[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wspinaj¹c siê do pokoiku na drugim piêtrze domu przy Rue des Martyrs, Lewisczu³ zapach wilgoci.Otwiera³y siê za nim drzwi, s³ysza³ za sob¹ pe³neciekawoœci szepty, lecz nikt nie próbowa³ go zatrzymaæ.Pokój, w którym zdarzy³siê ten koszmar, by³ zamkniêty.Zdenerwowany, choæ nie wiedzia³, jak widokwnêtrza pokoju mia³by mu pomóc rozwik³aæ sprawê Phillipe'a, zszed³ po schodachna zewn¹trz.Catherine wróci³a na Quai de Bourbon.Rozpuœci³a kok, a siwe w³osy opad³yswobodnie na ramiona.W œwietle lamp jej twarz mia³a chorobliwy, szaro¿Ã³³tyodcieñ.Dr¿a³a.- Coœ siê sta³o? - zapyta³.- By³am w mieszkaniu Phillipe'a.- Ja te¿ by³em, ale jest zamkniête.- Mam zapasowy klucz.Chcia³am wzi¹æ stamt¹d trochê jego ubrañ.Lewis kiwn¹³ g³ow¹.- No i?- By³ tam ktoœ jeszcze.- Policja?- Nie.- A kto?- Mia³ na sobie obszerny p³aszcz, twarz zas³ania³ szalikiem.Nosi³ kapelusz irêkawiczki.- Zamilk³a i po chwili doda³a: -Mia³ te¿ brzytwê.- Brzytwê?- Otwart¹ brzytwê.Jak fryzjer.Coœ drgnê³o w umyœle Lewisa.Otwarta brzytwa, ktoœ tak ubrany.?!- Czy coœ ci zrobi³? Pokrêci³a g³ow¹.- Krzyknê³am, a on wtedy uciek³.- Czy coœ mówi³?- Nie.- Mo¿e to jest jakiœ przyjaciel Phillipe'a?- Znam jego przyjació³.- No to tej dziewczyny.Mo¿e jej brat.- Mo¿e.Ale.- Co?- By³o w nim coœ dziwnego.Czu³am od niego perfumy, mocne, ponadto bardzodrobi³ kroczki, mimo ¿e by³ potê¿ny.Lewis obj¹³ j¹ ramieniem.- Ktokolwiek to by³, przestraszy³aœ go.Nie mo¿esz tam chodziæ.Jeœli Phillipepotrzebuje ubrañ, chêtnie pójdê po nie.- Dziêkujê.Mo¿e on po prostu wpad³ tam, by zobaczyæ miejsce zbrodni.Ludzieczasem tak robi¹, prawda? To taka chorobliwa ciekawoœæ.- Jutro pogadam z tym szczurem.- Szczurem?- Inspektorem Marais.Powiem mu, by przeszuka³ to miejsce.- Czy widzia³eœ siê z Phillipem?-Tak.- Dobrze siê czuje? Lewis doœæ d³ugo milcza³.- Chce umrzeæ.Przesta³ walczyæ, nim jeszcze dosz³o do procesu.- Przecie¿ on tego nie zrobi³.- Nie mo¿emy tego dowieœæ.- Chwali³eœ siê zawsze swoimi przodkami.Wynosi³eœ Dupina pod niebiosa.DowiedŸ tego.- Od czego mam zacz¹æ?- Porozmawiaj z ludŸmi.Mo¿e ta kobieta mia³a wrogów.Jacques Solal wpatrywa³ siê w Lewisa poprzez grube, okr¹g³e szk³a okularów,powiêkszaj¹ce jego Ÿrenice.Wla³ w siebie nieco za du¿o koniaku.- Ona nie mia³a ¿adnych wrogów - powiedzia³.- Mo¿e tylko kilka kobietzazdroœci³o jej urody.Lewis bawi³ siê opakowanymi kostkami cukru, które podano mu do kawy.Solal nieby³ skory do udzielania informacji.Trudno by³o uwierzyæ, ¿e ten karze³ jestwed³ug Catherine najbli¿szym przyjacielem Phillipe'a.- Uwa¿asz, ¿e to Phillipe j¹ zamordowa³? Solal zacisn¹³ usta.- Sk¹d mogê wiedzieæ?- A kogo podejrzewasz?- Phillipe jest moim przyjacielem.Powiedzia³bym, kto j¹ zabi³, gdybym tylkozna³ prawdê.Wygl¹da³o na to, ¿e nie k³amie.Ten ma³y mê¿czyzna topi³ w koniaku swoj¹rozpacz.- Jest d¿entelmenem - powiedzia³ Solal, patrz¹c na ulicê.Za przydymionymioknami kawiarni pary¿anie brnêli w œniegu i zamieci.- D¿entelmenem - powtórzy³.- A jaka by³a dziewczyna?