[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedziałam dostatecznie dużo, żeby to, co zobaczyłam w tej książce, pozbawiło mnie tchu.Woń juchtu przepełniająca bibliotekę nabrała intensywności, cień męża padł na obraz masakry.- Moja zakonniczka znalazła modlitewniki, co? - dopytywał się władczo, z dziwną mieszaniną drwiny i satysfakcji, po czym widząc moje bolesne zdumienie i gniew, wyśmiał mnie głośno, wyrwał książkę z ręki i odłożył na kanapę.- Czy brzydkie obrazki wystraszyły Bobo? Nie wolno Bobo bawić się zabawkami dla dorosłych, póki nie nauczy się z nimi obchodzić.Pocałował mnie.Tym razem żadnej powściągliwości.Pocałował mnie i położył mi władczo rękę na piersi, pod osłoną starej koronki.Potknęłam się na krętych schodach prowadzących do sypialni, do rzeźbionego złoconego łoża, w którym został poczęty.Wyjąkałam niemądrze:- Nie jedliśmy jeszcze obiadu, poza tym jest biały dzień.Tym lepiej będę cię widział.Kazał mi włożyć moją obrożę, rodowy klejnot przekazany w spadku przez kobietę, która jedna uniknęła ostrza gilotyny.Drżącymi rękami zapięłam obrożę na szyi.Była zimna jak lód i zrobiło mi się chłodno.Zwinął moje włosy jak powróz i uniósł znad ramion, tak że łatwiej mu było ucałować pokryte puszkiem wgłębienia za uszami; przyprawiło mnie to o dreszcz.Pocałował też owe płomienne rubiny.Pocałował je, zanim pocałował moje usta.W uniesieniu zadeklamował: „Ze swego stroju zachowała tylko dźwięczącą biżuterię”3.Tuzin mężów wbijało na pal tuzin oblubienic, podczas gdy na dworze skrzeczące mewy kołysały się w powietrzu na niewidocznych trapezach.Wyrwał mnie ze snu uparty i przeraźliwy dźwięk telefonu.Mąż leżał obok jak powalony dąb, oddychając chrapliwie, można by myśleć, że stoczył ze mną walkę.W trakcie tej jednostronnej walki zobaczyłam, jak jego śmiertelny spokój rozsypuje się niczym porcelanowa waza rzucona o ścianę.Słyszałam jego ostry krzyk i bluźnierstwa w chwili orgazmu, krwawiłam.I może widziałam jego twarz bez maski, a może nie.Jednak zostałam nieodwołalnie zbrukana przez utratę dziewictwa.Pozbierałam się, sięgnęłam do nocnej szafki koło łóżka, w której ukryty był telefon, i odezwałam się do słuchawki.Jego agent w Nowym Jorku.Pilne.Potrząsnęłam mężem, a kiedy się obudził, przetoczyłam się na moją stronę, oplótłszy ramionami swoje wyczerpane ciało.Jego głos bzyczał jak ul dalekich pszczół.Mój mąż.Mąż, który z taką miłością napełnił mi sypialnię kaliami, aż przybrała wygląd zakładu balsamującego zwłoki.Senne kalie, które kołysały ciężkimi główkami, rozsiewając soczystą, bezczelną woń, przypominającą zapach wypielęgnowanego ciała.Skończywszy z agentem, zwrócił się ku mnie i pogłaskał rubinową obrożę, wpijającą mi się w szyję, ale zrobił to z taką czułością, że przestałam się wzdragać, po czym zaczął pieścić moje piersi.Moja droga, moja maleńka, moja dziecinka, czy to ją bolało? On bardzo przeprasza za taką gwałtowność, nie potrafił się opanować, widzisz, tak ją kocha.pod wpływem tej miłosnej litanii łzy puściły mi się strumieniem.Tuliłam się do niego, jak gdyby tylko ten, kto zadał mi ból, mógł mnie pocieszyć w cierpieniu.Przez chwilę szeptał do mnie głosem, którego nigdy wcześniej nie słyszałam, głosem jak uspokajający szept morza.Ale zaraz uwolnił pasma moich włosów z guzików swego smokingu, pośpiesznie pocałował mnie w policzek i oświadczył, że agent z Nowego Jorku zadzwonił w sprawie tak nie cierpiącej zwłoki, że musi wyjechać, jak tylko woda opadnie.Wyjechać z zamku? Wyjechać z Francji! I nie będzie go co najmniej sześć tygodni.