[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powie­trze przesyca³y wonie dziegciu, smo³y, taniegowina, prze­gni³ych œmieci i sma¿onych na nabrze¿u ryb.Dostawcy k³êbili siêwokó³ przybijaj¹cych do nabrze¿a statków, wrzaskliwie targuj¹c siê o cenêpo³owu i wydzieraj¹c na­wzajem z r¹k co okazalsze sztuki.Brudne dziewki wroz­che³stanych koszulach w³Ã³czy³y siê smêtnie, wabi¹c ma­rynarzy do tawern,gdzie w³aœciciele stawiali im darmowe piwo za ka¿dego przyprowadzonego goœcia.¯ebracy ci¹g­nêli przechodniów za szaty.Przekupnie nawo³ywali z g³ê­bi kramów.U drzwi kantorków, na okaza³ych drewnia­nych tablicach wypisano starannie kursynajrozmaitszych monet, tak z Krain Wewnêtrznego Morza, jak i z równin Turznii.Traganka by³a prawdziwie œwiatowym miastem.- Hej! Tutaj! - krzykn¹³ usadowiony na wbitym w na­brze¿e palu kêdzierzawywyrostek o bezczelnej gêbie ¿a­ka.- Bêd¹ ³owiæ w Zatoce Œlazowej.Szyperbierze trzech pasa¿erów, bardzo widaæ im spieszno, bo nie targowali siênale¿ycie i zadatek dali.Jeden gêbê ma ca³¹ bliznami na­znaczon¹, snadnie gorozpoznacie, bo paskudny jak zara­za.Szyprowi rzek³, ¿e do Spichrzy na ¯aryci¹gn¹, ale go pozostali zaraz uciszyli.Dziwni to jacyœ podró¿ni -mrugn¹³porozumiewawczo - tak siê miêdzy ludŸmi obra­cali, aby na stra¿ników nienatrafiæ.Maj¹ czekaæ w ³Ã³dce przy po³udniowym cyplu.A chcecie statek znaæ,tedy siê dwa grosze nale¿y.- ¯ak œmia³o splun¹³ na zapylony trakt, o w³os odsanda³a Mierosza.- Bystry z ciebie ch³opak.Grzech, by taki ty³ek na na­brze¿u darmo wysiadywa³- wycedzi³ przez zêby kap³an.-Ot, zda siê ciebie kapk¹ nakryæ, s³ug¹ FeiFlisyon uczyniæ.¯ak skuli³ siê na swoim s³upie.Zazwyczaj akolitami zostawali niewolnicy zniskiej œwi¹tyni, lecz po Tragance nieustannie kr¹¿y³y plotki o zaginionychch³opcach, a szkolarz wyraŸnie nie pragn¹³ zostaæ wytrzebiony ku chwaleZaraŸnicy.- A bodajby ciê nag³a niemoc spar³a, kurewniku! -sykn¹³ i pospiesznie pokaza³statek.Na sam jego widok Twardokêskowi zachcia³o siê rzy­gaæ.Mia³ zaniedbany, pokrytywodorostami kad³ub i na­wet w porcie g³êboko przechyla³ siê z burty na burtê.Na trapie sta³ rudow³osy, niechlujny dziadyga i przygl¹da³ siê im zniezadowoleniem.Zagadniêty przez Mierosza niemrawo zszed³ na nabrze¿e - zbójcaprzypuszcza³, ¿e nie tyle z uprzejmoœci, ile z obawy, i¿ mu kap³an wlezie napok³ad.Rybacy z Traganki œwiêcie wierzyli, ¿e obe­cnoœæ s³ug przeœwietnej FeiFlisyon przynosi nieszczêœcie na morzu.Z pocz¹tku szyper ani chcia³ s³yszeæ o podró¿nych.To prosty statek, niekap³añski korab, t³umaczy³.Tu wygód nie dostaje, miejsca ma³o, marynarzeludzie proœci, jesz­cze czym szlachetnej pannie uchybi¹.Ale kiedy Mieroszwyci¹gn¹³ trzosik z tragañskimi groszami, inaczej gadaæ pocz¹³.Tyle ¿e za nicskrzyd³onia zabraæ nie chcia³.To jest poczciwy barkas, powtarza³, co gojeszcze pradziad budowa³, nie bêd¹ go bydlêta obsrywaæ.Innego se szypraszukajcie.