[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Agatra zamilk³a.Opad³y jej ramiona i powoli, bezw³adnie zaczê³a osuwaæ siê napod³ogê, podtrzymywana przez Terezê.Znieruchomia³a ze zwieszon¹ g³ow¹, siedz¹cz plecami opartymi o pryczê.Setniczka unios³a oczy i napotka³a spojrzenie Ambegena — wystraszone prawietak, jak jej w³asne.Komendant powoli opuœci³ zaciœniêt¹ piêœæ, prze³kn¹³œlinê, po czym razem z Tereza u³o¿y³ nieprzytomn¹ na ³Ã³¿ku.Setniczka krótkimszarpniêciem zadar³a le¿¹cej spódnicê i zaraz opuœci³a j¹ na powrót.— Ona poroni³a.Nie, panie, to nie przez ciebie — powiedzia³a prêdko, widz¹crozszerzone oczy mê¿czyzny.— IdŸ sobie, zrobi³eœ ju¿ wszystko, co trzeba by³ozrobiæ.Przyœlij mi tu wodê i jakieœ dziewczyny.Ambegen odwróci³ siê i pospiesznie wyszed³, nie mówi¹c ani s³owa.*Rano przeniesiono Agatrê do kwatery Terezy.Obola³a, wyczerpana ³uczniczka,ockn¹wszy siê, pamiêta³a koszmarne przywidzenia — ale za to zupe³nie nie mia³apojêcia, co dzia³o siê oprócz tego.Nie wiedzia³a, ¿e jej krzyki postawi³ystanicê na nogi; nie wiedzia³a o swej desperackiej szarpaninie, ani o tym nakoniec, ¿e wielki siniak na skroni nie jest dzie³em przypadku.Tereza niechcia³a mêczyæ jej pytaniami, ale okaza³o siê, ¿e Agatra sama nalega, by jejwys³uchano.Tereza pos³a³a wiêc po Ambegena.Komendant okrêgu by³ w humorze, jaki rzadko u niego widywano.Mówi³ zsilniejszym, ni¿ zwykle, grombelardzkim akcentem, patrzy³ na ludzi tak, jakbyprosi³, ¿eby zeszli mu z drogi, nie zjad³ nawet porannego posi³ku, choæsk¹din¹d wiedziano, ¿e zjeœæ i lubi, i potrafi.Ale w rzeczy samej — zaczyna³mieæ dosyæ wszystkiego.By³ ¿o³nierzem.Wybra³ sobie ten zawód œwiadomie,poci¹ga³o go w nim wiele rzeczy, ale przede wszystkim — naturalna sk³onnoœæwojska do upraszczania i wyjaœniania wszystkiego, co tylko uproœciæ i wyjaœniæsiê da³o.Tymczasem od trzech miesiêcy pl¹ta³ siê w g¹szczu czegoœ, co zjasnoœci¹ mia³o tyle wspólnego, ¿e nasta³a zima i wszêdzie le¿a³ bia³y, lœni¹cyœnieg.Najpierw by³ komendantem stanicy bez oficerów, teraz komendantem okrêgubez stanic.Gdzieœ po okolicy kr¹¿y³y srebrne zgraje, które mog³y siê pokusiæ ozdobycie Erwy, ale nie czyni³y tego z jakichœ przyczyn.Oficer dowodz¹cy Erwa,zanim uciek³, by prowadziæ negocjacje, zakaza³ zreszt¹ atakowaæ srebrne zgraje(czyli te, które mog³y byæ groŸne), polecaj¹c w zamian atakowaæ z³ote, które w¿aden sposób nie umia³y zdobyæ stanicy z æwierætysiêczn¹ za³og¹ w œrodku.Toby³ jakiœ ob³êd.Wracaj¹c z Toru, Ambegen mia³ nadziejê, ¿e po³o¿y na tymwszystkim swoj¹ ciê¿k¹ rêkê, wyg³adzi i wyrówna wyboje, po czym popchnie wew³aœciwym kierunku — i nareszcie bêdzie móg³ usi¹œæ z palcem przytkniêtym doczo³a, ¿eby zastanowiæ siê, gdzie rozmieœciæ i jak wykorzystaæ nadci¹gaj¹ceposi³ki, jak rozegraæ tê wojnê, po prostu.Ale nie.Na plan pierwszy, zamiastspraw wojskowych, od razu wysunê³y siê jakieœ.cudactwa.Jakieœ sny, jakieœpomylone dziewczyny, jakieœ.O, naprawdê mia³ tego dosyæ!— Komendant ju¿ idzie — oznajmi³a Tereza, wygl¹daj¹c przez okno.Zaci¹gnê³a napowrót przys³aniaj¹cy je pled.— Chyba nie jest w najlepszym humorze.Blada Agatra odwróci³a g³owê w jej stronê i wy¿ej podci¹gnê³a okrycie, podktórym le¿a³a.Zebrawszy siê w sobie, zapyta³a nagle pospiesznie, mocnozd³awionym g³osem:— Pani, czy to by³o.normalne?.Tereza, w jakiœ sposób, od razu pojê³a, co ma dziewczyna na myœli.I zda³asobie sprawê, ¿e chora ju¿ od d³u¿szego czasu szykowa³a siê, ¿eby zapytaæ.Aleprze³ama³a siê dopiero us³yszawszy, ¿e idzie komendant; nie chcia³a pytaæ przynim.— Tak, normalne.— powiedzia³a cicho, s³ysz¹c ju¿ kroki na œniegu.— Tak misiê wydaje.Agatra odetchnê³a g³êboko.Niespodziewanie zwilgotnia³y jej oczy.— Bo ja œni³am, pani, ¿e noszê potwora.Ju¿ od dawna.— Nie, Agatra.Ambegen wszed³ bez pukania.Ogarn¹³ wzrokiem dwie kobiety, skin¹³ im g³ow¹ iusiad³, nie mówi¹c ani s³owa.Przez chwilê milczeli wszyscy troje.Tereza przestraszy³a siê nagle, ¿e ladamoment nachmurzony Ambegen r¹bnie: „No gadaj, nie mam czasu!", albo coœpodobnego.Zaczê³a wiêc szybko:— Agatra
[ Pobierz całość w formacie PDF ]