[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powody? Proszę bardzo.Nie potrafimy tworzyć stałych związków emocjonalnych i nie popadamy w frustrację, jeśli jakiś romans okaże się niewypałem.Wszyscy mamy świadomość, że nasz styl życia zostałby potępiony przez ławę przysięgłych sądu w Bostonie, lecz z drugiej strony jesteśmy zadowoleni z odrzucenia ziemskich konwenansów.Eva milczała.– Uważasz, że to nieprawda? – spytał półgłosem.– Tak – odpowiedziała ze smutkiem.Helmuth miał absurdalne wrażenie, że swym zachowaniem wzbudzał jej litość.– Gdyby choć jedno słowo z tego, co powiedziałeś, było prawdą, nie mielibyśmy szans opuścić Ziemi.„Nie potrafimy tworzyć stałych związków emocjonalnych?” Bzdura! Byłby to dowód choroby umysłowej i zaprzeczenie podstawowych zasad instynktu samozachowawczego.Zachowujemy się inaczej niż zwykli ludzie, bo odmieniło nas pranie mózgów.Nie wiedziałeś o tym?Nie wiedział.A może wiedział, lecz pranie mózgu wymazało tę wiedzę z jego pamięci.Mocno ścisnął poręcze fotela.– No, w każdym razie tacy właśnie jesteśmy wymruczał.– Słusznie.To i tak nie ma nic do rzeczy.– Naprawdę? Nadal uważasz mnie za głupca? Nic mnie nie obchodzi, czy chcesz mieć tutaj dziecko, czy nie!– Wyraziłeś się dostatecznie jasno – odpowiedziała lekko drżącym głosem.– Moja decyzja nie ma dla ciebie najmniejszego znaczenia.– Może.gdybym lubił dzieci.umiałbym się zdobyć na wyrazy współczucia dla niewinnej, nie narodzonej jeszcze istoty, której przyjdzie żyć w tak idiotycznych warunkach.Tak się jednak składa, że ich nie cierpię.Może to także wynik prania mózgu.Krótko mówiąc, czy zajdziesz w ciążę, czy nie, w moich oczach pozostaniesz najgorszym pracownikiem nadzoru budowy.– Postaram się to zapamiętać – odpowiedziała.Jej postać przez chwilę przypominała posąg wykuty z lodu.– Pozwól, że nim zostaniesz sam ze swoją cenną książką, powiem ci coś jeszcze.– Spojrzała na ekran.– „Pani Bovary”? A cóż ty możesz wiedzieć o uczuciach? Pomyśl lepiej o człowieku, który uważa, że dzieci powinny się zawsze rodzić w ciepłych, przytulnych kącikach i że wszyscy ludzie mogą żyć wyłącznie na pięknych, obdarzonych łagodnym klimatem planetach.O człowieku pozbawionym oczu, uszu, nawet głowy.o mężczyźnie, który dzień i noc woła z przerażeniem: „Mamo!”– Puste słowa.– Pusta odpowiedź! Dobrej zmiany, Bob.Owiń ciepły wełniany kocyk wokół tego, co nazywasz głową, i uważaj, żebyś się nie przeziębił.Drzwi zamknęły się z głuchym stuknięciem.Ciężkie brzemię zmęczenia runęło na pochylone ramiona mężczyzny.Helmuth z jękiem wtulił się w fotel.Bolała go broda, a pod zamkniętymi powiekami jaskrawo płonęła rozedrgana tarcza Jowisza.Skulonym ciałem wstrząsnął gwałtowny dreszcz.Helmuth zasnął.Niemal od razu wpadł w sidła koszmaru.Sen, jak zwykle, zaczął się widokiem dobrze znanych sytuacji, odtworzonych z niezwykłą dokładnością.Przez chwilę przypominał film, lecz w miarę upływu czasu potęgowało się uczucie presji towarzyszące nowym wizjom i wydarzeniom.Zatopienie pierwszego kesonu.Najgorsza część wstępnego etapu budowy.Zadanie wymagające niezwykłej precyzji, co zdecydowało o wysłaniu statków załogowych w głąb atmosfery Jowisza.Pracujący w przestrzeni technicy starannie wymierzyli i ociosali asteroid o wadze pięciu milionów ton, a dwadzieścia potężnych statków transportowych – największych, jakie wyszły spod ręki człowieka – poniosło gotowy keson ku planecie.Eskadra czterokrotnie nurkowała w kłębowisku chmur; w uszach Helmutha brzęczały zduszone głosy pilotów.Usta śpiącego mężczyzny poruszały się bezgłośnie: z Jupitera V obserwował zjawiska zachodzące na Jowiszu i usiłował przekazać swą wiedzę lecącym niemal po omacku załogom.Czterokrotnie słuchał wybuchów, trzasków i rozpaczliwych krzyków z wolna niknących w groźnym pomruku rozgniewanej planety.Zginęło dziewięć statków i dwustu trzydziestu jeden ludzi.Wszystko po to, by umieścić pierwszy z obrobionych asteroidów w półpłynnej masie, która stanowiła powierzchnię Jowisza.Póki nie wykonano tej pracy, Most pozostawał jedynie w sferze marzeń.Obserwacja Czerwonej Plamy potwierdziła wcześniejsze przypuszczenia niektórych astronomów, że na Jowiszu istnieją „stałe” obszary – przynajmniej na tyle stałe, by mogły służyć jako przedmiot badań dla kilku pokoleń naukowców – choć generalnie rzecz biorąc, obraz planety ciągle cię zmieniał.Jowisz nie posiadał „powierzchni” w tradycyjnym tego słowa znaczeniu.Gazy atmosferyczne w miarę opadania wywierały coraz większe ciśnienie, aż stawały się tak zagęszczone, że skraplały się i zamarzały
[ Pobierz całość w formacie PDF ]