[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dość już tego! - Edith w końcu uniosła rękę w żartobliwym obronnym geście.- Oboje jesteście okropni! Moje policzki są tak gorące, że muszę skosztować miodu, by je ochłodzić.- Pociągnęła Roberta za rękę.- Chodź, milordzie.Jestem bardzo głodna i spragniona.Jako mój narzeczony masz obowiązek zaspokajać moje potrzeby i zachcianki.I pamiętaj, że musisz podawać mi najsmaczniejsze kąski.- Myślę, że najlepszym kąskiem jest moje ramię przy twoim boku.Sofia roześmiała się i odprowadziła wzrokiem szczęśliwą Edith, ciągnącą uśmiechniętego lorda Roberta w stronę ogromnego niebieskiego namiotu, w którym właśnie zaczynała się uczta weselna.Tobin myślał, że to wesele ma wszelkie znamiona katastrofy.Siedział z posępną miną, nadziewał na sztylet kawałki mięsa, wkładał je do ust i przeżuwał na miazgę, po czym popijał francuskim winem.Trudno było mu ignorować fakt, że jego ojciec bezwstydnie, na oczach wszystkich, zaleca się do jego świeżo poślubionej żony.Patrzył, jak tańczą w rytm muzyki minstreli, jak Sofia niewinnie uśmiecha się do jego ojca, który wprost wyłazi ze skóry, by się jej przypodobać.Ostatnia macocha Tobina, jasnowłosa dwudziestodwuletnia kobieta o imieniu Arden, Annę lub Arkin, w każdym razie zaczynającym się na „A”, wcześnie opuściła przyjęcie.Biedaczka prawdopodobnie zdążyła się już przekonać o niestałości męża i nie chciała doświadczyć publicznego upokorzenia.Tym razem wybór padł na pannę młodą.To było właśnie w stylu jego ojca.Chciał dokonać podboju i zarazem upokorzyć swego syna.Ojciec chwycił Sofię w pasie i uniósł ją wysoko.Tobin zacisnął dłoń na bogato rzeźbionej nóżce złotego kielicha, kalecząc sobie palce o wypukłości sokoła.Czuł rosnącą wściekłość.Ktoś położył rękę na jego ramieniu; przestraszył się tak, że oderwał wzrok od rozgrywającej się sceny.Stał za nim Merrick.- Idź i odbierz ją swojemu ojcu, chłopcze.- Nie mam zamiaru dać staremu sukinsynowi satysfakcji, że potrafi mnie rozzłościć.- Tobin pociągnął tęgi łyk wina.- W takim razie jesteś głupcem, bo tu wcale nie chodzi o ciebie, tylko o Sofię.Ona jest jedyną osobą, którą ranisz, zachowując się tak, jakby to, co robi ojciec, wcale cię nie obchodziło.Sofia jest twoją żoną.Wcale go nie zna, tylko tańczy, jak każda panna młoda, na swoim weselu.Czy opowiadałeś jej kiedyś o nim?- Po co? Nie zasłużył nawet na jedno słowo.- Clio przemyślała tę sprawę i poprosiła mnie, żebym ci powiedział, że powinieneś wszystko Sofii wyjaśnić.Ona musi o tym wiedzieć, choćby po to, żeby się bronić.Tobin zamyślił się i spojrzał na lady Clio, która mierzyła go surowym wzrokiem.Potem popatrzył na żonę i zrozumiał, że Clio ma rację.- Idź ją wyratować, chłopcze.Nie czas teraz na demonstrowanie swego uporu.- Merrick chwycił ramię Tobina.