[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rozlegają się wrzaski:– Nie trzeba innych dowodów!– Wieszać ich!– Na szafot z Riversem!Na granicy miasta króla uroczyście wita burmistrz Shaw, złotnik z zawodu, w otoczeniu rajców miejskich przybranych w szkarłatne stroje, pięciuset jeźdźców w barwach fioletowych i wielu najwybitniejszych mieszczan.Gdy wszyscy klękając złożyli hołd nowemu monarsze, cała kawalkada ruszyła udekorowanymi ulicami miasta, wzdłuż których stoją cechy winiarzy, złotników, korzenników, sukienników i inne, każdy pod własnym sztandarem.Rankiem tego dnia mżył drobny deszcz, ale gdy król wjeżdża do swojej stolicy, chmury się rozpraszają, a słońce rozbłyska w złoceniach, białych jedwabiach i srebrze dekoracji, sztandarów, bogatych strojów.W dzielnicy East Cheap wielka fontanna, świeżo pomalowana niebieską i złotą farbą, tryska winem.Kawalkadę otwierają rycerze, za nimi jedzie burmistrz i rajcowie.Wielu uśmiecha się na widok otyłego Shawa, jak poci się i zmaga ze swoim wierzchowcem, kłaniając się zarazem trybunom, na których pani burmistrzowa zasiada na srebrnych poduszkach.Pomniejsi baronowie i szlachta jadą za nimi, a wreszcie król z protektorem u boku, a Buckingham o pół kroku w tyle.Edward o policzkach rumianych i białych a delikatnych jak kwiat jabłoni przybrany jest w aksamit kremowego koloru, ozdobiony srebrem, a Ryszard dostarczył mu białego jak mleko wierzchowca, spokojnego i posłusznego.Ryszard przypatruje się wieży pomalowanej kolorem złota, sporządzonej z płótna, z której wyglądają cztery ubrane w złoto małe dziewuszki – wydaje się, że niezbyt pewnie są uczepione kruchej konstrukcji.Gdy król się przybliża, heroldowie dmą w trąby, dobosze bębnią.Dziewuszki, podtrzymywane za zasłoną, wychylają się i rzucają przed kopyta królewskiego wierzchowca złote monety i cekiny.Ktoś ukryty w wieży pociąga za sznurek i wówczas płócienny anioł macha ramieniem, w którym trzyma koronę.Król patrzy, zaskoczony, potem śmieje się wysokim, srebrzystym śmiechem.Koronę źle pokierowano, bliżej jest głowy Ryszarda niż królewskiej, na co jakiś dureń z tłumu krzyczy:– To znak, omen! Ryszard! Niech żyje król R.Na szczęście mało kto go dosłyszał, bo w tej samej chwili damy z pobliskich balkonów i mistrze cechowi na ulicy wołają:– Niech żyje król! Niech żyje król Edward Piąty!Następnego dnia, piątego maja, zwołano radę koronną.Powszechna nienawiść do Woodville’ów wywarła wrażenie.Gloucestera zatwierdzono w urzędzie protektora i obrońcy królestwa z władzą „rozkazywania i wzbraniania w każdej sprawie, jak panujący monarcha” oraz upoważniono go do „sprawowania opieki nad osobą miłościwego pana”.Do tej pory, przez trzydzieści jeden lat swego życia, myśl, że mógłby kiedyś, dzięki jakiemuś zbiegowi okoliczności objąć najwyższą władzę w królestwie, była dla Ryszarda zmorą.A teraz sam musiał nalegać, aby ta zmora stała się rzeczywistością.Jego zmarły brat poślubił Elżbietę Woodville, faworyzował jej rodzinę.Jednakże w ostatniej godzinie swego życia Edward IV pojął, że pozostawia królestwo w większym niebezpieczeństwie ze strony tych właśnie Woodville’ów, niż kiedykolwiek było ze strony Neville’ów.Może również zdał sobie sprawę, że w ten czy inny sposób – zachęcając go do hulanek i rozwiązłości, a może i innymi, bardziej bezpośrednimi metodami – królowa i jej klika przyspieszyli jego śmierć tak samo, jak spowodowali śmierć Clarence’a.Gdyby Ryszard był przy jego łożu, Edward byłby mu to może powiedział.Ale Lord Protektor nie wie tego i teraz nigdy już nie będzie wiedział.Natomiast wie, że ten, kto płacił Woodville’owskim muzykantom za swego życia, mógł im dyktować melodię.Ale władza, jaką im dał, nie zależy od Ryszarda w tym stopniu, w jakim zależała od Edwarda.„Władzę w każdej sprawie, jak panującemu monarsze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]