[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Większość głównych zadań bazy realizuje się tak naprawdę w Camp Upshur, obozie położonym o czterdzieści kilometrów na północny zachód, na terenie Poligonu 17.Tam właśnie żołnierze kompanii Delta, 4.batalionu zwiadowczego 4.Dywizji Piechoty Morskiej, Iglicy Centrum i Rezerwowych Jednostek Wsparcia Piechoty Morskiej doskonalą techniki, które opanowali w macierzystych jednostkach.Na Camp Upshur składa się dwadzieścia jeden budynków, począwszy od sal wykładowych, a skończywszy na barakach.Może tam stacjonować jednocześnie do pięciuset żołnierzy.Pułkownik Brett August lubił Quantico, a już szczególnie lubił Upshur.Czas swój dzielił po równo na ćwiczenia z Iglicą oraz wykłady z historii wojskowości, strategii i teorii.Z przyjemnością przeprowadzał także między swymi żołnierzami trudne zawody sportowe.Jego zdaniem był to trening zarówno psychologiczny, jak i fizyczny.Zwycięzcy otrzymywali w nagrodę dodatkową służbę w kuchni lub sprzątanie latryn – a jednak nikt nigdy nie próbował przegrać meczu koszykówki lub futbolu, nawet weekendowych walk w basenie z noszonymi na barana dziećmi.Prawdę mówiąc, August nie widział wcześniej żołnierzy tak entuzjastycznie wykonujących nieprzyjemne prace.Liz Gordon miała nawet zamiar napisać na ten temat pracę pod roboczym tytułem „Masochizm zwycięstwa”.W tej chwili jednak cierpiał on sam.Po powrocie z Hiszpanii awanse i przeniesienia spowodowane przepisami o długości służby kosztowały go kilku kluczowych członków Iglicy.Przez kilka ostatnich dni ciężko pracował z nowymi.Koncentrowali się właśnie na nocnym strzelaniu z haubic kalibru 105 mm, kiedy od generała Rodgersa przyszedł rozkaz postawienia jednostki w stan Alarmu Żółtego.August wolałby, żeby nowi mieli więcej czasu na integrację z oddziałem, ale w gruncie rzeczy nie miało to większego znaczenia.Nie wątpił, że są gotowi do akcji.Podporucznicy piechoty morskiej John Friendly i Judy Quinn należeli do najtwardszych żołnierzy, jakich widział kiedykolwiek, podobnie jak dwaj szeregowi z Delty, Tim Lucas, ekspert w dziedzinie łączności, i Moe Longwood, specjalista od walki wręcz.Pomiędzy tymi dwiema formacjami istniała naturalna rywalizacja, co należało, oczywiście, uznać za korzystne.Tego rodzaju różnice znikały w ogniu walki – wówczas wszyscy byli jednym zespołem.Dobrzy specjaliści w swoich dziedzinach, doskonale pasowali do doświadczonych żołnierzy Iglicy: sierżanta Chicka Greya, kaprala Pata Prementine'a – młodego geniusza w taktyce walki piechoty – szeregowej Sandry DeVonne, potężnego szeregowego Waltera Pupshawa oraz szeregowych Jasona Scotta i Terrence'a Niewmeyera.Alarm Żółty oznaczał przygotowanie wyposażenia i czekanie w sali gotowości na kolejny rozkaz.W tejże sali znajdowało się metalowe biurko, przy którym dwadzieścia cztery godziny na dobę dyżurowali sierżanci, drewniane krzesła ustawione w rzędy niczym w szkole (były niewygodne, bowiem dowódcy nie pragnęli, by któryś z żołnierzy zasnął podczas oczekiwania) stara tablica i stojący na biurku naprzeciw niej terminal komputerowy.Na wypadek gdyby mieli wyruszyć do akcji, czekał na nich gotowy do startu piętnastomiejscowy Bell LongRanger 205A-1, którym w ciągu pół godziny mieli dolecieć do Bazy Sił Powietrznych Andrews.Stamtąd C-130 przelecieliby na LaGuardię, do Marine Air Terminal.Rodgers powiedział, że potencjalnym celem Iglicy jest gmach ONZ.C-130 nie potrzebował długiego pasa do lądowania, a LaGuardia, choć nie lądowały na niej regularnie samoloty wojskowe, była lotniskiem najbliższym gmachowi ONZ.Jeśli wysoki, szczupły, o chudej twarzy pułkownik August czegoś nie znosił, tym czymś było z pewnością oczekiwanie.Pozostało mu to po służbie w Wietnamie; kiedy czekał miał wrażenie, że nie kontroluje sytuacji.Jako jeniec wojenny w obozie oczekiwał zawsze kolejnego nocnego przesłuchania, kolejnego katowania, kolejnej śmierci kogoś, z kim służył i walczył.Czekał na informacje, przekazywane ostrożnym szeptem, czekał na kolejnych przywożonych przez Wietnamczyków jeńców.Najgorsze było jednak oczekiwanie wówczas, gdy zdecydował się na ucieczkę.Musiał zrezygnować, gdy jego kolega został ranny i potrzebował opieki medycznej.Druga taka szansa się nie nadarzyła, strażnicy już o to zadbali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]