[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Żeby tak przeciągać się jak po ciężkiej, fizycznej pracy?), a potem szybkim krokiem wszedł do budynku fabrycznego.Po pięciu minutach stał przed Rupertem, który oniemiały ze zdziwienia patrzył na brata.- Uwaga, uwaga! Szef przyjechał! Chłopie, czy ty byłeś na Majorce? Jesteś tak opalony, że już bardziej nie można się chyba opalić.Opowjadaj! Gdzieś trafił?Haro śmiejąc się podszedł do brata, usiadł na rogu biurka (czy on to kiedykolwiek dawniej robił?), wziął papierosa i rzekł:- Wracam z gór, szczegóły później! Ale wiein, że mi nie uwierzysz! Nie patrz na mnie tak, jakbym zwariował.Chłopcze, Marion wysłała mnie w świat na poszukiwanie miłości i innego życia.Wyobraź sobie, znalazłem prawdziwą miłość i nowy sposób na życie.Ciężko pracowałem.- Haro! Opamiętaj się! Zwariowałeś-jęczał Rupert.Z niedowierzaniem potrząsał ciemną czupryną.- Mów po ludzku tak, jak dawniej mówiłeś, zanim wyruszyłeś szukać miłości!- Wszystko wróci do normy, kiedy się wykąpię.Wanny nie widziałem od wyjaźdu z domu.W „nowym życiu” tego nie byłe.- Chłopie, co ty wygadujesz? W miejscu, gdzie nie ma łazienki, znalazłeś prawdziwą miłość?- Zgadza się.Jest wszystko, łącznie z maciorą i prosiętami.A przede wszystkim: mamy już dziecko!- Haro! Ty naprawdę nie jesteś przy zdrowych zmysłach.Zanim dziecko się urodzi, trzeba czekać dziewięć miesięcy.Ty miałbyś tego dokonać w ciągu trzech tygodni? Człowieku, podziwiam cię i szanuję jako mądrego dyrektora naczelnego, jesteś geniuszem organizacyjnym i tak dalej! Ale w ciągu trzech tygodni dziecko? Nie, tego nawet ty nie potrafisz!- Czy ja powiedziałem, że jestem ojcem tego dziecka?- Niech cię Pan Bóg ma w swojej opiece! Mówisz, że znalazłeś prawdziwą miłość i to kobietę, która już ma dziecko?Haro śmiał się na cały głos:- Tak jest, chłopcze, dokładnie tak!- A ojciec tego dziecka? Proszę cię mów! Muszę to wiedzieć, zanim obudzą się we mnie uczucia braterskie.- Ojciec dziecka to osobna tragiczna historia, ale o tym innym razem.W każdym razie ojciec nie żyje.Rupert był poważnie zaniepokojony.Badawczo patrzył na brata.Nadal nie miał pewności, czy Haro jest normalny, czy też nie zwariował podczas tej zagadkowej podróży.Czyżby wrócił całkiem pomylony? Po chwili zapytał:- Czy mogę ci wierzyć? Haro spoważniał: -- Możesz mi wierzyć, chłopcze.Wszystko jest prawdą, niczego nie zmyślam.Żebyś jednak wrócił do równowagi, powiem ci, że kobieta, którą kocham, nie jest matką dziecka.Mała jest dzieckiem jej siostry, która zmarła z powodu jakiegoś dramatu rodzinnego.Dosyć o tym.Chciałem się przekonać, jak przyjmiesz moje trochę chaotyczne i dziwne słowa.A teraz mów: jak czuje się Marion? Dobrze?Czy podczas mojej nieobecności miała jakąś wiadomość od Guntera Kohlera?Rupert wstał, bardzo poważnie spojrzał na brata i opowiedział o zagadkowej wizycie Agnes Kohler i o wszystkim, co się stało podczas jej rozmowy z Marion.Haro zaniepokoił się.- Zdołałeś pomóc Marion? Czy bardzo się zdenerwowała?- Wyobraź sobie, że nagle staje przed tobą wariatka, która kiedyś była twoją przyjaciółką.Przed trzema tygodniami widzieliśmy ją w wózku inwalidzkim w parku zdrojowym, a ona nagle zjawia się i wygaduje nieprawdopodobne rzeczy atakując i oskarżając Marion.Oczywiście bardzo się zdenerwowała.Znasz ją przecież, szybko się opanowała.Nie wiem jednak, czy nadal chciałaby się spotkać z Gunterem Kohlerem.