[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Je¿eli ludziom uda siê zarobiæ trochê pieniêdzy, kupuj¹coœ w sklepie.Je¿eli nie, musi im wystarczyæ to, co masz przed sob¹.Mo¿esz natym prze¿yæ jakiœ czas.- Nie wydaje mi siê to wystarczaj¹ce - Jan umilk³, gdy¿ przy ich stoliku usiad³nagle jakiœ nieznajomy mê¿czyzna.- K³opoty, Rondel - powiedzia³, spogl¹daj¹cjednoczeœnie na Jana.Obaj mê¿czyŸni wstali i podeszli pod œcianê, aby swobodnie porozmawiaæ.Janspróbowa³ jeszcze jednej ³y¿ki i z grymasem odepchn¹³ talerz na œrodek sto³u.Przez ca³e ¿ycie jeœæ coœ takiego? Dziewiêciu z dziesiêciu pracowników by³o nazasi³ku.Nie mówi¹c ju¿ o ich ¿onach i dzieciach.I to istnia³o dooko³a niegoprzez ca³e jego ¿ycie - a on nawet tego nie dostrzega³.¯y³ na wierzcho³ku górylodowej, zupe³nie nieœwiadom tej wiêkszej czêœci, skrytej pod powierzchni¹wody.- Wracamy do samochodu, ch³opcze - powiedzia³ Rondel, podchodz¹c w stronêzamyœlonego Jana.- Dzieje siê coœ niedobrego.- Czy ma to jakiœ zwi¹zek ze mn¹?- Nie wiem.Przekazano mi po prostu, abyœmy wynieœli siê st¹d jak najszybciej,jak to tylko mo¿liwe.Wiem tylko, ¿e zawsze oznacza to k³opoty.Mnóstwok³opotów.Ruszyli w stronê gara¿u.Nie biegli - przyci¹gnê³oby to zbytni¹ uwagê - leczmaszerowali równym, szybkim krokiem poprzez zacinaj¹cy œnieg.Jan k¹tem okadostrzeg³ oœwietlone, solidnie zabezpieczone wystawy sklepów.Zastanawiaj¹csiê, cow³aœciwie sprzedaj¹, uzmys³owi³ sobie nagle, i¿ s¹ one dla niego równieegzotyczne, co bazary nad brzegami Morza Czarnego.Bêd¹c ju¿ na ty³ach gara¿u Jan przyœwieca³ swemu towarzyszowi latark¹, aby tenmóg³ odnaleŸæ w³aœciwy klucz.W koñcu Rondel zdj¹³ k³Ã³dkê i weszli do gara¿u.- A niech to diabli! - zakl¹³ Rondel kieruj¹c œwiat³o latarki na pust¹ pod³ogêgara¿u.- Dosta³ skrzyde³, czy co?- Ukradli mój samochód! - wykrzykn¹³ Jan.Nagle ich oczy porazi³ potê¿ny snopœwiat³a, a jakiœ spokojny g³os powiedzia³:Zostañcie tam, gdzie jesteœcie i nie ruszajcie siê.I lepiej uwa¿ajcie, abywasze rêce by³y stale na widoku.11Jan nie móg³ wykonaæ najmniejszego ruchu, nawet, gdyby taka myœl przysz³a mu dog³owy.Znikniêcie samochodu i ta nag³a konfrontacja sprawi³y, i¿ trwa³ w stanieszoku.Gra by³a skoñczona, zosta³ schwytany, koniec.Sta³ nieruchomo, zmro¿onyci¹¿¹cymi nad nim konsekwencjami.- Cofnij siê do szopy, Rondel - poleci³ bezcielesny g³os.- Jest tutaj ktoœ,kogo powinieneœ poznaæ.Rondel zacz¹³ cofaæ siê, a mê¿czyzna z latark¹ posuwa³ siê w œlad za nim.Jandostrzeg³ jedynie niewyraŸny zarys postaci.Co tu siê w³aœciwie dzia³o?- Jan, muszê z tob¹ natychmiast porozmawiaæ - odezwa³ siê znajomy g³os, gdy zaRondlem zamknê³y siê ju¿ drzwiczki szopy.Jan wci¹¿ œciska³ w spoconej d³oniniewielk¹ latarkê.Podniós³ j¹ teraz i wy³uska³ z mroku twarz Sary.- Nie chcieliœmy ciê przestraszyæ - mówi³a dziewczyna.- Ale sytuacja, w jakiejsiê wszyscy znaleŸliœmy jest bardzo niebezpieczna.- Przestraszyæ! Nic siê przecie¿ nie sta³o.- Niemal dosta³em zawa³u, ale tonic powa¿nego!- Przepraszam - pos³a³a mu s³aby uœmieszek, który ju¿ po chwili znikn¹³.-Wydarzy³o siê coœ bardzo z³ego i byæ mo¿e bêdziemy potrzebowali twojej pomocy.Jeden z naszych ludzi zosta³ schwytany, a my nie mo¿emy dopuœciæ, aby gozidentyfikowano.Czy s³ysza³eœ o obozie Slethill?- Nie.- To obóz pracy w Sunderland, daleko na pó³nocy Szkocji.Jesteœmy pewni, ¿emo¿emy wydostaæ go z tego obozu, ale niewiemy, jak wydostaæ siê z tego obszaru.Wtedy pomyœla³am o tobie, o tym, ¿ejeŸdzisz tam na narty.Czy ten cz³owiek móg³by wyjechaæ stamt¹d na nartach?- Móg³by, gdyby wiedzia³, jak na nich jeŸdziæ i gdyby zna³ teren.Jestnarciarzem?