowaæ w jedno, porz¹dne przekleñstwo.- ¯e te¿ ja muszê pracowaæ z takimi kretynami! – wœcieka³a siê dziewczynaschodz¹c po krêconych schodach.– Pamiêtacie Archi’ego? – zapyta³a, gdy tylkowygodnie usiad³a w fotelu.Nie czekaj¹c na odpowiedŸ kontynuowa³a.– To tenkumpel mojego ojca, który pracuje w angielskim ministerstwie.Obieca³, ¿e wrazie problemów zawsze nam pomo¿e.Za odpowiedni¹ sumê oczywiœcie – uœmiechnê³asiê paskudnie.– Jutro powinniœmy wiedzieæ coœ na temat szanownego panaAbernathy’ego. Cios.Blokada.Obrót.Atak.Jeszcze raz od pocz¹tku.I tak w kó³ko od dwóchgodzin.Harry z trudem sparowa³ kolejne uderzenie.To prawda, walka sz³a mu corazlepiej, ale nadal nie czu³ siê w tej dziedzinie zbyt pewnie.Wola³ ró¿d¿kê ieliksir wyostrzaj¹cy zmys³y.Poza tym zmuszony by³ walczyæ z dziewczyn¹! CiotkaPetunia zawsze mówi³a jemu i Dudley’owi, ¿e kobiet siê nie bije, ¿e nie mo¿nauderzyæ ich nawet kwiatkiem.Kiedy pyta³ dlaczego nie mo¿e uczyæ siê szermierkiod Pabla, dziewczyna odpowiada³a, ¿e to tak samo jakby próbowa³ nauczyæ trollamówiæ.Kolejna lekcja legilimencji nie wnios³a niczego nowego.Harry nadal niepotrafi³ w³amaæ siê do umys³u Pabla, co ch³opak skwitowa³ s³owami:- Powinieneœ siê cieszyæ, ¿e opanowa³eœ oklumencjê w tak krótkim czasie.Nieznam nikogo, kto nauczy³by siê tego tak szybko.Ja sam æwiczy³em to przez trzylata.Eliksiry z Angelic¹ nie by³y takie trudne jak ze Snapem.Harry umia³ co prawdazrobiæ co prostsze specyfiki, ale nadal mia³ problemy z tymi bardziejz³o¿onymi.Eliksir Wielosokowy by³ ju¿ prawie gotowy.Veritaserum równie¿pozostawiono w spokoju.Gdy Harry wszed³ do laboratorium zobaczy³ coœ dziwnego.Na jednym ze sto³Ã³w sta³ z³oty kocio³ek z bulgocz¹c¹ w œrodku niebiesk¹ ciecz¹.Zaciekawiony ch³opak podszed³ bli¿ej.- To mój wynalazek – odezwa³a siê dumna Angel.– Nie wiem czy zadzia³a, alejeœli tak, to Gad powinien mieæ siê na bacznoœci.- Co powinien robiæ?- Teoretycznie ratowaæ przed wyssaniem duszy.Rozumiesz, o co mi chodzi? Teraz,kiedy dementorzy przeszli na stronê Sam – Wiesz – Kogo, mamy nie lada problem.Wiêkszoœæ z ministerialnych aurorów ma problemy z wyczarowaniem cielesnegopatronusa w obecnoœci dementora.A jeszcze wiêcej nie umie rzuciæ porz¹dnejAvady – zamilk³a na chwilê, jakby szukaj¹c odpowiednich s³Ã³w.– To, co siêtutaj gotuje mia³oby za zadania odstraszyæ potwora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]