[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przekonasz siê.To znaczy, tak by³o, teraz ju¿ by³aœ uprzejmawtajemniczyæ w to prokuratora.Nie przeczê, ¿e ten klucz du¿o wyjaœni.Czekaj, nie przerywaj mi, a propos prokuratora.— Nie zmieniaj tematu, bo mi pomieszasz w g³owie!— Nie ma obawy, nie zdo³am bardziej ni¿ ju¿ masz pomieszane.No co, nie mia³emracji z prokuratorem?Z uczuciami, które mnie przepe³nia³y niejako warstwami, zrobi³o siê nagle coœtakiego, jakby ktoœ przewróci³ naczynie do góry nogami.Na wierzchu znalaz³ysiê jasne oczy i piêkna, asymetryczna twarz.— Ale z przepisami prawnymi nawet ty nie dasz sobie rady — powiedzia³am wbrewsobie z satysfakcj¹.— Dobrze wiesz, ¿e nie mo¿e mnie poderwaæ przedzakoñczeniem œledztwa.— W duchy wierzysz — oœwiadczy³ diabe³ pogardliwie.Milcza³ chwilê,przygl¹daj¹c mi siê drwi¹co.— No to wracamy do tematu — za¿¹da³, dokonuj¹c tym na nowo przewrotu mojegownêtrza.— Sama widzisz, ¿e sprawa ma du¿o stron i taka bardzo jasna niejest.— A ty j¹ zaciemniasz jeszcze wiêcej — powiedzia³am zniecierpliwiona.—Najpierw upiera³eœ siê przy Zbyszku, potem przy Monice, potem wysz³a na jawJadwiga, a teraz wrabiasz Witka.Zdecyduj siê na coœ!— Jeszcze czego.Ja ci podsuwam myœli, a ty sobie sama wyci¹gaj wnioski.Niemam co robiæ, tylko pracowaæ za ciebie! No, teraz siê mo¿esz zastanowiæ, gdzies¹ te brakuj¹ce rzeczy.— Albo sp³ynê³y kolektorem do Wis³y, je¿eli je zabra³ morderca — powiedzia³am,zamyœlaj¹c siê — albo zosta³y gdzieœ ukryte przez Tadeusza.Wiesz — doda³am,patrz¹c bystro na diab³a — ¿e nawet to drugie bardziej mi siê podoba.Trudnoprzecie¿ przypuszczaæ, ¿e jedyne materia³y, jakimi dysponowa³, by³y zawarte wnotesie.To by³y tylko podrêczne notatki, zasadnicze rzeczy powinien trzymaægdzie indziej, zrêcznie ukryte.Diabe³ uczyni³ coœ w rodzaju uk³onu.— Moje uznanie — powiedzia³.— Zaczynam naprawdê wierzyæ, ¿e do czegoœdojdziesz.Gdzie?— A ty wiesz, gdzie?— No pewnie, ¿e wiem! Jazda, myœl!— W domu?.— powiedzia³am niepewnie.— A gdzie jeszcze móg³by?.— W pracowni nie.Przewrócili j¹ do góry nogami.Skrytka pocztowa? Nonsens!Musia³by mieæ klucz i chyba jakieœ zaœwiadczenie.Zreszt¹ niech milicjasprawdza.U jakiejœ rodziny? W¹tpiê.Nie, chyba tylko w domu.— A jak w domu, to gdzie?— Przecie¿ nie pod poduszk¹! Czyja wiem, w ró¿nych miejscach.Je¿eli siêliczy³ z mo¿liwoœci¹ rewizji.Albo w³amaniem którejœ z ofiar.To musia³ todobrze schowaæ.Przed ¿on¹ chyba te¿.I przed dzieckiem.Gdzie schowaæ?.— Pomogê ci — powiedzia³ diabe³ mi³osiernie.— G³upia jesteœ taka, ¿e przykropatrzeæ.Czym by³ Tadeusz z zawodu?— Instalatorem sanitarnym.— No? Nic ci to nie mówi?.— W urz¹dzeniach sanitarnych? — spyta³am z pow¹tpiewaniem.— Kto wie? Mo¿e imasz racjê?.Diabe³ pochyli³ siê nieco i znów wpatrzy³ siê we mniehipnotycznie.— Skup siê — rozkaza³.— Skup siê! I patrz!.Zaci¹gn¹³ siê niedopa³kiem papierosa i wypuœci³ wielki k³¹b dymu.Dym, gêsty iciemny, zas³oni³ go, kot³owa³ siê chwilê, a¿ przybra³ postaæ najzwyklejszego wœwiecie zlewozmywaka, przytwierdzonego do œciany.Obejrza³am zlewozmywakdok³adnie, przykucnê³am i odkrêci³am syfon pod spodem.Wylecia³o nieco brudnejwody i nic wiêcej.Znajdowa³am siê w mieszkaniu nieboszczyka Tadeusza Stolarka.W kuchni pozazlewozmywakiem nie by³o nic interesuj¹cego, przesz³am wiêc do ³azienki.Odkrêci³am syfon pod umywalk¹.Nic, je¿eli nie liczyæ jednej ma³ej spinki odmankietu.Po³o¿y³am spinkê na pralce, zajrza³am przy okazji do wnêtrzapralki, obejrza³am dok³adnie wannê.Wanna by³a obmurowana i wy³o¿ona glazur¹.Nic, ¿adnej skrytki.Wlaz³am na wannê i zajrza³am do rezerwuaru.Równie¿ nic.Zamyœli³am siê, stoj¹c na œrodku ³azienki.¯ona Tadeusza by³a niew¹tpliwieidealn¹ gospodyni¹, bo wszystko lœni³o czystoœci¹.Zachêcona t¹ czystoœci¹zaczê³am ogl¹daæ miskê klozetow¹, bez przekonania usi³uj¹c pokrêciæ wszystkim,cokolwiek wystawa³o.Z góry wiedzia³am, ¿e je¿eli to urz¹dzenie ma prawid³owo dzia³aæ, to nic tamnie powinno siê ruszaæ.Ale miska klozetowa te¿ musi mieæ syfon.Tak, tylko¿e têdy przep³ywa woda.Zajrza³am od ty³u, ujê³am klapkê, przykrêcon¹ poni¿ejwlotu rury wodoci¹gowej, i o dziwo! Klapka ruszy³a siê!Zdziwi³o mnie to nies³ychanie.Jak to, przecie¿ to powinno byæ wbite na mur!Pokrêci³am klapk¹ dalej, a¿ ca³a wysz³a z gwintu, pomaca³am trochê i wyczu³ampod palcami okr¹g³e metalowe pude³ko
[ Pobierz całość w formacie PDF ]