- Sami poszukajcie innego statku - Mierosz by³ ju¿ srodze zmêczony uporemszypra i zgo³a nie nawyk³ do targów.- Bo na tym z woli Fei Flisyon my zaraz wmorze wyjdziem.A wy mo¿ecie si¹œæ, ot, na tym palu wedle fa­lochronu.Bêdziecie w wodzie nogami przebieraæ i p³ocie nimi we w³Ã³ki naganiaæ.Oczywista, jeœli was do lochów za warcholstwo wtr¹ciæ nie ka¿ê.- Pomi³ujcie¿, wasza wielebnoœæ - ¿ylasty ¿eglarz po­chwyci³ trzos ismarkniêciem w rêkaw sp³owia³ej koszuli zamaskowa³ przekleñstwo.- Kiej takprzeœwietna Fea Flisyon ka¿e, pakujcie siê na pok³ad.Mierosz siêgn¹³ za po³ê szaty i poda³ dziewczynie owi­niêty chust¹ pakiecik.- Pisma do wspó³braci - wyjaœni³.- Mamy kantory w ka¿dym wiêkszym mieœcie iwszêdzie wam chêtnie po­mocy u¿ycz¹.Nie zab¹dŸcie o tym.Nie zab¹dŸcie te¿, ¿echoæ was bêd¹ u bram witaæ i po czerwonym p³Ã³tnie na dworce prowadziæ, snadniewam kto sztylet w plecy wra­ziæ mo¿e.Nie kochaj¹ nas po Krainach WewnêtrznegoMorza.Ano, pomyœla³ Twardokêsek, nie kochaj¹ was, bo siê od wieków, œcierwa, lichw¹bawicie, pieni¹dz pod zastaw po­¿yczacie.W ksiêstwach Przerwanki co drugipanek tyle je­no ma, co na siedzisku gacie, bo reszta kwitami ZaraŸnicyprzypisana.Nie dziwota, ¿e co siê miesi¹c odmieni, no­wy gdzieœ tumulcik: a tokap³ana na drodze ta³atajstwo poturbuje, a to znów pod kantorek Fei Flisyonogieñ kto pod³o¿y i owe listy zastawne zgrabnie z dymem puœci.Ale gdyby mi owopisanie, co nim Mierosz dziewkê obdaro­wa³, w rêce trafi³o, myœla³ dalej, wieleby cz³ek dokaza³.Dziewek po miastach dosyæ.¯adna sztuka w szatki norhemnówktór¹ przyodziaæ, miecze dwa przydaæ i do kan­toru ZaraŸnicy pos³aæ, ¿ebyprosi³a przyobiecanej pomocy.I sakiewki sowitej.Albo i ca³ego worka.Szyper sta³ przy burcie, beznamiêtnie d³ubi¹c pazno­kciem w zêbach.- Bydlê do ³adowni - burkn¹³.- I wy te¿, panno.Lu­dzie bêd¹ mi lepiejpracowaæ, jak zejdziecie z widoku.By³ to prosty, by nie rzec prymitywny, statek.Szarka u³o¿y³a siê na sk¹pejwi¹zce s³omy, okrêci³a kraciastym kocem i zaraz usnê³a.Zbójca ostro¿nieprzysiad³ obok.Z pocz¹tku myœla³ o listach, ale, poniewa¿ bezwstydnie le¿a³aobok, z g³ow¹ na szyi skrzyd³onia i d³ugimi, szczu­p³ymi palcami wplecionymi wjego czarn¹ grzywê - jej w³osy przybra³y barwê rdzy, choæ pamiêta³, ¿e podczaswêdrówki przez miasto po³yskiwa³y niczym ciemne z³oto - wkrótce zapomnia³ olistach do kantorów, chc¹c jedynie jak najszybciej rozsznurowaæ jej kubrak irozsun¹æ szero­ko uda.Nie otwieraj¹c oczu, odepchnê³a go i sennie powiedzia³a:- Twardokêsek, nastêpnym razem z³amiê ci rêkê.ObudŸ mnie, kiedy inni wejd¹ napok³ad.ObudŸ, ale nie dotykaj.Nie lubiê tego [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • coubeatki.htw.pl