- Nie, nie s¹dzê.Ale jest m³ody i zdolny, móg³by siê wiêc tego nauczyæ.Czy totrudne?- Bardzo ³atwe na samym pocz¹tku nauki.Ale niezwykle trudne, aby byæ w tymnaprawdê dobrym.Czy macie kogoœ, kto potrafi³by go.- dopiero teraz dotar³do niego sens ca³ej tej rozmowy, wiêc ponownie przeniós³ œwiat³o latarki natwarz dziewczyny.Mia³a spuszczone oczy i by³a bardzo blada.- Masz racjê.Chcia³abym poprosiæ ciê o pomoc - powiedzia³a po prostu.- Imartwi mnie to nie tylko z tego powodu, ¿e bêdziesz wystawiony na znaczneniebezpieczeñstwo, lecz w g³Ã³wnej mierze dlatego, ¿e nie powinniœmy ci nawetwspominaæ o tym wydarzeniu.Je¿eli zdecydujesz siê dla nas pracowaæ, twojafunkcja bêdzie bardzo istotna w ca³ym naszym ruchu oporu.Lecz je¿eli nie udanam siê uwolniæ tego cz³owieka, równie dobrze mo¿e to oznaczaæ koniecwszystkiego.- Czy to a¿ tak wa¿ne?- Tak.- A wiêc to oczywiste, ¿e wam pomogê.Muszê tylko zabraæ z mieszkania ekwipuneki.- To niemo¿liwe.Wszyscy myœl¹, ¿e jesteœ w Szkocji.Kazaliœmy nawet kierowcyzawieŸæ tam twój samochód, aby uprawdopodobniæ ca³¹ tê historiê.- A wiêc dlatego znikn¹³.- W³aœnie.Mo¿emy podstawiæ ci go w Szkocji tam, gdzie zechcesz.Czy to pomo¿e?- Oczywiœcie.Ale jak siê mam tam w³aœciwie dostaæ.- Poci¹giem.Za dwie godziny wyje¿d¿a poci¹g z Edynburga i mo¿emy ciê nimwyekspediowaæ.Pojedziesz w przebraniu, jakie masz w tej chwili na sobie.Niktciê nie zauwa¿y.Twoje prawdziwe ubranie mo¿esz zabraæ ze sob¹ w baga¿u.Rondelpojedzie z tob¹.Jan rozmyœla³ przez chwilê, wpatrzony w ciemnoœæ.- Dobrze, przygotujcie wszystko.Spróbuj tak u³o¿yæ sprawy, aby spotkaæ mnierano w Edynburgu jako Cynthia Barton.PrzywieŸ te¿ ze sob¹ trochê pieniêdzy.Jakieœ piêæset funtów w gotówce.Bêdziesz mog³a to zrobiæ?- Oczywiœcie, zadbam o wszystko.Rondel bêdzie tak¿e owszystkim poinformowany.Zawo³aj go teraz i powiedz, ¿e.ju¿ wychodzimy.Wydawa³o siê g³upie, i¿ ludzie ryzykuj¹cy razem ¿yciem nie mog¹ poznaæwzajemnie swych twarzy.By³ to jednak prosty i skuteczny œrodek ostro¿noœci -je¿eli jeden z nich zostanie schwytany, nie bêdzie w stanie wydaæ pozosta³ych.Stali w ciemnoœciach, czekaj¹c na powrót Rondla i towarzysz¹cego mu mê¿czyzny.Po chwili rozmowy Sara i mê¿czyzna wyszli.Rondel czeka³, dopóki nie znikn¹ zadrzwiami gara¿u i dopiero wtedy zapali³ œwiat³o.- A wiêc czeka nas tajemnicza wycieczka, ch³opie - powiedzia³ w zamyœleniu.-Niez³a pora roku na takie wycieczki- pogrzeba³ w stosie rupieci zalegaj¹cych pod jedn¹ ze œcian gara¿u iwyprostowa³ siê, trzymaj¹c w d³oniach stary, wojskowy plecak.- No w³aœnie.W³Ã³¿ tutaj swoje ciuchy i jesteœmy gotowi.Szybkim marszempowinniœmy dotrzeæ do King's Cross na czas.Jeszcze raz Rondel zadziwi³ Jana swoj¹ rozleg³¹ znajomoœci¹ bocznych uliczekLondynu.Jedynie dwukrotnie zmuszeni zostali do przekroczenia g³Ã³wnych,jaskrawo oœwietlonych ulic.Za ka¿dym razem Rondel wysuwa³ siê do przodu, abydyskretnie sprawdziæ, czy nie s¹ obserwowani, po czym machniêciem rêkiprzyzywa³ Jana i szybkim krokiem prowadzi³ go w bezpieczn¹ ciemnoœæ drugiejstrony ulicy.Dotarli do King's Cross z czterdziestopiêcio minutowymwyprzedzeniem.To zadziwiaj¹ce.Jan by³ ju¿ na tej stacji wielokrotnie przedswymi wyjazdami do Szkocji, teraz jednak zupe³nie nie pozna³ tego miejsca.Skrêcili z ulicy prosto w d³ugi tunel.Chocia¿ jasno oœwietlony s³u¿yæ musia³jako latryna, bowiem w powietrzu unosi³ siê niezwykle intensywny odór moczu.Sklepienie tunelu pobrzmiewa³o echem ich szybkich kroków.W koñcu weszli poschodach i znaleŸli siê w poczekalni, zastawionej obdrapanymi ³awkami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]