[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.RzeŸba w wannie przyci¹ga³a ch³opaka.Gavin nie móg³ oderwaæ oczu od jejtopornych rysów.Jego twarz odbija³a siê w wodzie, doskona³oœci¹ swychproporcji oœmieszaj¹c tamtego artystê.- Nie myœl o tym - powiedzia³ Reynolds.- Nic na to nie poradzê.- To nie twoja sprawa.- Ukrad³eœ j¹.Zgadza siê? Jest warta gruby szmal, a ty j¹ ukrad³eœ.Reynolds zastanowi³ siê nad odpowiedzi¹.Wygl¹da³o na to, ¿e jest zbytzmêczony, aby k³amaæ.- Tak.Ukrad³em j¹… - I teraz ktoœ tu po ni¹ przyszed³?- Masz racjê.Ukrad³em j¹.- powtórzy³ bezmyœlnie Reynolds.- I teraz ktoœ tupo ni¹ przyszed³.- To tylko chcia³em wiedzieæ.- Nie wracaj tu, Gavinie Jakiœtam.I nic tu nie kombinuj, bo ju¿ mnie tu niezastaniesz.- Mówisz o szanta¿u? - domyœli³ siê Gavin.- Nie jestem z³odziejem.W baczne spojrzenie Reynoldsa wkrad³a siê nagle wzgarda.- Z³odziej czy nie, mo¿esz dziêkowaæ losowi, jeœli ciê na to staæ.- Archeologodsun¹³ siê od drzwi, robi¹c mu przejœcie.Gavin nawet nie drgn¹³.- Za co dziêkowaæ? - zapyta³.Zaczyna³ siê wkurzaæ.Mo¿e to absurd, ale czu³siê sp³awiony.Jakby poczêstowali go pó³prawd¹ uznaj¹c, ¿e nie jest wartpe³nego wtajemniczenia.Reynoldsowi zabrak³o si³ na dalsze wyjaœnienia.Wyczerpany, opar³ siê oframugê.- IdŸ - powiedzia³.Gavin skin¹³ g³ow¹ i zostawi³ go w drzwiach.Gdy wychodzi³ do przedpokoju, odrzeŸby oddzieli³ siê zapewne kolejny p³at farby.Ch³opak s³ysza³ plusk wody.Móg³ sobie wyobraziæ, jak zmarszczki na wodzie nadaj¹ drewnianemu cia³u pozór¿ycia.- Dobranoc - krzykn¹³ za nim Reynolds.Gavin nie odpowiedzia³, nie skorzysta³ te¿ z oferowanych pieniêdzy.Niech siêReynolds ud³awi swoimi nagrobkami i tajemnicami.Zaszed³ jeszcze do salonu po kurtkê.Ze œciany przygl¹da³ mu siê chor¹¿yFlawinus."To musia³ byæ jakiœ bohater" - pomyœla³ Gavin.Tylko bohaterówupamiêtnia³o siê w ten sposób.Jemu nikt nie zapewni takiego wyrazu pamiêci,¿adne kamienne oblicze nie utrwali jego istnienia.Zamkn¹³ za sob¹ drzwi wejœciowe, uœwiadamiaj¹c sobie nagle, ¿e z¹b wci¹¿ goboli.Ledwo przest¹pi³ próg, znów rozleg³ siê ów ha³as, przypominaj¹cy waleniepiêœci¹ w œcianê.Albo, co gorsza, furiackie ³omotanie przebudzonego nagle serca.Nastêpnego ranka nie sposób ju¿ by³o wytrzymaæ z tym zêbem.Gavin uda³ siê wiêcdo dentysty licz¹c, ¿e oczaruje dziewczynê z rejestracji na tyle, i¿ ta wpuœcigo poza kolejnoœci¹.Okaza³o siê jednak, ¿e krucho jest z jego urokiem, a woczach nie p³on¹ owe wspania³e iskierki.Dziewczyna oznajmi³a, ¿e o ile niejest to nag³y wypadek, bêdzie musia³ zaczekaæ do pi¹tku.Wyjaœni³, ¿e jestnag³y.Nie przyjê³a tego do wiadomoœci.Zapowiada³ siê paskudny dzieñ: bólzêba, lesbijka u dentysty, lód na ka³u¿ach, na ka¿dym rogu gderaj¹ce baby,szkaradne dzieci, szkaradne niebo.I w³aœnie tego dnia ktoœ zacz¹³ go œledziæ.Nie raz ju¿ za Gavinem uganiali siê adoratorzy, ale tamto to by³o co innego.Amanci ca³ymi dniami ³azili za nim po barach i ulicach, tak wiernie, ¿e niemaldoprowadza³o go to do sza³u.Noc w noc ogl¹da³ te same twarze, nie maj¹cenigdy doœæ odwagi, by postawiæ mu drinka albo zaproponowaæ zegarek, kokainê,tydzieñ w Tunezji czy coœ w tym guœcie.Nie znosi³ tego typu uwielbienia, którekis³o równie szybko jak mleko, a potem ju¿ tylko cuchnê³o na milê.Jeden znajbardziej wytrwa³ych wielbicieli - uszlachcony aktor, jak mu mówiono - nigdysiê nawet do niego nie zbli¿y³, w³Ã³czy³ siê tylko wszêdzie za nim, gapi¹c siê igapi¹c.Pocz¹tkowo by³o to nawet mi³e, rych³o jednak satysfakcjê zast¹pi³airytacja i w koñcu Gavin przycisn¹³ faceta w jakimœ barze gro¿¹c, ¿e rozwali mu³eb.Tamtej nocy mia³ ju¿ dosyæ, rzygaæ mu siê chcia³o na widok tego ci¹g³egopo¿erania go wzrokiem i gdyby ten ¿a³osny bêkart nie skuma³, o co chodzi,zapewne nieŸle by oberwa³.Gavin nigdy ju¿ nie widzia³ tego faceta.Przemknê³omu przez g³owê, ¿e pewnie poszed³ do domu i siê powiesi³.Ten, który go teraz œledzi³, nie czyni³ tego jednak tak natrêtnie; pozostawia³po sobie niewiele wiêcej ni¿ niejasne wra¿enie.W³aœciwie to Gavin nie mia³nawet dowodów, ¿e ktoœ za nim ³azi.Ot, czu³ na sobie czyjœ wzrok, a kiedy siêodwraca³, ktoœ znika³ w cieniu.Bywa³y te¿ noce, kiedy ktoœ dotrzymywa³ mukroku, dostrajaj¹c siê do ka¿dego stukniêcia obcasów, do najdrobniejszegonawet zaburzenia rytmu.Zakrawa³o to na paranojê, tylko ¿e Gavin nie by³paranoikiem."Gdybym nim by³ - przekonywa³ siebie - ktoœ by mi o tym powiedzia³".Zreszt¹, mia³y miejsce i inne zdarzenia.Pewnego dnia wœcibska baba, któramieszka³a piêtro ni¿ej, zapyta³a od niechcenia, co to by³ za goœæ, takizabawny, który przyszed³ póŸn¹ noc¹ i godzinami czeka³ na schodach,obserwuj¹c jego drzwi.Nie mia³ ¿adnego goœcia i nie zna³ nikogo pasuj¹cegodo podanego przez ni¹ opisu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]