[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chcieli wyzuć Evę ze wszystkiego, odebrać jej wszystko do ostatniego centyma.Podli złodzieje!Raptem bardzo się rozgorączkowała - mówiła szybko, oczy jej błyszczały.- Tymczasem Eva nigdy nie chciała od niego ani grosza! Wręcz przeciwnie, w ostatnich latach życia Frederica była jego niańką, opiekunką, pielęgniarką, ale i ofiarą.Przeszła prawdziwy koszmar - sama chora, z małym dzieckiem, między bezustannymi pijaństwami, narkotycznymi głodami, kacami, wybuchami nienawiści i agresji.Gdyby była zdrowa, już dawno zabrałaby Claude’a i odeszła.Ale przecież nie mogła pracować! Nie miała przed sobą przyszłości.A musiała zapewnić ją dziecku! Tylko dlatego zdecydowała się stanąć do walki!Wyrzucała te zdania z siebie jak dobrze znane, wielokrotnie analizowane, powtarzane i używane argumenty, których nie da się pozbawić wartości.Być może miała świętą rację.- Jak skończył się proces spadkowy?- Ciągnie się od trzech lat, po różnych instancjach.Tamci próbują za wszelką cenę zdyskredytować i splugawić Evę, ale im się nie udało.Mimo, iż została sama i nie stać jej było na porządnego adwokata - nagle oklapła zupełnie.- Wszystko niedługo się rozstrzygnie - powiedziała wolno - za parę dni.To już ostatnia instancja i wyrok będzie ostateczny.- Przecież Eva nie żyje.- Ale jej pieniądze należą się Claude’owi.I trzeba ustalić nad nim kuratelę, przecież ma dopiero osiem lat.- Rozumiem.Jak pani sądzi, dlaczego na krótko przed procesem, w tak ważnym momencie, Eva zdecydowała się przyjechać do Polski?Spojrzała na mnie z niekłamanym przestrachem: - Co pan sugeruje?- Chcę być z panią na prawdę szczery.Przed paroma tygodniami przyjechał do Gdańska z paryża niejaki Casimir Maleski, który połączył tu siły z francuskimi przedsiębiorcą Jean Fragonardem.Sądzę, że to nie przypadek i przypuszczam, że Maleski jest detektywem wynajętym przez drugą stronę procesową, by znaleźć tu, na miejscu, jakiś haczyk w przeszłości Evy, który mógłby skompromitować ją od strony obyczajowej.Zauważyłem, że Mietek wpatruje się we mnie z niekłamanym uznaniem i podziwem dla moich umiejętności dedukcyjnych, a Marysia Rezmer wprost blednie z przerażenia.Postanowiłem iść za ciosem:- Na tym nie koniec.Sądzę, że Eva zdecydowała się na nagły wyjazd do Polski dlatego, że dowiedziała się od pani o aktywności Maleskiego i Fragonarda, którzy widocznie jakoś panią nagabywali.Postanowiła więc na miejscu przeciwdziałać ich poszukiwaniom.Eva dowiedziała się też od pani o przyjeździe do Buczek Eda.Wyjechała więc jak najprędzej, by upewnić się, że Ed jej nie zaszkodzi.Mógł to być zresztą również Mariusz Zwierzyniecki, ale z wielu względów wydaje mi się to mniej prawdopodobne.Tak czy inaczej, sądzę, że pojawienie się w Buczkach tych trzech osób: Evy, Eda i Maleskiego nie jest przypadkowe.I jak najściślej wiąże się z procesem.Kiedy skończyłem, zaległa tak martwa cisza, że słychać było jak w kuchni kapie woda z niedokręconego kranu.- Więc który z wariantów jest prawdziwy? - spytałem surowo.- Ewa wiedziała, że do Polski wyjechał Maleski, a ode mnie dowiedziała się o Edku.- powiedziała w końcu z wahaniem.- Czy milicja wie o tym wszystkim? Pokręciła głową.- I nadal utrzymuje pani, że ich pogląd na sprawę jest wart podzielenia? Milczała.- Proszę nam pomóc.- poprosiłem miękko.Skinęła głową.- Z tego co powiedzieliśmy, wynika jasno, że Ed jest w posiadaniu informacji mogących skompromitować Evę.Prawda?Znów skinęła głową.- Co to za informacje?- Nie mogę tego powiedzieć - otrząsnęła się nagle.