- Ale przecież to nasz miesiąc miodowy!Interes, wóz albo przewóz, w grę wchodzi kilka milionów, powiedział.Odgrodził się ode mnie tym swoim woskowym spokojem, jestem tylko małą dziewczynką, nie rozumiem.Poza tym, mówił bez słów do mojej urażonej próżności, przeżyłem zbyt wiele miesięcy miodowych, by uważać je za zobowiązania w jakimkolwiek stopniu wiążące.Dobrze wiem, że to dziecko, które kupiłem za garść kolorowych szkiełek i sierść martwych zwierząt, nie ucieknie.Niemniej, kiedy zadzwoni do swego agenta w Paryżu, żeby mu zarezerwował bilet do Stanów na następny dzień - tylko jeden mały telefon, maleńka - powinno wystarczyć nam czasu na zjedzenie razem kolacji.I tym musiałam się zadowolić.Bażant w laskowych orzechach i czekoladzie - meksykańska potrawa; sałatka, biały, przepyszny ser, sorbet z muszkatowych winogron i Asti spumante.Dla podkreślenia uroczystej okazji wystrzelił toastowo szampan Kruga.Następnie cierpka czarna kawa w bezcennych filiżaneczkach z porcelany, tak delikatnej, że płyn okrył cieniem ptaki, które były na nich namalowane.Potem piliśmy, ja cointreau, on koniak, w bibliotece, gdzie zaciągnięte pąsowe aksamitne story odgradzały nas od nocy.Usadowiony w skórzanym fotelu przed kominkiem, na którym trzaskały drwa, wziął mnie na kolana.Kazał mi się przebrać w tę niepokalaną, prostą suknię od Poirota z białego muślinu; wydawało się, że darzy ją szczególnym upodobaniem.Powiedział, że moje piersi prześwitują przez cienki materiał jak miękkie, białe śpiące gołębice, każda z otwartym różowym oczkiem.Ale nie pozwolił mi zdjąć rubinowej obroży, choć coraz bardziej mnie uwierała, ani też upiąć rozpuszczonych włosów, oznaki dziewictwa, tak świeżo zniszczonego, że pozostawało wciąż między nami jak otwarta rana.Owijał sobie moje włosy wokół palców, dopóki nie skrzywiłam się z bólu.Pamiętam, że ja mówiłam bardzo niewiele.- Pokojówka zmieniła już prześcieradła - powiedział.- Nie wywieszamy zakrwawionych prześcieradeł z okna, żeby dowieść całej Bretanii, że byłaś dziewicą, nie w naszych cywilizowanych czasach.Muszę ci jednak powiedzieć, że po raz pierwszy w całym moim małżeńskim życiu mógłbym pokazać moim ciekawskim dzierżawcom taką flagę.Nagle uderzyła mnie myśl, że to moja niewinność musiała go podbić - milcząca muzyka mojej nieświadomości, podobna La terrasse des audiences au clair de lune4, granej na fortepianie o eterycznych klawiszach.Pamiętajcie, jak bardzo skrępowana się czułam w tym przepysznym zamku, jak skrępowanie towarzyszyło mi nieustannie w całym okresie zalotów tego poważnego satyra, który teraz łagodnie maltretował moje włosy.Odkrycie, że moja naiwność sprawia mu pewną przyjemność, dodała mi otuchy.Odwagi! Przyjdzie jeszcze dzień, że będę się zachowywać jak wielka dama, choć nie urodziłam się w pałacu.Powoli, a zarazem drażniąc się, jakby miał dziecku sprawić wielką niespodziankę, wyjął z którejś wewnętrznej, sekretnej kieszeni marynarki pęk kluczy - klucz po kluczu, klucze, jak powiedział, do każdego zamka w tym domu.Klucze wszelkiego rodzaju - wielkie, staroświeckie przedmioty z czarnego żelaza obok wysmukłych, delikatnych, niemal barokowych; cienkie jak opłatki kluczyki yale do sejfów i szkatułek.Podczas jego nieobecności to ja muszę sprawować nad nimi pieczę.Przyglądałam się ciężkiemu pękowi podejrzliwie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]