[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ralph Wilbanks pracował niewiarygodnie cięŜko i pozostawił po sobieszczegółowo wykonane pomiary dna morskiego.Jego długotrwałe i Ŝmudne badania pozwoliłyzidentyfikować 66 obiektów.KaŜda anomalia magnetyczna w rejonie przesmyku Cavallo,włączając obiekty znajdujące się na brzegu, została wymierzona i dokładnie zlokalizowana przezGPS.Osiemnaście obiektów zidentyfikowano jako wraki statków.Dziesięć wraków datowano naXX stulecie, pięć pochodzi z XIX wieku, dwa z XVIII, a jeden - Obiekt nr 8, moŜe się okazaćwrakiem XVIII- wiecznym.Jeśli jest to "L'Aimable", to przyzywa nas, byśmy go wydobyli napowierzchnię.28CZĘŚĆ IIPAROWIEC "NEW ORLEANS"1Penelore 1811-1814- Dobry BoŜe! - powiedział Nicholas Roosevelt.Ogromna kometa mknęła po eliptycznej orbicie w stronę Słońca.Średnica jej głowy szacowanabyła na ponad 600 kilometrów, a gazowy ogon rozciągał się na prawie 160 milionów kilometrów.Kometa poruszała się miarowo po orbicie, której przebycie wymaga ponad 3000 lat.Kometę poraz ostatni widziano z Ziemi za panowania Ramzesa II.Był 25 października 1811 roku, godzina 22.38.Nicholas Roosevelt był męŜczyzną średniego wzrostu i średniej tuszy.Miał ciemnoblond włosy.Jego zielone oczy skrzyły się, gdy był podekscytowany.Ogólnie rzecz biorąc, miał przeciętnąpowierzchowność.Od innych ludzi wyróŜniała go trudna do zdefiniowania cecha, jakaś emanującaradość Ŝycia.Lydia Roosevelt stała na pokładzie "New Orleans" i patrzyła w górę, przepełnionagrozą.Ubrana była w suknię z wysokim kołnierzem i gorsetem, na głowie nosiła biały słomkowykapelusz" przyozdobiony kwiatami polnymi.Jej strój zupełnie nie pasował do surowegootoczenia.Natura obdarzyła ją niezwykłą twarzą.Miała wielkie oczy, wydatne wargi i nos niecoszerszy niŜ u większości ludzi.Była w ósmym miesiącu ciąŜy, miała urodzić juŜ drugie dziecko.29Ich pierwsze dziecko miało na imię Rosetta.Rooseveltowie byli małŜeństwem od pięciu lat.Nicholas miał 43 lata, a Lydia 20.Załoga "New Orleans" od prawie godziny patrzyła, jak wielka kula przetacza się ze wschodu nazachód, niczym wykrzyknik postawiony na niebie przez Boga.- Jeszcze jeden dziw natury - powiedziała Lydia, gdy kometa zniknęła z pola widzenia.- Najpierwte światła od północnej strony i rzeki występujące z brzegów, potem przelęknione wiewiórki igołębie.Teraz to.Lydia mówiła o wydarzeniach, których świadkami byli całkiem niedawno.Wiosenne powodzie 1811 roku okazały się większe niŜ w latach poprzednich.Gdy wody wreszcieustąpiły, mieszkańców zaczęły nękać choroby, których źródłem były liczne kałuŜe brudnej wody,pozostawione przez powódź.Wkrótce potem zorza polarna stała się widoczna daleko na południu.Zwieńczeniem tego niezwykłego obrotu spraw były dziwne, migoczące światła utrzymujące sięcałymi miesiącami.Potem przydarzyły się jeszcze dziwniejsze zjawiska: w dniu, w którym "NewOrleans" wypłynął z Pittsburga, załoga ujrzała tysiące wiewiórek - falujący dywan - uciekającychna południe, jakby goniła za nimi sfora psów.Widok ten zaniepokoił wszystkich na pokładzie.Kilka dni później załoga była świadkiem innego osobliwego zdarzenia.W nocy ogromne stadogołębi przeleciało nad rzeką.Ptaki leciały z północy na południe, zajmowały w powietrzu obszarjakichś 400 kilometrów od jeziora Erie w stronę Wirginii.Następnego ranka, gdy ludzie sięobudzili, pokłady "New Orleans" upstrzone były odchodami ptaków, które ciągle leciały,zasłaniając całe niebo.