[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Shirley odezwała się po pierwszym dzwonku.– Gdzie się podziewałeś?!– To cała historia.– Chcę prosić cię o przysługę.Przyjedź natychmiast.– Jest trzecia trzydzieści – wymawiał się.– Nie prosiłabym cię, gdyby to nie było ważne.Jason założył inną marynarkę, wrócił do samochodu i wyjechał z Brooklynu, zastanawiając się, jakaż to pilna sprawa nie może poczekać ani chwili dłużej.Pewne było tylko, że dotyczy Hayesa.Shirley mieszkała przy Lee Street, ulicy, która okrążała Brooklyn Reservoir i wychodziła na starą willową dzielnicę.Dom przyjaciółki Jasona był budynkiem z polnego kamienia, o łamanym dachu i dwóch identycznych ścianach szczytowych.Wjeżdżając na brukowany podjazd zobaczył, że posiadłość zalana jest światłem.Zatrzymał się przed wejściem i zanim wysiadł z samochodu, Shirley otworzyła drzwi.– Dziękuję, że przyjechałeś – powiedziała, witając go uściskiem.Miała na sobie biały kaszmirowy sweter i wyblakłe dżinsy i po raz pierwszy, odkąd ją poznał, wyglądała na wytrąconą z równowagi.Zaprowadziła go do przestronnego salonu i przedstawiła dwóm członkom zarządu GHP, również wyraźnie zdenerwowanym.Jason uścisnął dłoń Boba Walthrowa, niskiego, łysiejącego mężczyzny, a potem Freda Ingelnooka, sobowtóra Roberta Redforda.– Może koktajl? – zaproponowała Shirley.– Wyglądasz, jakbyś go potrzebował.– Tylko woda sodowa – odparł Jason.– Padam z nóg.Co się dzieje?– Następne kłopoty.Miałam telefon od ochrony szpitala.Dzisiejszej nocy włamano się do laboratorium Hayesa i praktycznie je zdemolowano.– Wandalizm?– Nie jesteśmy pewni.– Raczej nie – powiedział Bob Walthrow.– Laboratorium zostało przeszukane.– Czy coś zginęło?– Jeszcze nie wiemy – odrzekła Shirley.– Ale nie na tym polega problem.Chcemy uniknąć dziennikarzy.Good Health nie może pozwolić sobie na więcej złej prasy.Dwóch zbiorowych klientów waha się, czy do nas przystąpić.Mogą się przestraszyć, skoro policja będzie przypuszczać, że laboratorium Hayesa zostało splądrowane w poszukiwaniu narkotyków.– To prawdopodobne – przyznał Jason.– Lekarz dokonujący sekcji powiedział mi, że w moczu Hayesa była kokaina.– Cholera – jęknął Bob Walthrow.– Miejmy nadzieję, że gazety tego nie wyciągną.– Musimy ograniczyć szkody! – oświadczyła Shirley.– Jak chcesz to zrobić? – spytał Jason, zastanawiając się, po co go wezwała.– Zarząd chce, żeby ten ostatni incydent utrzymać w tajemnicy.– To może być trudne.Gazety prawdopodobnie dowiedzą się tego z biuletynu policyjnego.– O to właśnie chodzi – rzekła Shirley.– Postanowiliśmy nie zawiadamiać policji.Ale chcemy znać twoje zdanie.– Moje? – zapytał Jason, zdumiony.– Cóż – powiedziała Shirley – chcemy znać opinię personelu medycznego.Pełnisz obowiązki ordynatora.Myśleliśmy, że mógłbyś dyskretnie wybadać, co sądzą inni.– Tak przypuszczam – zgodził się Jason, zastanawiając się, o co ma pytać lekarzy, nie wyjawiając ostatniego zdarzenia.– Jeśli jednak chcecie znać moje osobiste zdanie, nie uważam, żeby to był dobry pomysł.Poza tym nie będziecie mogli podjąć ubezpieczenia, jeśli nie zawiadomicie policji.– To fakt – przyznał Fred Ingelnook.– Oczywiście – odparła Shirley – ale to i tak lepsze, niż problemy z prasą.Na razie nie zgłosimy tego.Porozumiemy się z ubezpieczeniami i z szefami oddziałów.– Moim zdaniem brzmi to nieźle – wyraził swoją aprobatę Ingelnook.– Dobrze – przytaknął Bob Walthrow.Rozmowa znalazła się w martwym punkcie i Shirley pożegnała obu kierowników.Jason chciał pójść w ich ślady, ale zatrzymała go, prosząc, żeby spotkał się z nią o ósmej rano.– Prosiłam Helene, żeby przyszła wcześnie.Może uda się nam dowiedzieć, o co tu chodzi.Jason skinął głową, nadal zastanawiając się, dlaczego Shirley nie mogła powiedzieć mu tego przez telefon.Był jednak zbyt zmęczony, by się tym zajmować.Dał jej całusa w policzek i zataczając się, dotarł do samochodu, mając nadzieję na dwie lub trzy godziny snu.ROZDZIAŁ ÓSMYByło tuż po ósmej w sobotę rano, kiedy Jason z zamglonymi oczami wkroczył do biura Shirley.Pomieszczenie, wyłożone ciemnym mahoniem, z ozdobami z brązu i ciemnozielonym dywanem, wyglądało raczej na siedzibę bankiera niż dyrektora instytucji ochrony zdrowia.Shirley rozmawiała przez telefon z jednym z doradców ubezpieczeniowych, więc Jason usiadł i czekał.– Miałeś rację co do ubezpieczenia – odezwała się po odłożeniu słuchawki.– Nie mają zamiaru wypłacić, dopóki włamanie nie zostanie zgłoszone policji.– Zatem zgłoś je.– Najpierw sprawdźmy, jak duże są szkody i czego brakuje.Przeszli do budynku zajmowanego przez poradnie i pojechali windą na szóste piętro.Czekał tam na nich strażnik, który otworzył wewnętrzne drzwi.Rozdzielili między siebie ochraniacze na buty i białe fartuchy.Podobnie jak mieszkanie Hayesa, laboratorium było w ruinie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl