[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.No i jestem du¿o ³adniejszy.Ma byle jak ostrzy¿one, czarnew³osy, które stercz¹ na wszystkie strony jak niechlujna strzecha.Chudy, zzapadniêtymi policzkami, milcz¹cy i zgryŸliwy Thai Dei jest bardzonieapetyczny.W ka¿dym razie robi, co do niego nale¿y.W³aœciciel rybiarni, Shadar, przyprowadzi³ do nas Kapitana.Konowa³ by³ corazstarszy.Bêdziemy musieli zacz¹æ zwracaæ siê do niego „Szefie" albo jakoœ tak.Nie mo¿na przecie¿ nazywaæ Kapitana „Starym", kiedy naprawdê jest stary.By³ ubrany w strój shadarskiej konnicy.Turban, broda i proste, szare ubranie.Spojrza³ ch³odno na Thai Deia.Sam nigdy nie mia³ obstawy Nyueng Bao.Niechcia³ o tym s³yszeæ, mimo ¿e musia³ siê maskowaæ, ilekroæ chcia³ wyjœæ sam naulicê.Goryle nie nale¿¹ do tradycji.Konowa³ jest uparty, je¿eli w grê wchodzitradycja Kompanii.Do diab³a, wszyscy oficerowie W³adcy Cienia zatrudniali goryli.Niektórzy nawetkilku.Nie prze¿yliby bez nich.Thai Dei spokojnie odwzajemni³ spojrzenie Konowa³a.Obecnoœæ wielkiegodyktatora nie robi³a na nim wra¿enia.Pewnie powiedzia³by: Ja jestem jeden i onjest jeden.Czyli jest po równo.— Opowiadaj.— Konowa³ przejrza³ moje ³upy.Opowiedzia³em wiêc wszystko.— Zgubi³em jednak Narayana — koñczy³em relacjê.— By³em blisko, ale ten gnojekma chyba anio³a stró¿a.W ¿aden sposób nie powinien siê wyrwaæ z zaklêciaGoblina.Œcigaliœmy go przez dwa dni, ale nawet Goblin i Jednooki nie zdo³alitrafiæ na jego œlad.— Ktoœ mu pomóg³.Mo¿e anio³ stró¿, a mo¿e jego nowy kumpel W³adca Cienia.— Jak trafili z powrotem do lasu? Sk¹d wiedzia³eœ, ¿e tam bêd¹?Ju¿ myœla³em, ¿e powie, i¿ us³ysza³ to od wielkiego czarnego ptaka.Wrony s¹ ju¿ mniej liczne, ale wci¹¿ wszêdzie mu towarzysz¹.Mówi do nich, aczasami one tak¿e do niego przemawiaj¹.— Musieli kiedyœ przyjœæ, Murgen.S¹ niewolnikami swojej religii.Ale dlaczego akurat na to w³aœnie Œwiêto Œwiate³? Sk¹d wiedzia³eœ?Nie naciska³em.Nie naciska siê Konowa³a.Na staroœæ robi siê tajemniczy idziwaczeje.W swoich w³asnych Kronikach nie zawsze mówi ca³¹ prawdê oosobistych sprawach.Zw³aszcza o swoim wieku.Kopn¹³ tkacza cienia.— Jeden z pupilków D³ugiego Cienia.Ma³y szpieg.Nie myœla³em, ¿e ma ich natyle, aby móg³ sobie pozwoliæ na ich utratê.— Raczej siê nie spodziewa³, ¿e na nich wpadniemy.Konowa³ spróbowa³ siêuœmiechn¹æ, ale wyszed³ mu paskudny, sarkastyczny grymas.— Czeka go zatem wiele niespodzianek.— Kopn¹³ wiêŸnia.— Nie ukrywajmy ich.Zabierzmy ich do pa³acu.O co chodzi?Na plecach poczu³em lodowaty podmuch, jakbym znowu siê znalaz³ w LesiePrzeznaczenia.Nie wiem dlaczego, ale mia³em z³e przeczucia.— Nie wiem.Ty jesteœ szefem.Czy chcesz coœ specjalnego do Kronik?— Ty jesteœ teraz Kronikarzem, Murgen.Napisz, co musisz napisaæ.Zawsze mogêcoœ sprostowaæ.Nie s¹dzê.Wysy³a³em wszystko, ale nie wierzê, ¿e by³o czytane.— Co z tym wypadem? — zapyta³.— By³o tam zimniej ni¿ w przerêblu.— I ten chodz¹cy wór wielb³¹dziego gówna, Narayan Singh, znowu siê nam wymkn¹³.I to w³aœnie napiszesz.On i jemu podobni bêd¹ siê nam pl¹taæ po ¿yciorysie,dopóki go nie usma¿ymy.Mam nadziejê.Widzia³eœ j¹? Nic jej nie jest?— Tak naprawdê widzia³em tylko tobó³, który dŸwiga³ Singh.Myœlê, ¿e to by³aona.— To musia³a byæ ona.On nigdy nie spuszcza z niej wzroku.— Udawa³ twardziela.— ZaprowadŸ ich do pa³acu.— Znowu poczu³em uderzenie ch³odu.— Dam znaæstra¿om, ¿e nadchodzicie.Thai Dei spojrza³ na mnie, a ja na niego.To mo¿e byæ trudne.Ludzie na ulicachrozpoznaj¹ wiêŸniów.Mo¿e maj¹ tu przyjació³.Z pewnoœci¹ maj¹ tu tak¿e tysi¹cewrogów.Mogliby nie prze¿yæ tej wycieczki.Oni albo my.— Pozdrów ode mnie ¿onê.Mam nadziejê, ¿e podoba siê jej nowa siedziba —odezwa³ siê Stary.— Jasne.— Zadr¿a³em.Thai Dei spojrza³ na mnie spode ³ba.Konowa³ wyj¹³ zwójpapieru.— To przysz³o od Pani, kiedy wyszliœcie.Do Kronik.— Ktoœ musia³ umrzeæ.— Przytnij i opraw — wyszczerzy³ zêby.— Ale nie dodawaj jej zbyt wielu cnót.Nie znoszê, kiedy rzuca we mnie moimi argumentami.— Pierwsze s³yszê
[ Pobierz całość w formacie PDF ]