[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaopatrzyła go w nowe ubrania, które doskonale na niego pasowały i którymi mógł zastąpić te pożyczone od ojca Karlina.Zakupy były dla Luke’a wspaniałym przeżyciem, jako że odkąd sięgał pamięcią, nigdy nie kupował sobie ubrań.Doceniał też starania Sany, która komentowała jego wybory i pomagała w podejmowaniu decyzji.Podobała mu się nawet świąteczna atmosfera sklepów, doskonale wyczuwalna na dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem.Zwieńczeniem tego cudownego dnia był wieczór przy kominku, podczas którego wysłuchał opowieści Sany o jej życiu i bieżących problemach.Luke zaczął jej współczuć, gdy uświadomił sobie, że Shawn naprawdę nie traktuje jej tak jak na początku małżeństwa.Dotyczyło to zwłaszcza pożycia intymnego: w końcu od pierwszego dnia wiedział, że Shawn sypia w pokoju gościnnym na pierwszym piętrze, a Sana w głównej sypialni na drugim.I choć nie starał się udawać, że wszystko rozumie, powiedział jej wreszcie, że będzie się za nią modlił, bo nie umie pojąć, dlaczego Shawn nie chce sypiać z tak piękną kobietą.– Dzięki za dobre słowo i modlitwę – odpowiedziała – ale szczerze mówiąc, na tym etapie to ja także wolę z nim już nie sypiać.Podobnie jak Sana, także Shawn w ciągu ostatnich dwóch dni dokonał znaczących postępów w badaniach.Dotarł do fazy, w której, tak jak się spodziewał, mógł znacznie szybciej rozwijać kolejne stronice pierwszego zwoju.W poniedziałek pod szkłem znalazł się tylko jeden arkusz, ale we wtorek już ponad dwa.Im więcej zaś odczytywał zapisków Szymona, tym bardziej utwierdzał się w przekonaniu, że nie był on takim potworem, za jakiego go uważano.Nawet jeśli pisał głównie o sobie, to zdaniem Shawna im bardziej uczłowieczał się w oczach czytelnika, tym większa była jego wiarygodność w sprawie kości zamkniętych w ossuarium.– Luke! – zawołała Sana, stając przy schodach.Właśnie wróciła z Shawnem do domu.Słysząc głos Luke’a dobiegający z góry, domyśliła się, że chłopak odmawia nieszpory.– Jesteśmy w domu!Poszła za Shawnem do kuchni, żeby wypakować zakupy, które razem zrobili.Gdy się tym zajęła, jej mąż ochoczo przygotował sobie pierwszą dawkę szkockiej.Jeszcze kilka dni wcześniej przejmowała się tym, że zaczął coraz więcej pić, ale tego wieczoru było jej to obojętne, a w gruncie rzeczy nawet chciała, żeby wypił, ile tylko zechce, i poszedł wcześniej spać.Po dwóch wieczorach spędzonych na rozmowach z Lukiem z niecierpliwością wyczekiwała trzeciego.Nie życzyła sobie ani obecności podpitego męża, ani marnowania przez Luke’a czasu na powroty do coraz bardziej drażliwej kwestii szczątków – z żadnym skutkiem zresztą.Dla Jacka również były to dwa udane dni, głównie dlatego, że poprawił się stan JJ i samopoczucie Laurie.Gdy wrócił do domu w poniedziałkowy wieczór, Laurie poinformowała go, że był to najlepszy dzień małego od paru miesięcy – całkowicie wolny od płaczu! Następnego wieczoru Jack oczekiwał podobnych wieści, bo już o piętnastej Laurie zadzwoniła, żeby go poinformować, że sytuacja jest taka sama jak poprzedniego dnia.Przeskakując po dwa i trzy stopnie, wdrapał się na piętro i zajrzał do kuchni.Tak jak się spodziewał, Laurie była zajęta szykowaniem kolacji, a JJ spokojnie leżał w kojcu.Jack podszedł szybko do żony, cmoknął ją w policzek i spojrzał na synka, który, ku jego radości, uśmiechnął się promiennie.– Mam przeczucie, że dziś pozwoli nam zjeść najprawdziwszą kolację – powiedziała Laurie.– Bajecznie – odparł Jack.– Nakarmisz go i położysz, zanim siądziemy do stołu?– Taki mam plan.– To może wyskoczę na godzinę pograć w koszykówkę?– Dobry pomysł – odrzekła Laurie i mrugnęła do niego porozumiewawczo.– Tylko nie zmęcz się za bardzo.Jack z przyjemnością pomyślał o tym, co sugerowały te słowa.Nie tracąc ani chwili, pobiegł na górę, żeby się przebrać, i zaraz popędził z powrotem na dół.Dobre samopoczucie malca trwało już dwa dni, ale mimo tej napawającej optymizmem sytuacji Jack starał się nie rozbudzać w sobie nadziei, by nie przeżyć wkrótce srogiego zawodu.Poprzedniego ranka znowu odwiedził Binghama i poprosił o trochę wolnego – nie żeby w ogóle nie chciał się zjawiać w Inspektoracie, ale nie chciał przeprowadzać sekcji zwłok.Zgodnie z przewidywaniami szef zgodził się bez wahania, ale poprosił Jacka, by dokończył przynajmniej sprawę morderstwa, w której lekarz zapomniał o zabezpieczeniu na miejscu zbrodni dłoni zabitego.Jack z dumą poinformował go, że już uzupełnił dokumentację i z jego punktu widzenia sprawa jest zamknięta.Jack mógł teraz spędzać więcej czasu z Shawnem i Saną, których badania coraz szybciej posuwały się naprzód.Sana spodziewała się, że już nazajutrz zdoła uzyskać sekwencję DNA mitochondrialnego, dzięki czemu, jak oczekiwali Jack i James, być może udałoby się powiedzieć coś więcej o pochodzeniu kobiety, do której należały kości.Ciekawe było na przykład to, czy była mieszkanką Bliskiego Wschodu, co oznaczałoby, że mogła to być Maria, czy może pochodziła z Rzymu i tam zmarła, co wykluczałoby jej związek ze świętą rodziną.Biegnąc przez ulicę w stronę boiska, Jack pomyślał, że to prawdziwa ironia losu: teraz, gdy nareszcie znalazł zajęcie totalnie zaprzątające umysł, JJ czuł się coraz lepiej [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl