[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Proszę zdać się na mnie.Zadzwonię do pani, jak tylko otrzymam odpowiedź.- Zerknął na zegarek.- Czy pani już się spakowała?- Mniej więcej.- Teraz dochodzi trzecia.Powinna pani wkrótce wyjechać na lotnisko.Po południu jest lot do Madrytu.Postaram się zdobyć dla pani bilet.- Dziękuję, Yannis.- Uśmiechnęła się i podeszła do recepcji.Muszę zadzwonić jeszcze do Image, zostawić Jean-Claude’owi swój numer telefonu w Madrycie, postanowiła w duchu.Arystotelesa nie było za kontuarem, dyżur pełnił Costa.Czuła na sobie jego wzrok cały czas, kiedy rozmawiała z Yannisem.- Dzień dobry, Costa.Dziękuję, że chciał mi pan wczoraj pomóc - powiedziała.Jak zwykle z szacunkiem skłonił głowę.- Czy powiodło się pani w Vouliagmeni? - zapytał.- Nie, niestety nie.Proszę przygotować mi rachunek.- Czy pani wyjeżdża?- Owszem.I to zaraz - przytaknęła.- Wraca pani do Ameryki?- Nie, lecę do Madrytu.- Do Madrytu - powtórzył, nie kryjąc zaskoczenia.Spojrzała na niego zdziwiona.Miał tak skupiony wyraz twarzy, że mimo woli zaczęła się zastanawiać dlaczego.- Czy coś nie w porządku? - zapytała.Przez krótką chwilę stał jak oniemiały.Następnie wymamrotał: - Przepraszam, nie rozumiem.- Wydawał się pan zaskoczony, kiedy powiedziałam, że lecę do Madrytu.- Ależ skąd! - zaprzeczył stanowczo.Uśmiechnął się i niewyraźnie dodał: - Przygotuję teraz rachunek, to nie potrwa długo.Sięgnęła do torebki, wyciągnęła garść drachm i wcisnęła mu do ręki.- Dziękuję.- To ja dziękuję, miss - odparł i wsunął pieniądze do kieszeni.Odprowadzał ją wzrokiem, kiedy szła do windy, a potem wyszedł zza kontuaru i podszedł do swego szefa.- Sądzi pan, że zdobędzie dla panny Wells bilet na dziś do Madrytu?- Oczywiście - odparł Yannis i zmarszczył brwi, zdumiony postawą Costy i jego zainteresowaniem tą sprawą.- A hotel? Załatwił pan dla niej hotel?- Zarządzający w Ritzu to mój stary przyjaciel.Na pewno zrobi, o co go poproszę - odparł Yannis z odcieniem dumy w głosie.- Ale o co chodzi?Costa uśmiechnął się i machnął ręką.- Jest bardzo miła.I hojna, jeśli chodzi o napiwki.Chciałem się upewnić, czy nie będzie miała jakichś trudności.Yannis skinął głową i odwrócił się, aby odebrać dzwoniący od paru sekund telefon.Costa wrócił na swoje miejsce, a następnie korzystając z tego, że kolejnym klientem zajął się już jego kolega, przeszedł na zaplecze, podniósł słuchawkę telefonu i szybko wystukał jakiś numer.- Ona wyjeżdża - poinformował swego rozmówcę.- Leci do Madrytu.Ciekawe, co odkryła w Vouliagmeni? Z pewnością coś wie.Zatrzyma się w Ritzu.Przekaż mu to.Rozdział 28Kiedy w piątek wieczorem Nicky opuściła muzeum Prado i przystanęła na chwilę przed wejściem, odniosła wrażenie, jakby była śledzona.Zastanawiała się właśnie, czy ma wrócić od razu do hotelu czy jeszcze nie i wówczas zauważyła mężczyznę z czarnym cygarem.Po raz pierwszy zwróciła na niego uwagę rano, kiedy stanął przy niej, ona zaś rozmawiała z recepcjonistą.Nieznajomy pykał cienkie cygaro, a gęsty dym, który roztoczył wokół siebie, sprawił, że zakrztusiła się i zaczęła kasłać.Recepcjonista powiedział coś szybko po hiszpańsku, grzecznie lecz stanowczo, i nieznajomy natychmiast odsunął się na bok.Kiedy załatwiła swoją sprawę, przeszła czym prędzej dalej, zadowolona, że nie musi już stać w pobliżu człowieka z cygarem, który wiódł właśnie ożywioną rozmowę z drugim recepcjonistą.Nieco później, idąc na