[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Poczciwy Jojo drżał o mnie, a zwłaszcza o mojenadwątlone płuca.Chuchał na mnie i dmuchał, chociażzapewniałem go, że czuję się jak jeleń na rykowisku, czylizupełnie klawo.Z Jojem jednak nie było dyskusji.Obłożyłem się więcstarymi numerami „Łowcy Polskiego”, czytając wszystko, cotylko napisane o jeleniu.Dowiedziałem się mnóstwa ciekawych rzeczy, a przede wszystkim, że właściwie nie ma jelenia.Bo proszę sobie wyobrazić, stało tam czarne na białym, żesamiec jelenia po myśliwsku zowie się byk, samica - łania, a ich dzieci - cielaki, a więc gdzie podział się nasz zwyczajnyjeleń? Został jedynie na obrazkach w rodzaju „jeleń narykowisku”, w ludowych piosenkach i baśniach dla dzieci.Jatymczasem po południu widziałem po prostu wspaniały okazbyka.Dowiedziałem się również, że kilka jeleni razem to wcale niestado, tylko chmara, a dla myśliwych jelenie to nie jelenie, leczzwierzyna płowa i w ogóle jeleń nie ma rogów tylko wieńce, niechodzi na nogach tylko na badylach, a każda jego częśćanatomicznie nazywa się inaczej niż normalnie, bo myśliwi topiekielni zazdrośnicy i gdy mówią o jeleniu, nie chcą, by ichzwykli śmiertelnicy rozumieli.Byłem tak zakałapućkany w tę lekturę, że gdy do pokojuwszedł Duży Gawrak i potknął się na progu, zawołałem:- Niech pan uważa na swoje badyle!Jojo znał się na żartach, więc skwitował wesoło:- Coś mi się zdaje, że za bardzo przejąłeś się tym jeleniem.- Bo to był naprawdę wspaniały byk.- I ryczał, żebyś poszedł wcześniej spać, a nie czytał ponocach.- Postawił na stoliku przy łóżku półlitrowy garnuszekz gorącym mlekiem.- To od pani Marysi.Masz wypićduszkiem.To ci dobrze zrobi.Rozgrzejesz się i będziesz kimałjak niemowlę.W porządku, ale jak tu spać, skoro dokoła dzieją się takieciekawe rzeczy.Zanim zdążyłem przełknąć pierwszy łyk, zaoknem zaszczekał Bigos, a po chwili ktoś głośno zapukałw szybę.Jojo uchylił firankę.- To ty, Franek? - zawołał tubalnym głosem.Spoza okna odezwał się niski, męski głos:- Jojo, wyjdź na chwilę.- Czego chcesz? Mówiłem ci, że do gospody nie pójdę.- Nie o to chodzi.Wyjdź, to pogadamy.- Jak masz ochotę pogadać, to wejdź do środka.Wnet w sieni zadudniły ciężkie kroki.Ktoś pchnął drzwii po chwili w progu ukazał się Brzega.Byłem bardzo ciekaw, jak on wygląda, gdyż Jojo często go wspominał.Mówił o nimz szacunkiem, że znakomicie zna się na leśnej robocie, pochodzi z Podhala, jest rodowitym góralem i że ma trochę dziwnycharakter.„Mówię ci, harnaś - określił go kiedyś.-1 świetnychłop, tylko nie chciałbym z nim zadrzeć.”Kiedy wszedł i stanął na środku pokoju, zaraz przypomniałem sobie to określenie.Muszę przyznać, świetnie pasowałodo Brzegi.Był średniego wzrostu, szczupły o ruchach jakgdyby celowo zwolnionych.Twarz miał ostro rzeźbioną:wypukłe czoło, solidny nos, usta mięsiste, brodę mocnowysuniętą, a oczy czarne i głęboko osadzone.Kiedy spojrzał, w jego oczach zapalały się zielonkawe oleiste błyski.W jegoruchach, spojrzeniu, wyrazie posępnej twarzy było coś pierwotnego i dzikiego.Ubierał się nieco inaczej niż inni robotnicyleśni - trochę po wojskowemu, ale zawsze schludnie i czysto.Teraz miał na sobie obcisłe, welwetowe spodnie wpuszczonew wojskowe buty na wibramach, golf z surowej wełny, a nagolf narzucony rodzaj serdaka pokryty brezentowym płótnem.W ubraniu tym wyglądał smukło i zgrabnie.Stał chwilę na środku pokoju, wodząc dokoła uważnymspojrzeniem, jak gdyby obawiał się zaskoczenia.Jojo podsunąłmu krzesło.- Siadaj, Franek, bo niczego tu nie wystoisz.Nie usłuchał go.Podszedł wolno do okna i uchyliwszyszerzej okiennicę, chwilę nasłuchiwał.- Słyszysz? - zapytał niemal szeptem.Jojo uśmiechnął się żartobliwie.