- By³a piêkna, kocha³ j¹.Mia³a oczywiœcie tak¿e innych wielbicieli.Kobietataka jak ona.- Zazdrosnych?- Sk¹d to mogê wiedzieæ?Sk¹d mogê wiedzieæ? Sk¹d mogê wiedzieæ? To stawa³o siê denerwuj¹ce.- Czy przypominasz sobie jakiegoœ jej szczególnego zalotnika? - zapyta³.Solal uœmiechn¹³ siê.W dolnej szczêce brakowa³o mu zêbów.- O, tak.By³ ktoœ taki.- Kto?- Nie znam jego nazwiska.Wielki facet; kilka razy widzia³em go przed domem.Choæ, s¹dz¹c po zapachu, mo¿na by podejrzewaæ, ¿e jest.- Zrobi³ minêzdradzaj¹c¹, i¿ ma na myœli homoseksualistê.Uniesione brwi i œci¹gniête ustaczyni³y go jeszcze œmieszniejszym.- Pachnia³?- O, tak.- Czym?- Perfumami, Lewis.Perfumami."Gdzieœ w Pary¿u jest cz³owiek, który zna³ ukochan¹ Phillipe'a.Opanowa³a gowywo³ana zazdroœci¹ furia.W napadzie dzikiego sza³u w³ama³ siê do mieszkaniaPhillipe'a i zmasakrowa³ dziewczynê.To jasne" - myœla³ gor¹czkowo Lewis.- Jeszcze koniaku? Solal pokrêci³ g³ow¹.- Ju¿ mam doœæ - powiedzia³.Lewis przywo³a³ kelnera.Spojrza³ na plik gazet wisz¹cych za barem.- Phillipe lubi³ pisma ilustrowane - powiedzia³ Solal.-Czasami tu przychodzi³,by je przegl¹daæ.Wycinki by³y stare, poplamione i wyblak³e.By³a tu wzmianka o piorunachkulistych widzianych na pobliskich ulicach.Inna mówi³a o ch³opcach, którzysp³onêli w swoim sza³asie.Jedna dotyczy³a zbieg³ej pumy, druga nieznanegorêkopisu Rimbauda, trzecia (zilustrowana zdjêciem) œmiertelnych ofiarkatastrofy lotniczej na lotnisku w Orleanie.Pod stosem tych ciekawostek le¿a³atak absurdalna fotografia, ¿e jej autorem móg³ byæ Max Ernst.Grupa dobrzeubranych d¿entelmenów, nosz¹cych sumiaste w¹sy, popularne w latachdziewiêædziesi¹tych dziewiêtnastego wieku, skupiona wokó³ wielkiego,zakrwawionego cielska goryla, zawieszonego na latami za tylne ³apy.Twarze nazdjêciu wyra¿a³y têp¹ dumê z ca³kowitej w³adzy nad martwym zwierzêciem.Jegoodwrócony ³eb by³ w chwili œmierci szlachetnie pochylony.Brwi mia³ gêste igrube, ze szczêki, na której widnia³a straszliwa rana, zwiesza³a siê rzadka jaku patrycjusza broda, g³êboko osadzone oczy wydawa³y siê byæ pe³ne troski obezlitosny œwiat.¯a³osne!- Co to jest? - zapyta³ Lewis pryszczatego barmana, wskazuj¹c na zdjêcie.Mê¿czyzna w odpowiedzi wzruszy³ ramionami.- Sk¹d to mo¿e wiedzieæ? - powiedzia³ w tyle Solal.Na pewno nie by³a to ma³pa z opowiadania Poe'go.Pochodzi ona z roku 1835, azdjêcie jest znacznie póŸniejsze.Ponadto przedstawia ono niew¹tpliwie goryla.Czy historia siê powtórzy³a? Czy ma³pa ta b³¹ka³a siê na prze³omie wieku poulicach Pary¿a?A jeœli opowieœæ o ma³pie powtórzy³a siê raz.dlaczego nie mia³aby powtórzyæsiê dwukrotnie?Wracaj¹c mroŸn¹ noc¹ do mieszkania przy Quai de Bourbon, Lewis wyobra¿a³ sobiepowtórkê owych wydarzeñ i dostrzeg³ dalsze odpowiedniki.Czy to mo¿liwe, by on, stryjeczny wnuk C.Auguste'a Dupina wpl¹ta³ siê widentyczn¹ sprawê?Klucz do pokoju Phillipe'a mia³ w kieszeni i chocia¿ by³o dobrze po pó³nocy,Lewis zawróci³ na moœcie i wkroczy³ na Boulevard de Sebastopol, skrêci³ nazachód w Boulevard Bonne-Nouvelle i ponownie na pó³noc w stronê placu Pigalle
[ Pobierz całość w formacie PDF ]