spotkanie w Peterem Collisem z madryckiego biura ATN, z którym miała zjeść lunch, zwolniła kroku, aby przejść się wzdłuż Galeria del Prado, arkady handlowej przy hotelu Palace.Wychodząc z butiku dostrzegła mężczyznę z cygarem; stał wpatrzony w wystawę.Natychmiast odwrócił wzrok i spiesznie wszedł do sklepu po przeciwnej stronie arkady.Teraz pojawił się znowu, stał w odległości zaledwie kilku metrów od niej, w pobliżu posągu usytuowanego między schodami i niewielkim parkiem, ze swoim nieodłącznym cygarem.Co ciekawe: był w towarzystwie drugiego mężczyzny.Nie dostrzegł jej.Jeszcze nie.To, że ona zauważyła go natychmiast po wyjściu z muzeum, zawdzięczała dwójce rozwrzeszczanych dzieci, które szły u boku młodej kobiety.Trzymały ją za ręce i darły się wniebogłosy.Kobieta, najwidoczniej ich matka, zatrzymała się obok mężczyzn stojących przy posągu, powiedziała coś do nich, a mężczyzna z cygarem odpowiedział.Sądząc po jego gestykulacji, wyjaśnił jej, którędy ma iść.Z muzeum wyłoniła się gromada młodych Niemców, zapewne studentów.Śmiejąc się i pokrzykując coś, otoczyli Nicky, ona zaś dała się ponieść tej fali i pozostała z nimi, aż przeszli przez niewielki park i znaleźli się w Paseo del Prado.Po kilku minutach z ulgą dostrzegła przed sobą Plaza de la Lealtad, gdzie w gąszczu zieleni wznosił się Ritz.Człowieka z cygarem nie było nigdzie widać, ale nie stanowiło to dużej pociechy; i tak wiedział, w którym hotelu się zatrzymała.Nicky poprosiła o klucz i ewentualne listy, po czym wjechała na górę do zajmowanego przez siebie apartamentu.Cały czas rozmyślała o nieznajomym z czarnym cygarem.Ktoś śledził każdy jej ruch.Ktoś? Z pewnością był to Charles Devereaux.Natychmiast po wejściu do apartamentu poczuła obcy zapach perfum.Zatrzymała się w małym przedpokoju i powiodła dokoła wzrokiem, ściskając w ręku klucz.Kilkakrotnie pociągnęła nosem.Nie było wątpliwości.W powietrzu unosił się jakiś ostry zapach.Zapach przypominający raczej męską wodę kolońską niż perfumy.A więc nie sprzątaczka.Może był tu któryś z posługaczy hotelowych? Ale po co miałby przychodzić? Nie przekazała niczego do prasowania.Istniała jeszcze inna ewentualność: ten dziwny mężczyzna z cygarem dostał się do jej apartamentu.Ale jeśli tak, to w jaki sposób? To żaden problem, wyjaśniła sobie natychmiast.Mógł przecież przekupić kogoś z obsługi.Pieniądze mogą wszystko, mawiał ojciec.Z pewnością nie brakowało też na to czasu.Widziała go przecież około jedenastej rano w pobliżu arkady handlowej, kiedy szła do biura ATN na spotkanie z Peterem.Na lunch do Gran Café de Gijón udali się o pierwszej trzydzieści, a potem wybrała się do Prado, gdzie spędziła parę godzin jak w ekstazie, podziwiając obrazy Goyi i Velazqueza.Tak więc niemal cały dzień nie było jej w hotelu.Pogrążona w zadumie przeszła do saloniku, odłożyła na bok klucz, listy i torebkę, a potem, jakby tknięta nagłą myślą, wbiegła do sypialni i otworzyła szafę.Jej duża torba podróżna, bez której nigdzie się nie ruszała, leżała teraz dziwnie przekrzywiona, mimo iż przed wyjściem do Petera umieściła ją starannie w samym rogu.Wyjęła torbę z szafy i zaniosła na łóżko.Wystarczyło jedno spojrzenie na zamek, aby zorientować się, że ktoś przy nim manipulował; kiedy dotknęła go, okazało się, że nie działa jak należy.Najwidoczniej ktoś otworzył go siłą, a potem nie był już w stanie zamknąć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]