- A co mam słyszeć? Psy we wsi ujadają.Brzega skinął nań, a gdy Jojo podszedł, chwycił go za ramię.- Dobrze się przysłuchaj.- Jeleń pod Otrytem! - zawołał Jojo.W oczach górala zapaliły się zielonkawe ogniki.- No, hej.Ino nie pod Otrytem, a w stronę Caryńskiej.Jojo spojrzał nieco zdziwiony i nagle przeciął ręką powietrze.- A, niech sobie ryczy.Brzega nie zwracał nań uwagi, przymknął oczy, a jego twarzstężała w skupieniu.- A drugi mu odpowiada.Gdzieś daleko.może podWetlińską.- Daj mu, Boże, zdrowie - zaśmiał się Jojo.- Soli mu podogon nie nasypiesz.Góral gwałtownym gestem ręki nakazał mu milczenie.- I trzeci.ale jeszcze młody.Nie ma tej siły w głosie, cote dwa.- Ty, Franek - zażartował Jojo - skąd masz taki słuch?Komar pod Otrytem zabrzęczy, a ty zaraz poznasz, czy tosamiec, czy samica.Brzega wzruszył ramionami.- Jeleń ma głos nośny i czysty.- Napijesz się herbaty?- Nie.- rzucił wciąż jeszcze nasłuchując.Naraz uśmiechnął się dziwnie, cisnął na stół wełnianą kominiarkę i usiadłokrakiem na krześle.- Do nadleśnictwa w Wetlinie przyjechali Austriacy - powiedział po chwili cierpkim tonem.- A niech sobie przyjeżdżają.Podobno dobrze płacą.- Dewizowi - dodał gorzko.- A co ci się nie podoba?- Wszystko.- Przecież dobrze płacą i państwo na tym zarabia.- Gajowy z Cisnej mi mówił, że dzisiaj po południu podChryszczatą trzy byki strzelili.Wielka mi sztuka! - Zaśmiał sięsucho.- Podprowadzą takiego pod sam ogon jelenia, a potemza takiego naciskają cyngiel.Wielka rzecz.I jeszcze strzelbę zanimi noszą.A nasz człowiek to nawet odstrzału nie dostanie.Teraz tylko dla nich.- Urwał i rzucił szybkie spojrzeniew moją stronę.- Śpi? - zapytał szeptem.- Zasypia - uspokoił go Jojo.Leżałem z przymkniętymi oczyma.Walczyłem ze snem.Kąty pokoju zapadały w cień.Światło żarówki układało sięw tęczowe kręgi, a w tych kręgach widziałem kształtną, jakbywyciosaną z blasku głowę Brzegi i jego orli profil.Serce waliłomi niespokojnie, oddech miałem przyspieszony.Z ogromnymtrudem starałem się łowić dochodzące z daleka, jakby zzaciężkiej zasłony urywki rozmowy.Brzega wyłuskał z paczki papierosa.Zapalał wolno.Kłąbdymu zawirował w pajęczych kręgach światła.- Dziś w nocy do nas przyjeżdżają.- Niech przyjeżdżają.A co mi tam - obruszył się Jojo.- Może poszedłbyś ze mną?- Ja? - Drgnął nerwowo.- Gdzie? Dokąd?Brzega spojrzał w moją stronę.Milczał chwilę, a gdy sięupewnił, że mam zamknięte oczy, powiedział przeciągająckażde słowo:- No.na jelenia.Jojo uniósł ręce gestem zupełnego zaskoczenia.- Człowieku, co ci do głowy strzeliło?Brzega wstał, podszedł na palcach do okna.Nasłuchiwał, a gdy po chwili zwrócił twarz ku światłu, jego oczy pełne byłydziwnego blasku.- Noc cicha, księżyc za chwilę wzejdzie.Poszlibyśmy podCaryńską.Cholernie lubię włóczyć się po nocach.- Człowieku - zaśmiał się cicho Jojo - ja ciebie nie rozumiem.Cały tydzień harowałeś, kości ci trzeszczą, dzisiajsobota i możesz się wyspać, a ty.- Spać można w dzień.Taka noc nie zawsze się zdarza.Nawet mgły nie ma na górach.- Zbliżył się do Joja i patrzącmu prosto w oczy powiedział cicho: - Mówię ci, znam takiemiejsce.Jojo cofnął się gwałtownie.- Ty, Franek, co chcesz robić?Brzega zmrużył czarne oczy.- Nic.ino popatrzeć.- Żartujesz.- Nie.- Uśmiechnął się tajemniczo.- Mówię ci, znamtakie miejsce.No, co, pójdziesz ze mną? - Trącił Joja łokciemi roześmiał się głośniej.Jojo pchnął go lekko.- Tego jeszcze brakowało, żebym się po nocach włóczył.Siadaj.Zaraz przyniosę z kuchni herbatę.Wyszedł.Brzega znowu zbliżył się do okna.Nastała cisza, ciemna, kleista, obezwładniająca.Wytężałem wszystkie siły, żeby nie zasnąć, lecz wiadomo, w takich wypadkach najszybciej zapada się w sen
[ Pobierz całość w formacie PDF ]