- Nie, proszę wybaczyć.Zresztą Edek może sam panu powiedzieć.- Dobrze - nie naciskałem - ale czy nie może pani powtórzyć nam, czego naopowiadali pani milicjanci z Wejherowa? Oni naprawdę nie wiedzą wszystkiego, ale mogą jednak wiedzieć o czymś, co nam umknęło.- Proszę wybaczyć - ale nie.To się wiąże z pewnym sekretem Evy, który nie ma już żadnego znaczenia i który chcę uszanować.- W takim razie - nasza rozmowa zmieniła się w regularne przesłuchanie - czy wie pani coś o złotej papierośnicy, bardzo cennej, wysadzanej drogimi kamieniami?- Oczywiście - spojrzała na mnie ze zdziwieniem - to papierośnica Evy.- Czy miała ją wyjeżdżając do Polski?- Z całą pewnością, gdyż nigdy z nią się nie rozstaje.Nie trzyma tam zresztą papierosów, tylko jakieś papiery, dokumenty, zdjęcia.Trudno ją otworzyć, trzeba znać klucz według którego naciska się rubiny na wieczku.- A więc: gdzie jest ta papierośnica?- Nie wiem - spojrzała na mnie bezradnie.- Przecież milicja ma jasny pogląd na sprawę - zaszydziłem.- Nie wiem.Nie było jej wśród rzeczy, które milicja mi oddała.- Może skradziono ją podczas włamania do pani domu?- Nie sądzę.Eva miała tę papierośnicę zawsze przy sobie.- A co pani w ogóle sądzi o tym włamaniu? Co zginęło?- Absolutnie nic.- A to - sięgnąłem po leżący w zasięgu ręki album z fotografiami i szybko zacząłem przerzucać strony.Zrobiła wielkie oczy.- A gdzie jest album poświęcony karierze aktorskiej Evy?- Nie ma.- rozejrzała się bezradnie dokoła.Wzięła z moich rąk album i zaczęła szybko przerzucać kartki.Zatrzymała się na stronie, gdzie brakowało zdjęcia Bruckiego, w mundurze porucznika SB, tego samego zdjęcia, które oddałem Andrzejowi Ordędze.- I jeszcze jedno - powiedziałem spokojnie, jakby zmieniając temat - czy może mi pani coś powiedzieć o ojcu Evy?- Straszny z pana człowiek - wyszeptała wolno.- Nie powiem panu nic więcej.Nic, nic więcej - nagle odezwała się w niej histeria.- Kto dał panu prawo do grzebania się w sprawach naszej rodziny?- Woli pani, żeby to robili zawodowi przestępcy?- Nie wierzę panu i nic więcej nie powiem - schowała twarz w dłoniach, bliska szlochu.Mietek Miotk objał ją ramieniem i zaczął cicho pocieszać.Wstałem, przeprosiłem, podziękowałem i wyszedłem, zostawiając Marysię w ramionach sierżanta.Cóż więcej mogłem zrobić?Rozdział 28Kiedy wreszcie wróciłem do Bukowego Dworu (a musiałem jeszcze po drodze zatankować benzynę w Przetargowie), dochodziła dziesiąta.Z salonu dobiegał hałas rockowej muzyki i gwar zmieszanych głosów.Widać Ed znów wydał przyjęcie, tym razem dla swych amerykańskich gości.Zauważyłem, że w pokoju Ewci, w oficynie, pali się światło, więc tam skierowałem pierwsze kroki.Żaneta spała, a Ewcia czuwała przy niej czytając książkę.Kiedy mnie zobaczyła w drzwiach, położyła palec na ustach i cicho, na palcach, wyszła z pokoju.- Jak Żaneta? - spytałem.- W porządku - uśmiechnęła się dziewczyna.- Było prześwietlenie, ale nie ma żadnych uszkodzeń kości.Lekarz dał jej zastrzyk przeciwtężcowy i mocne środki nasenne.Będzie teraz spała do rana, a jutro powinna już czuć się znacznie lepiej.- To świetnie - ucieszyłem się.- Bardzo mi żal tej dziewczyny.- Mnie też - zapewniła Ewcia.- Ale już ja się nią zaopiekuję, zobaczysz - zapewniła mnie buńczucznie.- Tylko.zatroskała się - czy już na pewno nic jej nie grozi?- Mam nadzieję, że nie, ale powinniśmy być czujni.- Tata postanowił kupić ostrego psa.Chciałem już odejść, ale dziewczyna stała nieruchomo, skubiąc nerwowo pasek sukienki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]