[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Podjęła słuchawkę.– Tak?– Witaj, dziecinko.Co u ciebie? Usiadła na brzegu łóżka.– Cześć, tatusiu.U mnie w porządku, dziękuję.A jak tam u was?– Po staremu.A wiesz, parę dni temu miałem gościa.– O! Czyżby ciotka Lauraine? Wybrała się do was wreszcie?Ojciec zaśmiał się cicho.– Nie.Lauraine widziałem ostatni raz, jak leciała na dłużej do Europy.Nie, był u nas Jude Crenshaw.Carina aż się zatchnęła.– Co.? Jude u was? Dlaczego?– Chciał porozmawiać.Był bardzo otwarty.A najbardziej.– stary Patterson urwał.– Co najbardziej?– Najbardziej chciał porozmawiać o waszym ślubie.Zdążył ci się już oświadczyć?Carina doceniła nagle to, że już siedziała, ponieważ poczuła wielką słabość w całym ciele.Poczuła szum w głowie.– Jesteś tam, skarbie? – zaniepokoił się ojciec.– Tato.ja nie rozumiem.On mi nic nie mówił.– Aha.To jeszcze nie zdążył.Bał się, że póki nie pogodzi się z nami, ty możesz mu odmówić.Skrzywiła się.Więc to tak.Niby rozsądnie, a jednak.Nie wiadomo czemu poczuła się urażona.– Wolałabym się nie dowiadywać o tym ostatnia.– E, skarbie! – zaśmiał się ojciec.– Prawdopodobnie w ogóle nie było tu idealnego wyjścia.– Tatusiu.– Słuchaj, dziecko.Najważniejsze jest to, czy ty go kochasz.Westchnęła.– Czy kocham.Kocham! Długo walczyłam z tym uczuciem, ale.Tak, kocham Jude'a.– No.To bardzo dobrze.Bo to jest rozsądny chłopiec, tak mi się wydaje.Na ile go poznałem.Długośmy ze sobą rozmawiali.– A mama? – zapytała.– Ona też już się dała przekonać?– Mama się waha.Wiesz, jest ta historia z Alem i Benem, których Jude aresztował.Ale nie przejmuj się zbytnio mamą.Jak wam się urodzi dzidziuś, będziesz ją miała po swojej stronie.– Tato! – Carina zaróżowiła się.– Nie tak szybko.– Szczęście trzeba łapać za nogi – powiedział sentencjonalnie ojciec.– Czasem dobrze jest działać szybko.Ja bym na twoim miejscu od razu powiedział „tak", kiedy on się oświadczy.Poczuła, że ma zaciśnięte gardło.Z trudem przełknęła.– Przemyślę to – powiedziała cicho.– I dzięki za telefon.– Trzymaj się, dziecinko.Łap szczęście za nogi.– Powiedz mamie, że ją kocham.– Powiem.– Czy ona wie, że do mnie zadzwoniłeś?– Oczywiście.Nie mamy przed sobą żadnych tajemnic, nawet gdy się nie całkiem zgadzamy.Po tej rozmowie Carina długo nie mogła przyjść do siebie.Siedziała, a w głowie jej wirowało.Wreszcie spojrzała na swój kalendarz ścienny.Miała na nim zaznaczoną datę koncertu dyplomowego.Wypadało to w najbliższy piątek rano.Podniosła słuchawkę i na tenże piątek po południu zarezerwowała dla siebie lot do Marylandu.Jude wolno posuwał się w korku.Dlaczego miasto jest dziś takie zatłoczone? Może dlatego, że wszyscy poczuli zew wiosny i już w piątek po południu usiłują wydostać się na łono przyrody.Pomyślał, że też gdzieś wyruszy, ale dopiero jutro, bo ma w domu parę rzeczy do zrobienia.Przede wszystkim trzeba by dłużej pogadać z Cariną.Z jakiegoś powodu przestała się odzywać.Nie odpowiada na maile.Pewnie ojciec powiedział jej o wizycie i takie są skutki.Co za pech.W końcu dojechał w pobliże domu.Już z daleka nacisnął guzik pilota, uruchamiającego bramę garażu.Brama zaczęła się podnosić, a równocześnie ze schodków przed wejściem wstała jakaś postać.To Carina! podskoczyło w nim serce.Co ona tu robi?Dodał gazu, podjechał i zaraz zahamował.Wysiadł.Ona uśmiechnęła się do niego.– Postanowiłam wreszcie skorzystać z twoich zaprosin – powiedziała.– Nie do wiary.– Wziął ją w objęcia.– Od tygodnia nie odzywasz się, już nie wiem, co myśleć, i nagle znajduję cię na swoim progu.Ależ się za tobą stęskniłem! – Pochylił się i z wielkim uczuciem wycisnął na jej ustach pocałunek.– Ludzie patrzą – szepnęła, kiedy ją na chwilę puścił.– Lepiej wejdźmy do środka.– Niech się wypchają – wzruszył ramionami.– Długo czekałaś?Pokręciła głową.– Najwyżej dziesięć minut.– Jesteś głodna?– Czy ja wiem? Od lunchu nic nie jadłam.– To pojedziemy gdzieś zaraz na kolację.Zostawisz tylko swój bagaż.Wciąż nie mogę uwierzyć, że tu jesteś!Objąwszy ją ramieniem, poprowadził przez garaż do kuchni.Carina zaczęła się rozglądać.– Ładnie tu u ciebie – powiedziała.– Zapraszam na dalsze zwiedzanie – wskazał schody.– Sypialnia jest oczywiście na górze.Carina zdała sobie sprawę, że jest napięta.Dlaczego? Czyżby się spodziewała, że zastanie go nie w humorze? Znów ją pocałował i zajrzał jej w oczy.– Nie wiem, czy ci już mówiłem, że cię kocham?– Raz czy dwa mówiłeś.Ale ja takich rzeczy nigdy nie mam dosyć.– To dobrze.– Wrócił do pocałunków, wkładając w nie całe serce i całą pasję.Kiedy oderwał się od niej, oboje drżeli.– Chcę jednak wiedzieć, kim ja jestem w końcu dla ciebie?– Kim jesteś.– spuściła oczy.Lecz zaraz je podniosła.– Naprawdę myślisz, że chodziłabym z tobą do łóżka, gdybym cię także nie kochała? O, Jude.– Przytuliła się do niego.Tego mu było trzeba.Serce w nim stopniało, w krzyżach poczuł dreszcz.Dotąd miał tylko nadzieję na jej wzajemność, lecz teraz zyskał pewność.Bez słowa wziął ją na ręce.Przekroczył próg sypialni i delikatnie ułożył Carinę na szerokim łóżku.Zaczął ją rozbierać i po chwili miał ją już przed sobą olśniewającą, nagą, upragnioną.– Aleś ty piękna – wyszeptał.Sięgnęła do jego krawata i do guziczków koszuli.– To w twoich oczach jestem taka, ty mnie taką czynisz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]