[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To samo co przedtem.Musisz j¹ zobaczyæ, Garrett.- S³uchaj pan, kapitanie, raz ju¿ wybawi³em was z k³opotów.Czy to niewystarczy? Dean gotuje kolacje.Bêdzie gotowa za pó³ godziny.- Tak mi te¿ powiedzia³.I mówi³, ¿e rozlicza pan podatki.-W³aœnie.- Chyba nie nale¿y pan do facetów, którzy zapomnieliby wstawiæ do zeznaniasowit¹ zap³atê od Stra¿y, no nie?Kurde, w³aœnie, ¿e nale¿ê.- Dlaczego?-Jednym z naszych zadañ jest badanie przypuszczalnych oszustw podatkowych.Niemamy tego wiele, ale kiedy pojawi siê raport, musimy dzia³aæ tak, ¿eby chroniænasze ty³ki.- Idê po kapelusz.Jak daleko musimy iœæ?- Nie tak daleko.- Uœmiechn¹³ siê blado.- Wiedzia³em, ¿e mogê na pana liczyæ.I jestem pewien, ¿e tym razem pana kiesa te¿ na tym nie ucierpi.W uœmiechu nie by³o ani cienia radoœci.Wygl¹da³ na znacznie bardziejzdenerwowanego ni¿ ostatnim razem.Co go teraz trzyma³o za t³uste gard³o?Z pewnoœci¹ coœ raczej politycznie bolesnego.Wychodz¹c na ulicê i spotykaj¹csiê z ludŸmi, dowiedzia³em siê, ¿e Block zmieni³ schwytanie wydychaczamotylków w wielk¹ imprezê.W cieniu œwiata nagle siê zagotowa³o.Ksi¹¿ê Rupertpopiera Westmana Blocka.Block ma ukryte zasoby intelektualne.Wszyscy rycerzeulicy nagle poczuli siê nieswojo.Upewni³em siê, ¿e jestem stosownie wyposa¿ony na du¿e k³opoty, choæby z powodutowarzystwa, w jakim siê obracam.K³opoty id¹ za Blockiem krok w krok.Id¹c, rozmawialiœmy o Kantardzie.Glory Mooncalled porzuci³ próby przejêciaQuarache, ale pozbawi³ Venagetich mo¿liwoœci wypuszczania siê daleko napustyniê.Wiedzia³em te¿ o Marines, którzy zajêli siê odbiciem Full Harbor.Operacja ju¿ siê zaczê³a.Mia³em mieszane uczucia.Powiadaj¹, ¿e kiedy robi¹ zciebie Marine, pozostajesz nim na zawsze.Im wiêcej rozmawialiœmy, tym bardziej dociera³o do mnie, ¿e Block jestdok³adnie i zupe³nie przera¿ony.Niezale¿nie od natury jego problemu bêdzie toz pewnoœci¹ coœ, co mi siê nie spodoba.XXVITeraz i ja by³em przera¿ony.- Identyczna - szepn¹³em, wlepiaj¹c wzrok w wypatroszon¹, nag¹ dziewczynê.Wisia³a w alejce za rzêdem opuszczonych kamienic na po³udniowym krañcu miasta.Kamienice te jeszcze kilka godzin temu zajmowa³y bandy ludzi-szczurów.Teraznie pozosta³ po nich nawet smród.W deszczu i z³ym oœwietleniu dziewczyna wygl¹da³a na bliŸniaczkê tamtej, któr¹Block pokaza³ mi w Bustee.- To niemo¿liwe, Block, przecie¿ ja ich za³atwi³em.- Musia³em wierzyæ w to,¿e ich dopad³em.Nie jestem stworzony do tego, ¿eby oswajaæ siê z myœl¹ oza³atwieniu nie tego zbrodniarza.Block tak œmiertelnie ba³ siê o swój zadek, ¿e nie zauwa¿y³, co mnie gnêbi.- Dopad³eœ w³aœciwego faceta, Garrett.Nie mo¿esz w to w¹tpiæ ani przezchwilê.Po otrzymaniu zezwolenia od ksiêcia roz³o¿yliœmy dom na ceg³y.Nieuwierzy³byœ, co znaleŸliœmy.Zachowywali po kawa³ku ka¿dej ofiary.W piwnicyby³y trupy, dziewczyny, ale nie w tym typie.Podejrzewam, ¿e siê na nichwprawiali, zanim ruszyli na serio.Spogl¹da³em na nowe cia³o, s³ucha³em brzêczenia much.- By³o coœ jeszcze.- opowiedzia³em mu o skradzionym ubraniu i no¿ach.Odkry³em, ¿e to nie Morley wzi¹³ je sobie na pami¹tkê.Nie wspomnia³em oMorleyu.Blockowi by siê to nie spodoba³o.- Nie mówi³eœ o tym wczeœniej, Garrett.- Wczeœniej myœla³em, ¿e sprawa jest zamkniêta.Ale.- No w³aœnie.Ale.Elvis! Podbieg³ do nas Stra¿nik.- Tak, kapitanie?- Poka¿ panu Garrettowi, co znaleŸliœmy.Elvis mia³ w kieszeni peleryny przeciwdeszczowej z³o¿on¹ kartkê papieru.Wœrodku znajdowa³y siê trzy zielone motyle.Zadr¿a³em, jakby deszcz zmieni³ siêw lód.- Ile czasu up³ynê³o od poprzedniego morderstwa?- Dwanaœcie dni.Ta pojawi³a siê dok³adnie o czasie.- Obawia³em siê, ¿e pan to powie.- Wiedzia³em, ¿e to powie.Nie wiem, po co wogóle pyta³em.Mo¿e mia³em nadziejê, ¿e nie bêdê mia³ racji.- Morderca jest martwy, ale morderstwa nastêpuj¹.Jak to mo¿liwe, Garrett? -Teraz zrozumia³em, dlaczego Block by³ tak wstrz¹œniêty.Nie chodzi³o tu tylkoo wystawion¹ na szwank karierê.- Nie wiem.Co siê sta³o z cia³em starego?- Zosta³o poddane kremacji.Widzia³em, jak obaj poszli do pieca.- A co siê sta³o z tym starym z Bustee? Uda³o wam siê coœ z niego wyci¹gn¹æ?Block spojrza³, nieco zak³opotany.-Umar³.-Co?- Za bardzo siê staraliœmy.Daliœmy mu za du¿o wszystkiego.Za¿ar³ siê naœmieræ.Pokrêci³em g³ow¹.Takie rzeczy zdarzaj¹ siê tylko mnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]