[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rzeczywiœcie istnieje spora szansa, ¿e tak siê stanie, poniewa¿ ten szpital by³dzie³em ¿ycia Hodgesa.- W jaki sposób dot¹d zdobywa³ pan informacje? - zaciekawi³a siê Angela.-S¹dzi³am, ¿e mieszkañcy Nowej Anglii s¹ ma³omówni i niechêtnie zdradzaj¹jakiekolwiek sekrety.- Generalnie ma pani racjê - przytakn¹³ Calhoun.- Na szczêœcie kilkoro spoœródnajwiêkszych plotkarzy w mieœcie nale¿y do moich przyjació³: w³aœcicielkaksiêgarni, aptekarz, barman, bibliotekarka.To od nich w³aœnie uzyska³emwiêkszoœæ informacji.Teraz zacznê eliminowaæ kolejnych podejrzanych.Zanim siêjednak do tego zabiorê, chcia³bym upewniæ siê, czy ¿yczycie sobie pañstwo, bymnadal prowadzi³ to œledztwo?- Nie - odpar³ David.- Chwileczkê - Angela rzuci³a mê¿owi poirytowane spojrzenie.- Powiedzia³ pan,¿e z pewnoœci¹ uda mu siê wyjaœniæ sprawê morderstwa doktora Hodgesa.Jak pans¹dzi, ile czasu jeszcze to panu zajmie?- Niezbyt du¿o - odpar³ Calhoun.- To doœæ ogólnikowa odpowiedŸ - skrzywi³ siê David.Detektyw zdj¹³ na chwilêczapkê i podrapa³ siê po g³owie.- Rzek³bym, ¿e jakiœ tydzieñ - powiedzia³ z wahaniem.- To kosztowa³oby nas mnóstwo pieniêdzy - zauwa¿y³ David.- Uwa¿am, ¿e sprawa jest tego warta - sprzeciwi³a siê Angela.- Ale¿ moja droga! - krzykn¹³ ze z³oœci¹ David.- Obieca³aœ mi, ¿e zostawiszca³e to dochodzenie w spokoju.- I zostawiê - odrzek³a beztrosko Angela.- Wszystkim zajmie siê pan Calhoun.Ja sama z nikim ju¿ na ten temat nie bêdê rozmawia³a.- Dobry Bo¿e - westchn¹³ David, z rezygnacj¹ wznosz¹c oczy ku niebu.- Daj spokój.Nie z³oœæ siê tak.Jeœli oczekujesz, ¿e bêdê ¿y³a w tym domu,musisz pozwoliæ mi na znalezienie mordercy Hodgesa.David waha³ siê przez chwilê, w koñcu jednak poj¹³, ¿e pewne ustêpstwa z jegostrony s¹ nieuniknione.- W porz¹dku - powiedzia³.- Zawrzyjmy umowê.Poczekamy jeszcze tydzieñ, apotem, niezale¿nie od tego, czy pan Calhoun rozwi¹¿e tê zagadkê, czy nie, damytej sprawie spokój.- Zgoda - skinê³a g³ow¹ Angela i zwracaj¹c siê do detektywa, doda³a: - A teraz,kiedy ustaliliœmy ju¿, ile mamy czasu, jakie bêdzie pana nastêpne posuniêcie?- Najpierw porozmawiam ze wszystkimi, których nazwiska znajduj¹ siê na liœciepodejrzanych - powiedzia³ Calhoun.- W tym samym czasie zajmê siê jeszczedwiema rzeczami.Po pierwsze, postaram siê zrekonstruowaæ ostatni dzieñ doktoraHodgesa, przyjmuj¹c, ¿e zosta³ zamordowany tego samego wieczoru, któregoznikn¹³.Z pewnoœci¹ pomo¿e mi w tym rozmowa z sekretark¹ doktora - ta kobietapracowa³a z nim przez trzydzieœci piêæ lat.Po drugie, spróbujê te¿ zdobyækopie dokumentów medycznych, które znaleziono przy ciele denata.- O ile wiem, zosta³y one przekazane policji stanowej - powiedzia³a Angela.-Czy jeœli nie udostêpni ona panu tych dokumentów dobrowolnie, znajdzie pansposób zmuszenia jej do tego?- Niestety nie - westchn¹³ Calhoun.- Policja stanowa zêbami i pazurami bronidostêpu do wszystkiego, co trafi³o w jej rêce jako dowody rzeczowe.Wiem o tym,poniewa¿ przez jakiœ czas pracowa³em w wydziale zabójstw w Burlington.Rozmowaz nimi przypomina wówczas dialogi z Paragrafu 22.I to pomimo ¿e policjastanowa nie ma specjalnych motywacji, by wk³adaæ zbyt du¿o czasu i wysi³ku wtego rodzaju sprawy, i najczêœciej kieruje siê po prostu wskazówkami lokalnychpolicjantów.Jeœli zaœ oni tak¿e nie s¹ zainteresowani schwytaniem przestêpcy,odk³ada siê sprawê ad acta.Czêsto te¿ lokalna policja umarza jakieœdochodzenie, poniewa¿ nie zosta³y jej przekazane zeznania œwiadków ani dowodyrzeczowe.- Albo te¿ nie ma ochoty doprowadziæ œledztwa do koñca, poniewa¿ w przestêpstwozamieszany jest któryœ z jej pracowników - skrzywi³a siê Angela, po czymopowiedzia³a Calhounowi o wrzuconej przez okno cegle, listach z pogró¿kami ireakcji na to wszystko Robertsona.- Wcale mnie to nie dziwi - pokrêci³ g³ow¹ detektyw.- Szeryf Bartlet tak¿eznajduje siê na mojej liœcie.Nie znosi³ Hodgesa.- Wiem o tym - odpar³a Angela.- Mówiono mi, ¿e wini³ go za œmieræ ¿ony.- Nie przywi¹zywa³bym do tej historii a¿ tak du¿ej wagi - stwierdzi³ Calhoun.-Robertson nie jest g³upcem.Uwa¿am, ¿e to smutne wydarzenie zwi¹zane z jego¿on¹ stanowi³o jedynie pretekst, a niechêæ wobec lekarza wi¹za³a siê raczej ztym, jak odnosi³ siê do ludzi.Za³o¿y³bym siê o ostatniego dolara, ¿e Hodgeszna³ Robertsona na wylot i nigdy nie okazywa³ mu nawet cienia szacunku.Szczerze w¹tpiê, by to w³aœnie szef policji zamordowa³ poprzedniego w³aœcicielawaszego domu, ale rozmawiaj¹c z nim, odnios³em wra¿enie, ¿e wie on na temat tejzbrodni znacznie wiêcej, ni¿ chce powiedzieæ.- Sposób, w jaki zachowuje siê policja, œwiadczy, ¿e musi byæ ona jakoœzamieszana w to wszystko - upiera³a siê Angela.- Przypomina mi to pewn¹ sprawê, któr¹ zajmowa³em siê, pracuj¹c jeszcze wpolicji stanowej - powiedzia³ Calhoun, zaci¹gaj¹c siê cygarem.- Wówczas tak¿echodzi³o o pope³nione w ma³ym miasteczku zabójstwo.Byliœmy pewni, ¿e ca³emiasto, w³¹czaj¹c w to lokaln¹ policjê, wie, kto pope³ni³ zbrodniê, nikt jednaknie puœci³ na ten temat pary z ust.Musieliœmy w koñcu umorzyæ œledztwo i dodziœ sprawa pozosta³a nie rozwi¹zana.- Dlaczego wiêc s¹dzi pan, ¿e w przypadku Hodgesa bêdzie inaczej? - zapyta³David.- Czy nie mamy tutaj do czynienia z identyczn¹ postaw¹?- Nie, to zupe³nie coœ innego - zaprzeczy³ Calhoun.- Œledztwo, o którym wamopowiedzia³em, dotyczy³o zabójstwa cz³owieka, który sam by³ morderc¹ iz³odziejem.Z Hodgesem rzecz ma siê zupe³nie inaczej.Wielu ludzi nienawidzi³ogo, ale byli te¿ tacy, którzy uwa¿ali, ¿e jest on prawdziwym bohaterem.Dolicha, jeœli nie liczyæ klinik znajduj¹cych siê w du¿ych miastach, tutejszyszpital jest jedyn¹ tego typu placówk¹ w Nowej Anglii.A przecie¿ to w³aœniedziêki Hodgesowi ten ma³y szpital sta³ siê centrum medycznym z prawdziwegozdarzenia.Wielu pracuj¹cych w nim mieszkañców miasta nadal o tym pamiêta.Nieobawiajcie siê, ta sprawa zostanie rozwi¹zana.Nie mam najmniejszychw¹tpliwoœci co do tego, ¿e znajdziemy mordercê.- W jaki sposób zdobêdzie pan kopie dokumentów, które mia³ przy sobie denat,skoro twierdzi pan, ¿e policja stanowa najprawdopodobniej nie bêdzie chcia³aich panu udostêpniæ? - zapyta³a Angela.- Pani mi w tym pomo¿e.- Ja? - zdziwi³a siê kobieta.- Tego nie by³o w umowie! - zaoponowa³ David.- Moja ¿ona ma trzymaæ siê z dalaod pañskiego dochodzenia.Nie chcê, by z kimkolwiek rozmawia³a.Mam doœæ cegie³wrzucanych przez okno do mojego domu.- To nie bêdzie siê wi¹za³o z ¿adnym niebezpieczeñstwem - zapewni³ Calhoun.- Ale dlaczego ja? - dopytywa³a siê Angela.- Poniewa¿ oboje jesteœcie lekarzami i pracujecie w szpitalu - odpar³ detektyw.- Jeœli pojedziecie do Burlington i powiecie, ¿e te papiery s¹ wam potrzebne,by uzupe³niæ historie choroby waszych pacjentów, policja natychmiast wam jewyda.Wszyscy bez protestu spe³niaj¹ ¿¹dania lekarzy i sêdziów.- S¹dzê, ¿e wizyta w biurze policji stanowej nie nale¿y do rzeczyniebezpiecznych - powiedzia³a Angela.- W ¿aden sposób nie oznacza to tak¿ebrania udzia³u w œledztwie.- S¹dzê, i¿ rzeczywiœcie nie ma w tym nic z³ego - zgodzi³ siê David.- Podwarunkiem, ¿e nie narazisz siê tamtejszym funkcjonariuszom i nie zostanieszaresztowana.- Ale¿ sk¹d - rozeœmia³ siê Calhoun
[ Pobierz całość w formacie PDF ]