[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Umar³? - dopytywa³ siê Block.- To znaczy na dobre? Jego Koœcistoœæ niekiwn¹³ nawet umys³owym palcem.- Nie.Tylko œpi.Naprawdê.Wybiera sobie na drzemkê zawsze taki moment, kiedyjest to jak najbardziej niepo¿¹dane.- Jakim cudem?- Mnie siê takie rzeczy ci¹gle zdarzaj¹.- Wzruszy³em ramionami.- Co pan wtedy robi?- Ha³asujê, wrzeszczê, gro¿ê, ¿e rozpalê pod nim ognisko.Krzyczê, klnê ibiegam w kó³ko.- A jeœli to nie pomo¿e?- Wtedy radzê sobie sam.–Zacz¹³em rozgrzewkê przed krzykiem i bieganiem wkó³ko, Wkrótce wyczerpa³em ca³y zapas wrzasków przekleñstw i gróŸb.Blockzacz¹³ zwijaæ kulki ze œmieci z kosza, którego nikt nie opró¿nia³ przez ca³eostatnie stulecie.Kulki wrzuca³ pod fotel Truposza.Obserwowa³em go.- Co pan robi? - tam by³a moja forsa.Mia³em nadzieje, ¿e tego nie zauwa¿y³.- Rozpalê ogieñ, o którym pan wspomina³.- Hej, jednak masz pan jaja.- Czêsto o tym mówi³em, ale nigdy niewprowadza³em moich gróŸb w czyn.Opar³em siê o framugê i obserwowa³em.To siêrobi³o ca³kiem ciekawe.Robale zaczê³y siê denerwowaæ - bardziej ni¿ to siê zwykle dzieje, kiedy ktoœpo nich depcze.Zacz¹³em podejrzewaæ, ¿e mój partner nie jest tak mocnopogr¹¿ony we œnie, jak mi siê pocz¹tkowo wydawa³o.Block z³apa³ lampê.Kurde.Chyba naprawdê zamierza to zrobiæ.Do koñca.Za ¿adne skarby œwiata nieprzerwê mu zabawy.- Mam nadziejê, ¿e ogieñ zwróci jego uwagê, zanim stanie siê na tyle du¿y, ¿ebyzagroziæ ca³emu domowi.Po czterystu latach wysech³ doœæ dok³adnie.S³ysza³pan, ¿e kiedy Dewife napad³ na Polktê, nie mogli znaleŸæ doœæ drewna, ¿ebyopaliæ swoje gorzelnie - w Polkcie nie ma drzew - wtedy wyci¹gnêli z dawnychgrobów polktañskich stare mumie i u¿yli ich na podpa³kê?Block znieruchomia³.- Naprawdê?Na gêbie mia³ wielkiego, g³upiego marsa.- Naprawdê.Cia³o przez kilkaset lat wysycha i póŸniej dobrze siê pali.Czêstoby³o to doskona³ym pretekstem, ¿eby napiæ siê ukochanego trunku.- Och.- Block nie interesowa³ siê kuriozami.W³aœciwie to siê zastanawia³.Coto mia³o mieæ wspólnego z pijanymi barbarzyñskimi z³odziejami grobów wdalekiej krainie i do tego sto lat temu?Musia³em siê zdziwiæ.Jego zachowanie odwa¿a³o trochê wszystkie moje ukochaneopinie na temat Stra¿y.Mo¿e jednak siê myli³em.Mo¿e nie byli leniwi do szpikukoœci i zach³anni jak hieny.Mo¿e kilku nawet mia³o dobre intencje - jak Block,w wiêkszoœci przypadków - ale byli zbyt g³upi, ¿eby daæ sobie radê z prac¹.Block kucn¹³, ¿eby wcisn¹æ lampê pod fotel Truposza.Odwo³aj go, Garrett.- On ¿yje! Niech pan zaczeka, kapitanie.Zaczynam uzyskiwaæ pewne wyniki.Garrett!- Zajrzyj no w jedn¹ lub dwie g³owy, Kupo Gnatów.Mamy problem.Block zamar³ z p³omieniem o stopê od kosza na œmieci.Patrzy³ o w³os powy¿ejmojej forsy.Nazwa³em ciê przekleñstwem moich starych lat, Garrett.By³em zbyt ³agodny.Wiele razy mia³em ochotê zakoñczyæ nasz¹ wspó³pracê.Powinienem by³ siê na tozdecydowaæ.Jesteœ cham, bezmyœlny drañ i niechluj.Chroni ciê tylko pewienordynarny urok.- Moja mama mnie kocha³a.Ale co ona wiedzia³a, no nie?Móg³bym spêdziæ cale godziny na wymienianiu twoich wad, ale teraz nie czas nawyrzuty.- S³ysza³em je ju¿ tyle razy, ¿e w³aœciwie znam je na pamiêæ.Doskonale.Masz pewne cnoty, które kompensuj¹ niektóre wady.Po raz pierwszy s³ysza³em to od niego.Tinnie, Maya i ze dwanaœcie innych pañwspomina³y o rzadkich cnotach i znacznie mniej rzadkich wadach, ale.W³¹cznie z wszechogarniaj¹cym lenistwem.Jednak¿e, tym razem mia³eœ racjê, ¿emi przeszkodzi³eœ.- Bogowie, mo¿ecie mnie zabraæ do nieba.Wszystko ju¿ widzia³em.Twoje maniery s¹ ¿a³osne.Móg³byœ znaleŸæ bardziej cywilizowane œrodki w celuœci¹gniêcia mojej uwagi.Ale twoja ocena by³a prawid³owa.Nie poradzisz sobie ztym bez mojej pomocy.Uroczy typ, nie? Da³em znak Blockowi, ¿eby siê wycofa³.- Ju¿ nie œpi.- L¿ej mi siê oddycha³o, kiedy Stra¿nik sta³ dalej od rodowejfortuny.Obawia³em siê, ¿e do tego dojdzie.Znaki by³y tam przez ca³y czas.Aleucieszy³em siê z twojego sukcesu na Górze, który przyszed³ tak szybko ipozornie by³ tak ostateczny, ¿e pozwoli³em siê zwieœæ.Chcia³em, ¿eby to by³aprawda.Tak.Nawet mistrzowie realizmu, tacy jak ja, czasem padaj¹ ofiar¹pobo¿nych ¿yczeñ.Umys³ i serce w naturalny sposób wzdragaj¹ siê przedhorrorem.Krzycz o swych pora¿kach g³oœno, d³ugo, pokornie i z pewnoœci¹ zdo³asz z nichuczyniæ cnotê.Niech wygl¹da, ¿e jesteœ ca³kiem normalnym facetem.- Jak to siê sta³o, ¿e mam wra¿enie, i¿ w ogóle nie spa³eœ, tylko sobieæwiczy³eœ? Daj sobie spokój z t¹ tani¹ komedi¹, Chichotku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]