[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.jego wina, jego wina, jego bardzo wielka wina! Nie powinien był się w to wdawać.Pokochał łajdaka.Nie wierzył, kiedy go ostrzegano.Nawet twoja matka ostrzegała mnie przed tobą! Zawsze mu ustępował.Myślał, że to drobiazgi, ustępował, bo kochał.Aż został wepchnięty w intrygę, która zaprowadziła go do Reading.Boże, żadnej szczerej rozmowy! Zawsze się śmiałeś.Z rzeczy, w których nie było nic śmiesznego.Z tego, że przyjaciele ostrzegali mnie przed tobą, że zrywali ze mną z twojego powodu - jakże się zaśmiewałeś! I z obelg, którymi obrzucał mnie twój ojciec.Aż w końcu posadzono mnie na ławie oskarżonych między Gilles de Rais a markizem de Sade, tyle wynikło z tej miłości, do tego ona prowadziła.A ty się śmiałeś!O Boże, trzeba było zerwać.Trzeba było mieć silną wolę i zerwać - ze swoim najgorszym wrogiem! Rujnowałeś moje życie.A ja cię kochałem.Te zerwania, te pojednania.Pamiętasz, w listopadzie trzy lata temu.I w lutym przed dwoma laty.A w kwietniu, pamiętasz, w kwietniu.Przypomina, wylicza: drobiazgi, kłótnie, awantury.Tak dobrze pamięta, co, kiedy, dlaczego.I nagła świadomość: tamten przecież nie pamięta! Znów będzie się śmiał.Z tej jego pamięci.Tak dobrze pamięta każdą datę - to było 26 października, a tamto 15 marca, a 31 stycznia nie odpowiedziałeś na mój list, a 12 września przysięgałeś fałszywie.tak dobrze pamięta tylko ten, kto kocha.Nie, nie przyzna się do tego!Napisze inaczej: ty pewnie nie pamiętasz, co było trzy lata temu.Ale my, żyjący w więzieniu (.), nie możemy myśleć o niczym innym.Nasz sposób istnienia to cierpienie.Wspominać cierpienie - to już jedyny, ostatni dowód własnego istnienia.Nie można wspominać szczęścia.Gdyby to było szczęście - nie znalazłbym się tutaj!Pisze dzień po dniu.Obmyśla dalszy ciąg w kaplicy, przy pracy, na spacerniaku.Dziesiątki stron! Wspomnienia, wyrzuty.A 27 kwietnia powiedziałeś.A 14 maja, czy pamiętasz, jak postąpiłeś? Tym tylko żyje.Wymyślaniem następnych zdań.Krąży w kółko pod małym strzępkiem błękitu po brukowanym więziennym podwórku.I obmyśla list, który przeczyta tamten - w swojej willi w Neapolu.Musi wreszcie zrozumieć, co zrobił, musi to zrozumieć! Przecież nie ma chyba człowieka, któremu byłoby lekko zrozumieć, że złamał czyjeś życie, że kogoś zabił, zabił, najdosłowniej zabił? Tak skrzywdził, że to gorsze od śmierci? Pęknięte serce, zniszczone życie? To musi chyba boleć - sprawcę? Wieczne złudzenie niekochanych!I nudne, śmiertelnie nudne żale niekochanych, ich wiekuiste pretensje.Piszą to zesztywniali ze zgrozy.Krzywymi, rozjeżdżającymi się literami.Pamiętasz ten dzień, kiedy byłem chory? Pamiętasz, jak mnie wtedy potraktowałeś? Wściekłość, że cię nie uprzedziłem! Gdybyś wiedział, że jestem chory, to byś nie przychodził: nie warto! O Boże, jak to znieść? I ten obelżywy list potem.Kiedy nie jesteś na swoim piedestale, nie jesteś interesujący.Następnym razem, kiedy zachorujesz.Boże.Boże.Żeby jakakolwiek ludzka istota napisała coś podobnego do innej ludzkiej istoty.W dniu jej urodzin! Ta pogarda, ten wstręt.Jakim prawem zachorowałeś? I myślisz jeszcze, że taki - ze swoją obrzydliwą grypą - jesteś wart moich odwiedzin? Chory? Bezużyteczny?Wciąż się trzęsie na samo wspomnienie.I pisze.Pisze.Pamiętasz, co mi zrobiłeś?Płacze.Płacze tak długo, że w końcu.Nie, już nie czuje nienawiści.Już nie.Tylko zdumienie.Bogowie są dziwni.Tak, dziwni, niepojęci: bo za co go zgubili? Nie było w nim niczego lepszego niż ta miłość, ta straszna, straszna miłość.Jeżeli człowiek w ogóle może wznieść się do Boga - to tylko tak, tylko przez taką miłość.A Bóg wtedy.Bóg, bogowie, wszystko jedno.To straszne, co jest tam w górze.To niewiadome.To mściwe.Jest, na pewno jest: nie znalazłby się w tej celi, gdyby tego czegoś - kogoś - nie było.Bo tylko za dobro przychodzi kara, za zło nigdy! Zawsze za dobro! Za to, co najlepsze! Wie to każdy prostak.I Szekspir to wiedział.Nie przez nasze grzechy gubią nas bogowie.Tylko przez to, co najlepsze.Przez miłość.Teraz już wie.On też był zły.On też nie jest bez winy.Jeżeli nie skrzywdził nikogo, to jego szczęście - szczęście albo pech: bo przecież i jego mógł ktoś pokochać! Był zły, był lekkomyślny.Te przygody, po których człowiek beztrosko odchodzi, nie myśląc, że może złamał czyjeś życie.Jeden pocałunek może je złamać! Och, tak nie wolno.Tak nie wolno
[ Pobierz całość w formacie PDF ]