- Mogę się wczuć w jej położenie.Powiedz mi, jakie wrażenie zrobił na tobie Kohler podczas rozmowy? Rupert zamyślił się, po chwili rzekł:- Jedno mogę powiedzieć z całą pewnością: szczęśliwy to on nie jest! Nic nie zostało z jego radości życia.Jest przygnębiony, posiwiał.Kiedy spotkaliśmy się, nic nie mówiłem; przecież to sprawa Marion.Spokojna i opanowana, nie była nieuprzejma, ale też nie okazała ochoty do dłuższej rozmowy.Krótko odpowiedziała, że może ją odwiedzić.Haro zastanawiał się chwilę, potem zapytał:- No i co? Zjawił się?- Przysłał list, że musi przełożyć wizytę.Wiesz, Haro, sądzę, że dla Marion byłoby lepiej, gdyby się z nim nie spotkała i nie rozmawiała.Wytrąci ją to z równowagi, którą z takim trudem osiągnęła.Sądzę, że powinniśmy okazywać jej pełne zrozumienie, ale w żadnym wypadku nie można na nią wpływać czy coś radzić, Jak widzisz, to jest poważniejsza sprawa, niż twoja przygoda w górach i kuriozalne opowiadanie o dziecku, ciężkiej pracy i obiekcie twojej nowej miłości.- Rupert uśmiechnął się.- Czy skorzystasz z łazienki tutaj, czy też wykąpiesz się w willi?- Jesteś dyplomatą! Masz rację, nie mogę tak stanąć przed Marion, która zemdlałaby z przerażenia.Przy spotkaniu z naszą kochaną siostrą muszę wyglądać jak człowiek cywilizowany i muszę roztropnie rozmawiać.Tak, ale najpierw trzeba mieć dach nad głową.To musi być gotowe przed zimą, reszta ma czas - nagle rzekł Haro sam do siebie.Rupert jęknął i opadł na fotel.Patrząc na brata lamentował:- Haro, ty naprawdę zwariowałeś! Maciora, dziecko, to jakoś zrozumiałem, ale teraz ten „dach nad głową”.Obawiam się, że nie wiesz, co mówisz.Nic z tego nie rozumiem!- Nie przypominaj mi maciory i prosiąt.Okropnie cuchną.Musisz się pogodzić z moimi planami.Nie obawiaj się, to obciąży moje prywatne konto i jeszcze na nim zostanie pokaźna sumka.A teraz pod prysznic! - Skinął głową i zamknął się w łazience.Słychać było szum wody i wesołe pogwizdywanie.Rupert siedział i wzdychał:- Dobry Boże, chroń nas przed nieszczęściem! Nad naszym spokojnym domem zbierają się chmury gradowe.Co to będzie?Przerażony wizją nadciągającej burzy z piorunami i grzmotami nie chciał zmagać się z tym sam.Postanowił zatelefonować dq Gusti, żeby go pocieszyła.Po co mu przyjaciółka, jeżeli nie po to, żeby pogładzić go czule po głowie i przepędzić czarne myśli? Wykręcił numer Gusti, chociaż wiedział, że jego przyszły teść nie znosi prywatnych rozmów w kancelarii adwokackiej.Odezwała się Gusti, lecz jej głos nie świadczył o dobrym nastroju:- Słucham? Kancelaria doktora Beckera.- A tutaj zrozpaczony i potrzebujący pocieszenia twój serdeczny przyjaciel.- Dlaczego zrozpaczony i potrzebujący pomocy?- To zbyt długa historia, teść in spe będzie się złościł.Po obiedzie będę czekał przed wasżym domem.Pojedziemy na dwie godzinki do chłodnego lasku.- Czy mam zabrać mokry ręcznik, żeby ochłodzić bohatera?- Wystarczy twój lodowaty ton w słuchawce, głupia.- Stop! Milcz, jeżeli chciałeś powiedzieć „głupia kozo”.Dlaczego zawsze ja jestem „głupią kozą”, a ty nigdy „głupim capem”?- Czy ojczulek pozwala na takie słownictwo podczas urzędowania?- Wyjaśnimy to sobie, kiedy się spotkamy.Bądź punktualny tym twoim gruchotem przed moją bramą!Nie mógł się skupić nad pracą.Myśli kłębiły mu się w głowie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]