[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Odwrócił się, chcąc odejść.Phelim zakipiał wściekłością i otworzył usta.- Ostrzegam - kapitan Hamish odwrócił się błyskawicznie - jeszcze jedno słowo z twoich ust, a będziesz naprawdę potrzebował tej przepaski.Dłoń Philberta zakryła usta brata.Hamish spojrzał z rozbawieniem.- Macic doprawdy szczęście, że jeden z was przejawia trochę rozumu.W chwilę później stanął przed Richardem i Letty.Doleciał ją leciutki zapach goździków.- No, no, no, spójrzcie tutaj.Palce Richarda zacisnęły się na jej ręce.Hamish przyjrzał się drwiąco ich połączonym dłoniom, po czym powoli zmierzył swym ponurym spojrzeniem najpierw Letty, później Richarda.Odczekawszy niezliczoną ilość sekund rozciągnął usta w sztucznym uśmiechu.- Jakież to wzruszające.Powoli obszedł ich naokoło.Letty czuła na sobie jego spojrzenie.Stała sztywno i nieruchomo, doskonale świadoma ogarniającej ją fali strachu, czując jednocześnie dodający odwagi uścisk dłoni Richarda.Jej palce zacisnęły się na jego ręce.Starała się myśleć wyłącznie o nim i zapomnieć o tym, co ją otacza.Zamknęła oczy, usiłując się skoncentrować.Ciepło jego dłoni było jak lina ratunkowa.Czubkami palców wyczuwała tętno.Było spokojne, nie tak nerwowe i spłoszone jak jej własne.Odetchnęła głęboko.Słona wilgoć chłodnego morskiego powietrza nagle przypomniała jej, gdzie się znajdują.Skupiła swe zmysły na nieustannym krzyku mew i skrzypliwym kołysaniu statku, wciąż słysząc złowieszczy stukot butów spacerującego wokół nich Hamisha.- Arystokracja, jak widzę.Jak sądzisz, cóż taki elegant i ta młoda dama mogą robić na pokładzie przemytniczego statku? - Zatrzymał się przed Letty.- Przypuszczam, że mi powiesz, moja droga.Podniosła głowę i spojrzała w jego świdrujące oczy.Nie mogła wykrztusić ani słowa.- Jak myślisz, Gabrielu? Ktoś wyrwał jej język?- Zostaw ją w spokoju - z groźbą w głosie cicho powiedziałRichard.Hamish uniósł brwi i spojrzał na Richarda, który odpowiedział twardym wzrokiem.- Aha - powiedział Hamish domyślnym tonem.- Bohater.Richard zacisnął szczęki.Hamish zerknął na Gabriela, po czym wrócił wzrokiem do Richarda i roześmiał się złośliwie.- Założę się, że on posmakował jej języka.Ręka Richarda zgniotła jej dłoń.Jęknęła z bólu i spojrzała na niego przerażona, widząc, jak zaciska pięść.Strzał z pistoletu sparaliżował wszystkich.- Dosyć tego! - zabrzmiał głos tak władczy, że Letty wydawało się, iż przemówił sam Bóg.Odwróciła głowę.Jasne słońce obrysowywało szczupłą, czarną sylwetkę mężczyzny stojącego na górnym pokładzie.Jego postawa świadczyła, że był obeznany z morzem.Stał wyprostowany, na szeroko rozstawionych nogach, amortyzując kołysanie statku.Jego twarz, jak i cała reszta, pozostawała w cieniu.Widoczna była tylko obramowana słońcem sylwetka.Powoli mężczyzna opuścił dłoń z dymiącym pistoletem.- A, jesteś, Dion - odezwał się Hamish łagodnym tonem.- Zastanawiałem się, ile czasu minie, zanim się pojawisz i zepsujesz mi całą zabawę.Pirat Dion zrobił dwa kroki i zeskoczył z kocią zręcznością na niższy pokład.Oddał pistolet Gabrielowi i podszedł do kapitana.- Widzę, że nie możesz opanować swej skłonności do absurdalnych melodramatów, Hamish.Chyba ciąży na tobie jakieś przekleństwo.- Żadne dziewczę nigdy się nie skarżyło.To jedna ze zwodniczych sztuczek czarnej magii.Udowodnię ci to przy pomocy tego wielkookiego kwiatuszka.Nie sądzę, by ten Galahad zrobił coś na tyle głupiego, bym musiał go zabić.Hamish przeniósł leniwie wzrok z Richarda na Letty, mrugając do niej kusząco.Czuła, jak Richard sztywnieje.Tym razem ona ostrzegawczo uścisnęła jego rękę.Nie odpowiedział, więc spojrzała na niego.Jego usta były mocno zaciśnięte, a oczy zwęziły się wyzywająco, jakby chciał wypróbować pirata.Hamish roześmiał się, najwyraźniej uznając gniew Richarda za zabawny.