- Co o tym sądzisz? - Roosevelt zapytał sternika Andrew Jacka.- Czasem takie przeloty trwają całymi dniami - powiedział Jack.Z kabiny wyszła Lydia.- Nie podoba mi się ten dźwięk - powiedziała.- Jak bicie w małe bębenki.- Za kilka minut wyruszamy - odparł Jack.- Jak tylko spłyniemy kilka kilometrów w dół rzeki,znajdziemy się poza szlakiem ich wędrówki.Tej nocy, gdy dobili do brzegu.Roosevelt dopilnował, zeby marynarze wyczyścili "New Orleans"od stępki po komin.Julio zatrzymają się na kilka dni w Henderson, w Kentucky, Ŝeby odwiedzićprzyjaciół.Roosevelt chciał, Ŝeby "New Orleans" wyglądał porządnie.Mimo wszystkich tychdziwnych wydarzeń jego optymizm był niezmącony."New Orleans" płynął trasą z Pittsburga doNowego Orleanu - takiej wyprawy nigdy jeszcze nie próbował dokonać Ŝaden parowiec.PodróŜbyła częścią dobrze przemyślanego przedsięwzięcia.Chodziło o uzyskanie patentu na Ŝeglugęparowana Zachodzie.W tamtych czasach prawodawstwo dotyczące Ŝeglugi było jeszcze wpowijakach.W stanie Nowy Jork spółce Roberta Fultona udało się uzyskać patent na Ŝeglugęparową po rzece Hudson, co stanowiło niezwykle dochodowy interes.Teraz Fulton wraz zRobertem Livingstone'em i Nicholasem Rooseveltem chcieli osiągnąć to samo na Missisipi.30PodróŜ zaplanowali skrupulatnie, z wszystkimi detalami.Po pierwsze, musiała się ona skończyćszczęśliwie.Jeśli statek zatonie, Ŝaden inwestor nie zaryzykuje swoich pieniędzy.Po drugie,podróŜ musiał się odbyć szybko, Ŝeby udowodnić inwestorom ekonomiczną wyŜszość napęduparowego.Robert Fulton, wynalazca pierwszego parowca, zaprojektował "New Orleans", a RobertLivingstone, bogaty nowojorski biznesmen, powiernik Thomasa Jeffersona, dostarczył pieniędzy.Sam Roosevelt był potomkiem osadnika holenderskiego, który kupił od tubylców Manhattan, iprzyjaźnił się z Johnem Adamsem.Rok wcześniej Nicholas i Lydia dokonali na płaskodennejłodzi próbnej podróŜy w dół rzeki, zatrzymując się po drodze, Ŝeby odwiedzić wpływowych ludzi.Niczego nie pozostawiono przypadkowi, ale są rzeczy, których nie da się przewidzieć."New Orleans" miał 50 metrów długości i 7 szerokości.Kadłub zbudowano z drewna sosnowego,gdyŜ tylko takie moŜna było zdobyć.Statek miał opływowe kształty przypominające pstrąga.Naśrodkowym odcinku pokładu "New Orleans" znajdowała się maszyna parowa o mocy 160 konimechanicznych, miedziane kotły i mechanizm przekazujący napęd na dwa, umocowane pobokach, koła łopatkowe.Umieszczenie maszynerii na otwartym pokładzie sprawiało, Ŝe statekwyglądał na niewykończony.Po obu stronach maszyny stały maszty ze zwiniętymi Ŝaglami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]