- Idź.Tobin dopił wino i odstawił kielich.Nie odrywając oczu od Sofii i ojca, skinął głową w stronę Merricka i wstał.Szedł w ich stronę, mijając ludzi siedzących przy stołach, którzy na jego widok odchylali się i wznosili kielichy z winem, wołali go albo poklepywali po plecach i ramionach, przekazując najlepsze życzenia.Nieopodal wybuchła jakaś sprzeczka; goście, którzy zdecydowanie za dużo wypili, hałaśliwie zaśmiewali się ze sprośnych dowcipów, aż nagle ktoś uderzył kogoś kielichem.Tobin rozdzielił zwaśnionych, stając pomiędzy nimi.Natychmiast u jego boku wyrośli Parcin i Merrick.Wywlekli mężczyzn z namiotu, zanim ci zdążyli wyciągnąć miecze.A potem stanął za swoim ojcem.Słuchał.- Mój syn to wielki szczęściarz.- Ojciec przesunął dłonią po plecach Sofii.Tobin zacisnął dłonie w pięści, ale się nie poruszył.- Sam chciałbym mieć pannę młodą tak piękną jak ty.- Miałeś już bardzo wiele panien młodych, ojcze.- Tobin chwycił ojca za ramię, powstrzymując go w ten sposób przed zbliżeniem się do Sofii.- Wydaje mi się, że twoja żona czeka na ciebie na górze.Ojciec odwrócił się, wyraźnie wyprowadzony z równowagi.Tobin wszedł pomiędzy ojca i Sofię, chroniąc żonę swą potężną sylwetką.Uśmiechnął się do Sofii, doskonale zdając sobie sprawę, że w tym uśmiechu trudno dopatrzyć się wesołości.Nachylił się do ucha ojca.- Odczep się ode mnie.Nie chciał patrzeć, jak ojciec zareaguje.Chwycił Sofię za ręce i pociągnął pomiędzy tańczących.Natychmiast zostali otoczeni ciasnym kołem.Tancerze stanęli, zaczęli klaskać w dłonie i wystukiwać rytm stopami.Tobin mocno trzymał żonę i okręcał ją, obserwując jej twarz.Uśmiechała się coraz radośniej.Wypowiedziała jego imię, ale okręcał ją coraz szybciej, aż poczuła zawroty głowy i wybuchnęła perlistym śmiechem.Natychmiast zapomniał o swym rozpustnym ojcu; poczuł radość i dumę z faktu, że Sofia jest jego żoną.Złożył ręce na jej plecach, przechylił ją, po czym uniósł i zaczął obracać się z nią w ramionach.Objęła go za szyję i odchyliła głowę.- Przestań! Dosyć, mężu! - krzyczała, zanosząc się śmiechem.Odwrócił się i wystąpił z kręgu tancerzy, minął muzyków i wyszedł z sali w akompaniamencie wiwatów i sprośnych żartów.Przez sklepione przejście niósł ją na blanki, gdzie odgłosy uczty były zagłuszone przez grube mury zamku i wydawały się bardzo odległe.Lekki wiatr splątał wstążki we włosach Sofii.Kilka kosmyków opadło jej na oczy.Odgarnęła je do tyłu.Gronostajowa obwódka rękawa załaskotała ją w nos.Potarła go, po czym położyła rękę na ramieniu Tobina i uśmiechnęła się.- Ukradłeś gościom pannę młodą.- Tak - powiedział ściszonym głosem i pozwolił jej stanąć.Popatrzyli na siebie.Tobin miał poważne spojrzenie: nie było w nim figlarnych iskierek, jak we wzroku jego ojca, który miał oczy tak bardzo podobne do oczu syna, że wprawiło ją to w zdumienie.Zastanawiała się, jak to możliwe, że aż tak bardzo się różnią: jeden jest lekkoduchem, drugi niezwykle poważnym mężczyzną.Sofia nie wiedziała, dlaczego Tobin tak uważnie się jej przygląda.W jego oczach krył się ból.Przez chwilę zastanawiała się, czy to przypadkiem nie ona jest tego przyczyną.Przechyliła głowę.- Co się stało?Nieznacznie zacisnął wargi i głęboko zaczerpnął tchu, po czym odwrócił wzrok.Oparł się o mur i zapatrzył w przestrzeń.Po chwili podniósł niewielki kamyk, kilkakrotnie obrócił go w palcach, parę razy podrzucił i złapał.- Wyglądałaś jak ktoś, komu trzeba przyjść z pomocą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]