[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Przywiozłem ją z chirurgii.Chyba zeszła przed lub około południa.– A co pan powie o samym ciele? – Martin zwrócił uwagę, że pracownik kostnicy nosi grzywkę, przegarniętą równo na boki.– Milutka – powiedział Werner, nie spuszczając oczu z Philipsa.– Co to znaczy, milutka? – spytał Philips.– Najładniejsza kobieta, jaka mi się tu od dawna trafiła powiedział Werner.Nieznacznie obrócił twarz i wyszczerzył zęby w obleśnym uśmiechu.Martin poczuł, że broń została mu wytrącona z ręki.Zaschło mu w ustach, więc przełknął.Poczuł zadowolenie, gdy wróciła Denise ze słowami:– Muszę iść.Dzwoniono z izby przyjęć, żebym obejrzała zdjęcie czaszki.– Dobrze – powiedział Martin, usiłując zebrać myśli.– Przyjdź do mojego gabinetu, kiedy będziesz wolna.Denise skinęła głową i odeszła z uczuciem ulgi.Zdecydowanie źle się czując w towarzystwie Wernera, Martin zmusił się do podejścia do ciała Lisy Marino.Ściągnął prześcieradło i przekręcił Lisę na bok.Wskazał starannie zaszyte cięcie i zapytał:– Wie pan coś o tym?– Absolutnie nic – odpowiedział szybko Werner.Philips nie był nawet pewny, czy pracownik kostnicy spojrzał na wskazane przez niego miejsce.Pozwolił ciału Lisy opaść na nosze i przyjrzał się mężczyźnie.Jego nieruchome oblicze przypominało mu sztampowy wizerunek nazistowskich oficerów.– Proszę mi powiedzieć, czy któryś z ludzi Mannerheima był tu na dole? – zapytał Martin.– Nie wiem – odparł Werner.– Powiedzieli mi, że ma nie być sekcji.– Hmm, to nie jest cięcie sekcyjne – rzekł Philips.Ujął w dłoń skraj prześcieradła i przykrył ciało Lisy Marino.– Dzieje się tu coś dziwnego.Na pewno nic pan o tym nie wie?Werner pokręcił głową.– Pożyjemy, zobaczymy – rzekł Philips.Wyszedł z lodowni, Wernerowi pozostawiając uprzątnięcie wózka noszowego.Pracownik kostnicy odczekał, dopóki nie usłyszał zamknięcia się zewnętrznych drzwi, po czym pchnął potężnie wózek, który wyprysnął z lodowni, przejechał przez pół kostnicy i wpadł na marmurowy stół sekcyjny, przewracając się z potwornym łoskotem.Butelka z płynem do wlewu kroplowego roztrzaskała się na tysiące odłamków.Doktor Wayne Thomas oparł się o ścianę, złożywszy ręce na piersiach.Lynn Annę Lucas siedziała na starej leżance.Ich oczy znajdowały się na tym, samym poziomie: jego czujne i zarazem pełne zastanowienia, jej znużone i zdesperowane.– Co to było z tą niedawną infekcją dróg moczowych? – zapytał doktor Thomas.– Ustąpiła po zastosowaniu sulfonamidów.Czy jest jeszcze coś dotyczącego tej choroby, o czym mi pani nie powiedziała?– Nie – odrzekła powoli Lynn Annę.– Tyle tylko, że wysłano mnie do urologa.Powiedział mi, że prawdopodobnie problem polega na tym, iż idę do toalety wtedy, gdy w pęcherzu mam już za dużo moczu.Polecił mi konsultację u neurologa.– I była pani u niego?– Nie.Choroba przeszła sama, więc nie chciało mi się zawracać neurologowi głowy.Przez szparę w parawanie do środka zajrzała Denise Sanger.– Przepraszam, ktoś prosił o konsultację w sprawie radiogramu czaszki.Thomas odepchnął się od ściany, mówiąc, że za chwilę wróci.Po drodze do pokoju lekarzy podał Denise skróconą historię choroby Lynn Annę.Powiedział, że dla niego rentgenogram czaszki wyglądał normalnie, chciał jednak, by ktoś jeszcze rzucił okiem na okolice szyszynki.– Jaka jest diagnoza? – spytała Denise.– W tym sęk – powiedział Thomas, otwierając przed nią drzwi do pokoju lekarzy.– Biedactwo siedzi tu już pięć godzin, a mnie nie udało się jeszcze ułożyć wszystkiego w jakąś całość.Myślałem, iż może coś ćpa, ale wygląda, że nie.Nawet nie pali trawki.Thomas wsunął zdjęcie pod wałki negatoskopu.Denise przyjrzała się mu w przepisowej kolejności, zaczynając od kości.– Musiałem się nasłuchać głupot od reszty lekarzy na izbie powiedział Thomas.– Uważają, że zainteresowałem się przypadkiem, bo dziewczyna to niezła dupcia.Denise odwróciła gwałtownie wzrok od zdjęcia i spojrzała ostro na lekarza.– Nie o to chodzi – rzucił natychmiast Thomas.– Coś się dzieje w mózgu dziewczyny.Jakiekolwiek są to zmiany, mają duży zasięg.Denise wróciła do oglądania kliszy.Struktura kostna, włącznie z okolicami szyszynki, nie wykazywała odchyleń od normy.Przyjrzała się niewyraźnym cieniom wewnątrz czaszki.Dla celów orientacyjnych sprawdziła, czy w szyszynce nie ma zwapnień.Nie było.Miała już stwierdzić, że radiogram jest prawidłowy, gdy dostrzegła delikatne zmiany faktury.Złożyła dłonie, zostawiając między nimi niewielki prześwit, i przyjrzała się polu, które ją zaciekawiło.Była to sztuczka podobna do tego, co zrobił z kartką papieru Philips
[ Pobierz całość w formacie PDF ]