- Przestań go prowokować - ostrzegł drugi mężczyzna.- Och, Dion, przyjacielu, jak zwykle odbierasz mi wszystkie zabawki.Znów oparł się o burtę, krzyżując nogi i odchylając sztyletem kapelusz.- Co z nimi zrobimy? Wyrzucimy za burtę? Przeciągniemy pod kilem? Jakież znamy inne zabawne figle? Ach, tak, pamiętam.Trochę czasu już minęło.Gwałt, rozbój i grabież.- Hamish uśmiechnął się leniwie.- Mam ochotę na jakąś grabież.Kto pierwszy? Ty czy ja?- Naprawdę masz paskudny charakter.- Staram się.- Czasami za bardzo - odparł Dion, po czym powoli przeszedł przed szeregiem jeńców.Letty czuła wyraźnie, że to on właśnie tu dowodził.W jego zachowaniu widać było inteligencję i pewność siebie.Panował całkowicie nad sytuacją.Odwrócił się i po raz pierwszy mogła mu się przyjrzeć.Miał subtelne rysy, a jego długie, splecione w warkocz włosy były złote jak słoma.Zatrzymał się i spojrzał na unoszący się na falach statek przemytników, przechylony, lecz nie zniszczony.- Czy ładunek przeniesiono?- Co do skrzynki, wszystkie jedwabie, koronki, szkło i coś bardziej interesującego niż baryłki z koniakiem.- Hamish zrobił efektowną pauzę.- Trzy skrzynie z zamkami do karabinów.Dion odwrócił się gwałtownie.- Co takiego?- Zamki do karabinów.- Hamish odrzucił strużynkę drewna w kierunku Phineasa, który właśnie przyszedł do siebie i wstawał z pokładu przy pomocy swych braci.Hamish niedbale wskazał na nich sztyletem.- Trudno uwierzyć, żeby tych trzech się tym zajmowało.prawda?Dion milczał przez kilka sekund, po czym rozkazał:- Pozbądź się ich.Letty rzuciła się naprzód.- Nie! Proszę, nie róbcie im krzywdy!- Wracaj tu! - Richard zacisnął mocniej rękę.usiłując wciągnąć ją z powrotem do szeregu.Z uporem wyszarpnęła dłoń i zwróciła się do Diona:- Jestem pewna, że nie chcieli zrobić nic złego.Prawda? - Spojrzała na braci w chwili, gdy Phineas znów padał zemdlony na pokład.Rzuciła Phelimowi i Philbertowi błagalne spojrzenie.- Powiedzcie mu, że nie chcieliście.Powiedzcie cokolwiek.Proszę! - Odwróciła się znowu do piratów.- Nie zabijajcie ich.Proszę!Dion patrzył na nią zdumiony, jak gdyby zabrakło mu słów.Hamish wybuchnął głośnym, szyderczym śmiechem.Letty odwróciła się do Richarda i podążyła za jego wzrokiem.W napięciu patrzył na Diona.Nabrała powietrza, by stawić czoło drugiemu wrogowi i spojrzała na Hamisha.- Zabijanie wcale nie jest zabawne.Hamish zaśmiał się jeszcze głośniej i odwrócił się do Diona.- I ty mnie oskarżasz o melodramat? - Stłumił śmiech i schował sztylet do pochwy, po czym oparłszy ręce na biodrach zapytał: - Powiesz jej, czy ja mam powiedzieć?Dion spojrzał na nią przenikliwie swymi szarymi oczami i uśmiechnął się zimno.Niemądra dziewczyno.Mówiłem o zamkach do karabinów.W godzinę później przemytnicy zostali pod eskortą odstawieni na swój przechylony statek, pozbawiony prochu, kul armatnich i pozostałej broni.Z dziwnym poczuciem braterstwa, które nie miało nic wspólnego z więzami krwi, a raczej z krwią wspólnie przelaną Richard patrzył na Harryłego przenoszonego przez kompanów na własny statek.Letty miała dużo szczęścia, że się nie ocknął.Zamki do strzelb zginęły w toni morskiej, a resztę łupów umieszczono w ładowni, z wyjątkiem trojga jeńców: Richarda.Letty i Gusa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]